Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w kierunku "bezprawnego pozbawienia wolności" trzech Polaków na Białorusi, "dokonanego ze szczególnym udręczeniem". Mężczyźni zostali zatrzymani w sierpniu podczas protestów w Mińsku, które wybuchły po wyborach prezydenckich.
Śledztwo w sprawie zatrzymania polskich obywateli na Białorusi prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie. Postępowanie, o którym poinformowano w poniedziałek, zostało wszczęte z urzędu 26 sierpnia. "Śledztwo prowadzone jest w kierunku bezprawnego pozbawienia wolności dokonanego ze szczególnym udręczeniem, które miało miejsce w okresie od 10 do 13 sierpnia 2020 roku w Mińsku, w Republice Białorusi. Pokrzywdzeni to trzej obywatele Rzeczypospolitej Polskiej" - przekazał dział prasowy Prokuratury Krajowej.
Jak informuje prokuratura, przestępstwo pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem zagrożone jest karą do 15 lat pozbawienia wolności.
"15 godzin bicia, torturowania, zastraszania"
Trzej obywatele Polski zostali zatrzymani 11 sierpnia podczas trwających w Mińsku protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Interweniowało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Mężczyźni 13 sierpnia wyszli na wolność. Dzień później dwóch z zatrzymanych Polaków wróciło do Warszawy. Po przylocie rozmawiali na lotnisku z dziennikarzami.
- Zamknięto nas w jakiejś piwnicy, sala gimnastyczna to była, tam były setki ludzi. Zaczęło się katowanie, to były tortury kilkunastogodzinne - relacjonował Kacper Sienicki.
- 15 godzin bicia, torturowania, zastraszania. To nie był tylko nasz los. Myślę, że przez tę salę przeszło łącznie co najmniej tysiąc osób - powiedział Witold Dobrowolski.
Czytaj więcej: "Grożono, że jak tylko ruszymy głową, to nam wybiją wszystkie zęby"
O swych przeżyciach opowiadał także trzeci z zatrzymanych, Patryk Jaracz. - Obok mnie kucał człowiek, któremu z głowy ciekła krew. Kazali nam klęczeć pod ścianą z rękoma wyciągniętymi przed siebie - powiedział. - Po jakiejś godzinie wprowadzili nas do karceru. Zorientowali się, że jestem Polakiem. Poczułem ulgę, pomyślałem, że może nic mi się nie stanie, ale spędzałem tam kilka godzin klęcząc, z rękoma zaciągniętymi za plecy - relacjonował Jaracz.
Czytaj więcej: "Spełniono wszelkie warunki, żeby te zatrzymania traktować jako tortury"
Autorka/Autor: ads//rzw
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara