Dzięki śledczemu Franciszkowi Stefaniukowi (PSL) udało się ustalić, że prezes PiS chciałby grać w golfa, ale nie potrafi. Jarosław Kaczyński sam przyznał się do winy, że ma kłopoty z zapamiętywaniem nazwisk. Poseł PO Jarosław Urbaniak zamartwiał się jednak czymś innym... czy w ustaleniu prawdy o aferze może przeszkodzić za duża liczba niszczarek w CBA? Niejako na boku, bo w kuluarach Kaczyński potwierdził, że jest osobą z poczuciem humoru. Choć przesłuchanie byłego premiera jest może mało merytoryczne, ale rewelacji w nim sporo.
Jaka jest najlepsza informacja dnia dzisiejszego, przynajmniej według posła Arłukowicza? Fakt, że Jarosław Kaczyński potrafi się uśmiechnąć. - Dziękuję bardzo - odpowiedział oczywiście uśmiechnięty prezes PiS. - (W Sejmie - przyp.) często jest zabawnie, poza tym mam bardzo dowcipnych sąsiadów.
Spytany przez dziennikarzy w kuluarach o sugestię Arłukowicza, że ma poczucie humoru, powiedział: - Ja nie ukrywam, że wielokrotnie już mi to mówiono.
Wyznania Arłukowicza na tym się jednak nie skończyły. Poseł przynał bowiem, że często rozmawia z posłami PiS. - Od dawna po cichu, trochę w tajemnicy przed panem, toczymy (z posłami PiS - przyp.) dyskusje o polskiej prawicy i polskiej lewicy.
Ale za zaproszenie do partii Kaczyńskiego, poseł Lewicy grzecznie... podziękował.
Kłopoty z przestawieniem
Jako ostatni pytania Kaczyńskiemu zadawał Franciszek Stefaniuk. - Nie będę pytał o przejęcie władzy. Panie premierze... tak nie mogę się przestawić z tych pytań, które zadawaliśmy poprzednio. Aż mi się ciśnie na usta żeby zapytać pana, czy pan grał w golfa? - zapytał poseł PSL-u, a sala wybuchnęła, nie pierwszy raz po słowach Stefaniuka, śmiechem.
- Panie marszałku. Z przykrością muszę powiedzieć, że nie, chociaż bardzo bym chciał umieć grać w golfa i mieć takie możliwości. Ale nie mam, nie umiem i to jest już chyba stan stały - odpowiedział rozbawiony Kaczyński.
- No ja też nie. Widzi pan jaka to niesprawiedliwość... - pożalił się, ku uciesze pozostałych członków komisji, poseł PSL. Wtedy dał o sobie znać przewodniczący Mirosław Sekuła. - Proszę o pytania - zaapelował. - Pozwolę sobie na takie rozluźnienie, bo jak inni grają w golfa to wcale nie jest to śmieszne - podsumował marszałek Stefaniuk.
Kiedy zapytał o to, kto w rządzie PiS sprawował nadzór nad Totalizatorem Sportowym znów zrobiło się poważnie...
Zdrowo zdystansowany
Poseł PSL sam mówi o sobie, że jest członkiem komisji najbardziej zdystansowanym do jej prac i dociekań.
Może go na przykład zabraknąć na posiedzeniu, bo odjeżdża mu pociąg. Tak było kiedy posłowie PO wyrzucali z komisji Zbigniewa Wassermanna i Beatę Kempę z PiS. Stefaniuk tłumaczył później, że nic o tym nie wiedział. Poseł Ludowców czasami niechętnie zadaje pytania, jak na przykład w czwartek podczas przesłuchania premiera, kiedy zrezygnował ze swojej pierwszej kolejki.
Dlaczego? - Chciałem dać pierwszeństwo tym, którzy są bardziej podekscytowani. Ja zachowuję obiektywny sposób i zdrowy dystans - tłumaczył później. Bywa jednak i tak, że poseł w ogóle pytań nie zadaje. Nie miał ich na przykład do Beaty Kempy, gdy ta (wykluczona wtedy ze składu komisji) zeznawała jako świadek.
MaciArewicz i ArłukIEwicz
Podczas piątkowego przesłuchania prezesa PiS atmosfera rozrzedzała się jeszcze kilka razy. Na przykład wtedy, kiedy Jarosław Kaczyński chciał skomentować jedną z wypowiedzi "posła Arłukiewicza". - Mian... - w tym momencie po twarzach członków komisji, były premier zorientował się, że przekręcił nazwisko posła Lewicy. - Ar-łu-ko-wi-cza - poprawił czujny jak zwykle przewodniczący Sekuła. - No tak chciałem powiedzieć. Jeżeli zostało to inaczej usłyszane, to przepraszam - odparł Kaczyński. - Panie premierze w ogóle się nie gniewam. Nie jest pan pierwszy. Poseł Palikot przez trzy lata się nie nauczył - wtrącił się Arłukowicz.
Po tych słowach Jarosław Kaczyński podzielił się z posłami śledczymi informacją, że sam bardzo długo nie mógł się nauczyć nazwiska Antoniego Macierewicza. - Zawsze uważałem, że to jest pana Maciarewicz, mimo że żeśmy się nieźle znali. Krótko mówiąc to się zdarza przy trudnych nazwiskach - podsumował. Ale w przekręcaniach nazwisk nie był to jego ostatni raz podczas przesłuchania.
Ile niszczarek może być w CBA?
Kilkadziesiąt minut później były premier rozmawiał z posłem Jarosławem Urbaniakiem o notatce Przemysława Gosiewskiego ws. "uwikłania jednego z departamentów" ministerstwa finansów w hazard. Jarosław Kaczyński przekazał ją ówczesnemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. - My to mamy w dokumentacji. Tylko, że ta notatka zginęła, bo w CBA jej nie znaleziono - mówi poseł PO. - Może pan minister Wojtyniuk (nowy szef CBA Paweł Wojtunik) nie najlepiej szukał - odpowiada prezes PiS. Podobną wątpliwością odcina się Urbaniak. - A może w CBA jest za dużo niszczarek, albo było w swoim czasie?
Po chwili wymianę zdań o tym, czyja hipoteza jest bliższa rzeczywistości, znów przerywa czuwający przewodniczący. - Proszę o powrót do trybu przesłuchaniowego - apeluje.
Przyjemności. Mmm...
"Tryb przesłuchaniowy" zaczął jednak znów wyraźnie się łamać, gdy świadek rozpoczął odpowiadanie na pytania Bartosza Arłukowicza "o przyjemności". Poseł zapytał, czy są jakieś inne - oprócz hazardu - sfery życia publicznego, które zdaniem świadka leżą w naturze człowieka, sprawiają mu dużo przyjemności, a które państwo powinno zapewnić. - Pan mówi o przyjemnościach grzesznych, tak? - dopytywał prezes PiS.
Następnie przyjemności pogrupował na pożyteczne i niepożyteczne. Pożyteczne to na przykład sport. - O ile nie stosuje się dopingu - precyzował Jarosław Kaczyński. Do grzesznych były premier zaliczył z kolei picie alkoholu. - Otóż alkohol jest szkodliwy (poseł Arłukowicz przytaknął). Niemniej są niektórzy ludzie, choć nigdy nie ośmieliłbym sądzić, że pan poseł, którzy to lubią. W związku z tym państwo musi coś z tym zrobić. Z jednej strony nie może tego puścić od tak, bo miałoby to bardzo negatywne skutki, a z drugiej trudno wprowadzać prohibicję. Zawsze kończyło się to niedobrze - przypominał prezes PiS.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24