Szef klubu PO pospieszył się zapowiadając na dniach wniosek o Trybunał Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry? Niewykluczone, wszak nawet w samej Platformie niewielu, poza Rafałem Grupińskim, o takim planie wiedziało. Co gorsze - nie wiedział o tym szef partii, premier Donald Tusk. W Platformie słychać głosy, że jego złość była spora, co skrupulatnie próbują wykorzystać inni politycy, rywalizujący o wpływy u lidera PO.
Jarosław Kaczyński zawsze jednoczył PO. Wyzwalał w niej wolę walki, jednak tym razem ją podzielił.
Przed Trybunałem Stanu prezesa Kaczyńskiego chce postawić szef klubu PO Rafał Grupiński. Zapowiada, że wniosek trafi do komisji za 9 dni. Ale, że ogłasza to sam, bez wiedzy szefa, to po spotkaniu z nim musi się z tego wycofać. - Będziemy zapewne trochę dłużej nad nim pracować ze względu na postulat, żeby bardzo starannie przejrzeć rekomendację pod względem konstytucyjnym - tłumaczy Grupiński.
To potknięcie natychmiast na zamkniętym zarządzie partii wykorzystują przeciwnicy Grupińskiego, w tym marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Ona i jej stronnicy zgłaszają pretensje, że wniosek "wyszedł" za wcześnie i że bez konsultacji.
- Na szczęście w Polsce jest tak, że to nie zarządy partyjne decydują o tym, czy ktoś staje przez Trybunałem Stanu, czy nie - uciął dyskusje premier Donald Tusk.
Jednak to premier Tusk, a nie przewodniczący Grupiński zadecyduje, kiedy taki wniosek się pojawi. A cała sytuacja pokazuje, że w PO sytuacja jest napięta, bo walczą ze sobą poszczególne partyjne frakcje. - Ten wniosek jest elementem walki frakcyjnej, ale tu nie chodzi o walkę, tu chodzi o przyzwoitość - podkreśla poseł SLD Grzegorz Napieralski.
Ale walka trwa i to nie tylko na tym froncie. Po odejściu posła Gibały do Palikota w klubie huczy i o kolejnych odejściach, i o tym że przewodniczący Grupiński nie radzi sobie z kontrolą nad klubem. Jednak dopóki koalicja trwa i Platforma ma władzę, dopóty partia się nie rozpadnie.
Źródło: tvn24