W sobotę nad ranem w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej pojawili się ochroniarze wynajęci na zlecenie nowo powołanego prezesa PAP. Marek Błoński przekazał, że "obecność nieuprawnionych osób zagraża bezpieczeństwu i higienie pracy". Posłowie PiS, którzy nie potrafią się pogodzić ze zmianami i bronią swojej propagandy ostatnich ośmiu lat, zagrodzili im drogę. W piątek byli i obecni dziennikarze PAP w oświadczeniu przekazali, że przez osiem lat ich praca była wielokrotnie cenzurowana i chcą powrotu normalności i wysokich standardów pracy.
W gmachu PAP od środy trwa – jak określają to parlamentarzyści PiS – interwencja poselska związana z wyborem nowych władz agencji. Posłowie uważają ten wybór za bezprawny, a tymczasem obecni i byli dziennikarze PAP-u wydali w piątek oświadczenie, w którym podkreślili, że przez osiem lat ich praca była cenzurowana, że wspierają dokonujące się zmiany i chcą powrotu normalności. Prawo i Sprawiedliwość niezmiennie jednak próbuje bronić swojej propagandy.
W piątek po południu w budynku PAP pojawili się i spędzili tam kilka godzin Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki. Prezes PiS twierdził, że przybył w ramach interwencji poselskiej.
Pracownicy firm ochroniarskich, wynajętych na zlecenie nowo powołanego prezesa PAP Marka Błońskiego, przyjechali do siedziby agencji w sobotę około trzeciej nad ranem. W holu budynku przebywało wówczas kilku posłów PiS, którzy zagrodzili ochroniarzom drogę do wind i schodów, prowadzących na wyższe piętra siedziby spółki.
Ochrona wezwana przez prezesa PAP
- Kim panowie są? Na jakiej podstawie tutaj jesteście? - pytał ochroniarzy poseł Marcin Przydacz, który - zaproszony jako gość do TVN24 - w piątek wieczorem skłamał, pisząc, że był "w reżyserce" stacji. Z tym, co napisał, skonfrontował go na żywo w studiu Radomir Wit.
Prezes PAP Marek Błoński oraz przewodniczący Rady Nadzorczej spółki Mikołaj Kozak, którzy również pojawili się w holu budynku przy ul. Brackiej, potwierdzili, że mężczyźni to pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej, wynajętej przez PAP, by zapewnić bezpieczeństwo w siedzibie spółki.
- W związku z tak zwaną interwencją poselską, w siedzibie PAP od kilku dni przebywają nieuprawnione osoby, w tym posłowie przekraczający, w naszej opinii, swoje ustawowe uprawnienia. Destabilizuje to pracę, pracowników naraża na stres i uciążliwości, a agencję na nieuprawniony dostęp do danych osobowych i tajemnicy przedsiębiorstwa - powiedział Błoński.
Nowo powołany prezes PAP dodał, że "obecność nieuprawnionych osób zagraża też bezpieczeństwu i higienie pracy". Wskazał, że "jednym z elementów stabilizowania sytuacji jest wprowadzenie do odwołania pracy zdalnej w siedzibie PAP". - Głównym powodem tej decyzji jest troska o komfort pracy załogi, narażonej w ostatnich dniach na poważne niedogodności wynikające z prowadzonej w siedzibie Agencji akcji – tłumaczył szef PAP.
Kolejnym podjętym przez nowy zarząd spółki krokiem było zapewnienie bezpieczeństwa i uporządkowanie dostępu do budynku, z pomocą firm ochroniarskich. - Normalny tryb pracy Agencji zostanie przywrócony tak szybko, jak to możliwe – zapewnił Błoński. Zaznaczył, że posłowie, wykonujący interwencje poselskie, zgodnie z prawem mogą przebywać w wyznaczonym do tego pomieszczeniu przy wejściu głównym do budynku.
Zarzuty pod adresem prezesa PAP
Posłowie zarzucali Błońskiemu, że według zapisów ustawy o PAP, nie może pełnić funkcji prezesa, a co za tym idzie - nie może podejmować takich decyzji jak zatrudnianie firm świadczących usługi ochroniarskie. Posłowie powoływali się na art. 8 par. 2 ustawy o PAP, który mówi, że "Członków Zarządu, w tym Prezesa Zarządu, powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych", a nie Rada Nadzorcza PAP.
