W Gorzowie Wielkopolskim samochód wjechał w konia. Na miejsce przyjechała policja, za chwilę pojawił się także weterynarz i nakazał policjantom zastrzelić zwierzę. Niektórzy świadkowie mają pretensje do policji i twierdzą, że nie powinien strzelać.
Nie wiadomo, czy koń przeżyłby ten wypadek. Obrażenia po zderzeniu z samochodem musiały być poważne. Śmierć miała mu ulżyć. Pytanie, czy na pewno egzekucja była konieczna. A jeśli nawet - czy w takich okolicznościach?
Dziecko na to wszystko patrzy. Usłyszeliśmy strzał. Przecież to jest naprawdę porażka. Jak teraz mi dziecko uśnie w nocy, skoro on już teraz płacze. Naprawdę to jest chore Świadek zdarzenia
- Dziecko na to wszystko patrzy. Przecież to jest naprawdę porażka. Jak teraz mi dziecko uśnie w nocy, skoro on już teraz płacze. Naprawdę to jest chore - mówi świadek zdarzenia.
Ale jak tłumaczy policja, taka była decyzja lekarza weterynarii, który akurat przejeżdżał tą trasą. - Według jego opinii obrażenia tego zwierzęcia były tak rozległe, że musiało zostać uśmiercone - mówi podkom. Marcin Maludy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
"Należało dołożyć więcej starań"
Weterynarz twierdzi, że konsultował się przez telefon z lekarzem powiatowym. Miał zrobić wszystko co można, by pomóc zwierzęciu. Na końcu kazał jednak policjantowi strzelać.
Był wstrzymany ruch i obyło się to w sposób bezpieczny Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji
Ale główny lekarz weterynarii zastanawia się, dlaczego konia nie uśpiono. Ustawa o ochronie zwierząt pozwala wprawdzie strzelać policjantom do umierających zwierząt i skracać ich ból, ale nie na oczach ludzi. - Jeżeli nie był odizolowany cały most i wykonano to w obecności dzieci, to tutaj niezbyt było to prawidłowo zrobione. Należało dołożyć więcej starań - Janusz Związek, Główny Lekarz Weterynarii
- Przede wszystkim policja dbała o to, aby nikt przypadkowy nie ucierpiał. Był wstrzymany ruch i obyło się to w sposób bezpieczny - zapewnia Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Właścicielowi stada trudno mówić o wypadku. Dostał mandat za niedopilnowanie zwierząt. Przede wszystkim stracił 12 letnią klacz, której już raz uratował życie. - To są konie sportowe i właśnie jeden z lepszych koni, który miał już nogę jedną złamaną, podleczony i stało się jak się stało. Rzecz zła, że na oczach tych osób - mówi Lech Skrzypek, właściciel koni.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN