- Sępy przedwcześnie się zlatują - w taki sposób Adam Szejnfeld z PO skomentował w "Kawie na ławę" list Jarosława Gowina do członków PO. Były politykl Platformy zarzuca partii kolesiostwo, a premiera porównuje do Leszka Millera o okresu afery Rywina. - To głupota - ocenił to, co napisał Gowin, Włodziemierz Czarzasty z SLD.
Szejnfeld stwierdził, że w żaden sposób nie może zaakceptować listu Gowina.
- Sępy przedwcześnie się zlatują. To trudny moment dla Platformy, ale my z tego wyjdziemy, a winni poniosą konsekwencje - powiedział polityk PO.
Chodzi o ujawnienie, że przed zjazdem dolnośląskiej PO działacze związani z Jackiem Protasiewiczem oferowali pracę w państwowych spółkach w zamian za oddanie na niego głosu.
W opinii Szejnfelda, to, co się wydarzyło przy okazji wyborów na Dolnym Śląsku to jednostkowy przypadek, na który w partii nie ma przyzwolenia. Zapewnił, że PO nie jest formacją "kolegów Leszka Millera" - jak twierdzi Gowin - tylko partią działającą na rzecz modernizacji i dobrej przyszłości Polski.
Czarzasty list Gowina określił jako głupotę. W jego opinii, Gowin żałuje, że już nie ma władzy. - To następny przegrany, który płacze, że został wyrzucony z pokoju rządzenia - stwierdził Czarzasty. Dodał, że Gowin bezpodstawnie podłączył Millera pod Platformę zwłaszcza tę, jaką zobaczyliśmy w ostatnim tygodniu.
- Jeśli PO będzie poczynać tak, jak we Wrocławiu, to obawiam się, że nikt nie będzie chciał z nią żadnej władzy sprawować, bo będzie się bał, że skończy w więzieniu - powiedział Czarzasty.
Również Marek Sawicki z PSL stwierdził, że list Gowina, to "bardzo ostry żal odrzuconego". - To odrzucony polityk, który walczy o swoją pozycję, udając, że uda mu się zbudować nowy ruch polityczny. Po nieudanej reformie sądów ciosa kołki na czyjeś głowie - powiedział Sawicki.
Zbigniew Girzyński z PiS, nawiązując do listu Gowina, stwierdził, że Polacy doskonale wiedzą, że Platforma jest "przeżarta korupcją polityczną". Wyraził jednocześnie nadzieję, że ani PO ani SLD nie dojdą do władzy, a PiS przerwie "chory układ korupcyjny III RP".
Jacek Kurski z Solidarnej Polski stwierdził, że list Gowina zrobiłby na nim wrażenie, gdyby nie to, że Gowin sam firmował to, co robi PO, będąc m.in. ministrem w rządzie Tuska. - Czy napisałby taki list, gdyby był ministrem sprawiedliwości? - pytał Kurski.
Gowin wytknął Tuskowi, że ostatnie skandale w PO chce "zamieść pod dywan", a kierownictwu partii, że nie walczy z "upartyjnieniem państwa" i "kolesiostwem".
Girzyński przekonywał, że w PO źle się dzieje.
- Kupczycie stanowiskami w spółkach Skarbu Państwa, jak w prywatnych firmach - stwierdził Girzyński.
Zarzucając jednocześnie PO, że sposób w jaki postąpiła z aferą taśmową, wskazuje, że wszystko był wyreżyserowanym spektaklem.
Pytany o przyszłość Grzegorza Schetyny, stwierdził, że jest on już skończony w PO, odbywa się teraz jego "ubój rytualny".
W opinii Kurskiego, to, co zrobiła PO, to nic innego jak próba "przypudrowania ordynarnej korupcji politycznej".
Praca za głos
W poniedziałek "Newsweek" opublikował nagranie rozmowy z kulisów zjazdu PO na Dolnym Śląsku.
Wynika z niego, że poseł Norbert Wojnarowski, zwolennik Protasiewicza obiecywał jednemu z delegatów, Edwardowi Klimce załatwienie stanowiska w KGHM - w zamian za oddanie głosu na Protasiewicza.
Wojnarowski zaprzeczył w środę, by proponował pracę Klimce, powołując się na wpływy Protasiewicza. Jak twierdził, opublikowany tekst został "wyrwany z kontekstu". W środę "Newsweek" opublikował kolejne nagranie, tym razem film. Według informacji tygodnika poseł Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski mieli namawiać delegata do głosowania na Protasiewicza, a w zamian sugerować, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek.
Według "Newsweeka" delegatem, którego namawiano do poparcia Protasiewicza, jest Paweł Frost, szef koła PO w Legnicy i tamtejszy radny, z zawodu tłumacz przysięgły, zwolennik Schetyny.
Zarząd krajowy PO zdecydował jednak, że nie będzie powtórki wyborów na Dolnym Śląsku. Zawieszeni zostali jedynie: Edward Klimka, Paweł Frost, Norbert Wojnarowski, Michał Jaros i Tomasz Borkowski. Zajmie się nim sąd partyjny.
Autor: MAC//bgr / Źródło: tvn24