Marek Błoński powtarzał, iż zatrudnienie firm zewnętrznych jest jego uprawnieniem jako prezesa PAP, a także obowiązkiem wynikającym z konieczności zapewnienie bezpieczeństwa w budynku.
Na miejscu był również Tomasz Grodecki, do niedawna zastępca redaktora naczelnego PAP, którego ze stanowiska odwołał Marek Błoński. Grodecki zarzucał nowo mianowanemu prezesowi, że ten nie ma żadnych umocowań prawnych, nie jest wpisany jako prezes zarządu do Krajowego Rejestru Sądowego, a co za tym idzie, nie ma prawa zatrudniać ochrony.
Sytuacja była nagrywana przez posłów za pomocą telefonów komórkowych. Krótko po rozpoczęciu pracy przez ochroniarzy do siedziby PAP przybyli kolejni parlamentarzyści PiS, m.in. były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak i senator Marek Pęk.
Kaczyński i Morawiecki w siedzibie PAP. "Ja się nie zgadzam"
W piątek około godziny 14 prezes PiS Jarosław Kaczyński i były premier Mateusz Morawiecki pojawili się w budynku PAP. Kaczyński podkreślił, że jego obecność w Agencji wynika z prowadzonej przez polityków PiS interwencji poselskiej.
- Ja się nie zgadzam z samą ideą zmiany w mediach, a jeszcze bardziej nie zgadzam się z tymi metodami - powiedział pytany o aktualną sytuację w mediach publicznych.
Około godziny 19 do dziennikarzy wyszedł Mateusz Morawiecki. - To jest takie smutne, że w całej tej sytuacji, która wiąże się oczywiście z czymś absolutnie absurdalnym, ponieważ uchwała Sejmu ma służyć jako podstawa do zmiany aktów wyższego rzędu, czyli konstytucji, (…) ale także ustaw – powiedział.
Były premier dodał, że przed świętami chce "zwrócić uwagę na sytuację ludzi, pracowników, którzy są bardzo często terroryzowani przez tych uzurpatorów i przez tą nielegalną władzę, którą rząd Tuska próbuje zainstalować w trzech instytucjach".
Po godzinie 20 siedzibę PAP opuścił Jarosław Kaczyński. – Sądzę, żeśmy się wzbogacili o poważną wiedzę na temat tego, jak wysoce nielegalne działanie zostało tutaj podjęte – ocenił prezes PiS.
Apel dziennikarzy PAP
Byli i obecni dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej, w opublikowanym w internecie i podpisanym już przez kilkaset osób stanowisku, wyrazili "poparcie dla działań mających na celu przywrócenie normalności, czyli standardów profesjonalnego dziennikarstwa, od których Agencja w ostatnich latach drastycznie się oddaliła".
W oświadczeniu podkreślili, że "cenzura w PAP była w ostatnich latach faktem". "Czasem stosowano ją brutalnie – blokując lub wycofując depesze dotyczące niewygodnych dla władzy tematów, czasami w sposób bardziej zawoalowany".
Minister kultury odwołał władze mediów publicznych i PAP
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało w środowym komunikacie, że szef resortu Bartłomiej Sienkiewicz, powołując się na Kodeks spółek handlowych, odwołał 19 grudnia br. dotychczasowych prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz rady nadzorcze. Dodano, że minister powołał nowe rady nadzorcze spółek, które powołały nowe zarządy spółek.
Marek Błoński, mianowany przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego na prezesa PAP, nie mógł wejść do swojego gabinetu, ponieważ był blokowany przez polityków.
W piątek rano Błoński potwierdził, że trwa akcja mająca na celu utrudnienie pracy nowym władzom Polskiej Agencji Prasowej. Dodał jednak, ze zarząd PAP pracuje i konsekwentnie wykonuje swoje obowiązki mimo utrudnień.
Źródło: TVN24, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24