Satelity rozpoznawcze i najnowocześniejsze bojowe samoloty bezzałogowe – to najważniejsze punkty ogłoszonego w czwartek planu zakupów uzbrojenia i wyposażenia polskich sił zbrojnych. Projektowi rozpoczęcia wojskowej obecności w kosmosie towarzyszy niewyobrażalna kwota 524 miliardów złotych do wydania na modernizację wojska do 2035 roku. Eksperci przypominają, że realia budżetowe i rozwój techniki mogą pokrzyżować te plany.
Chodzi o Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2021-2035 z uwzględnieniem także roku 2020. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podpisał go w czwartek w jednostce wojskowej w warszawskiej dzielnicy Wesoła. Przy okazji poinformował, że tego samego dnia podpisał także inne dokumenty: plan inwestycji budowlanych i plan zakupu środków materiałowych (dotyczy zakupów paliwa i tym podobnych towarów), a także program rozwoju sił zbrojnych, mimo że zgodnie z przepisami wszystkie trzy wymienione plany powinny były powstać na podstawie przyjętego wcześniej programu rozwoju sił zbrojnych.
Po raz pierwszy przyjęte przez MON plany sięgają 15 lat do przodu - do tej pory obowiązywała perspektywa 10-letnia. Zmienił się jednak sposób planowania w NATO (programy zbrojeniowe trwają coraz dłużej), a plany wszystkich sojuszników są ze sobą zsynchronizowane i aktualizowane co cztery lata. Oznacza to, że o ile najnowszy plan obejmuje lata 2021-35, o tyle kolejny powinien obejmować okres od 2025 do 2039 roku.
Mimo to najnowszy plan modernizacji jest już drugim, jaki w tym roku podpisał minister Błaszczak. W lutym minister podpisał dokument obejmujący okres rozpoczęty w roku 2017 i sięgający do 2026 roku. Za opóźnienie odpowiada przede wszystkim poprzedni minister Antoni Macierewicz i jego ekipa, która skupiła się na przeprowadzeniu przede wszystkim strategicznego przeglądu obronnego, który jednak nie miał umocowania w ustawach. Sprawiło to, że wojsko musiało się spieszyć z niektórymi zakupami, bo nie było podstaw prawnych, by wydawać środki budżetowe później niż do końca roku 2022, kiedy kończył się poprzedni plan, przyjęty jeszcze przez rząd PO-PSL.
Ponad pół biliona złotych
Najnowszy plan został ogłoszony tuż przed planowanymi na niedzielę wyborami parlamentarnymi. Nie zabrakło więc akcentów związanych z kampanią wyborczą. Błaszczak podkreślił, że przez ostatnie cztery lata w sprawie modernizacji zrobiono bardzo dużo. Rządom PO-PSL zarzucił, że zostawiły siły zbrojne w takim stanie, który "zaskoczyłby każdego".
Minister poinformował też, że nowy plan obejmuje wydatki na kwotę 524 miliardów złotych, co odpowiada około 133 miliardom dolarów przeznaczonych na nowe uzbrojenie i wyposażenie dla żołnierzy. Dodał, że dzięki uchwalonej w 2017 roku ustawie, która przewiduje stopniowy wzrost wydatków obronnych, Wojsko Polskie będzie dysponowało budżetem modernizacyjnym w wysokości ponad 24 miliardów złotych w 2025 roku i 50 miliardów w 2025 roku. Dla porównania, w projekcie przyszłorocznego budżetu MON na modernizację zaplanowano niecałe 15 miliardów, a cały budżet obronny ma wynieść niemal 50 miliardów. Natomiast plan na lata 2017-26, który Błaszczak podpisał w lutym, przewidywał łączne wydatki na poziomie 185 miliardów złotych.
Nowy plan modernizacji składa się z ponad dwóch tysięcy pozycji. Kluczowy – jak mówił Błaszczak – jest znany i realizowany program Harpia, w którego ramach MON zamierza kupić w Stanach Zjednoczonych 32 samoloty wielozadaniowe najnowszej generacji F-35. Niedawno na zakup zgodziły się władze w Waszyngtonie, a w czwartek Błaszczak występował na tle makiety F-35 w skali 1:1 oraz innego uzbrojenia i sprzętu zakupionego niedawno lub planowanego do pozyskania przez MON.
Harpia i jej szpon
Nowością jest ogłoszony w czwartek program Harpi Szpon, czyli pozyskanie bojowych bezzałogowców, które mają wspomagać samoloty F-35 jako tzw. lojalni skrzydłowi. Dziś w lotnictwie zadania wykonują zwykle dwie maszyny – dowódca i jego skrzydłowy. Rozwojowi najnowszych samolotów, takich jak F-35, towarzyszą koncepcje, by skrzydłowym był dron. Zwiększa to możliwości uderzeniowe i bezpieczeństwo pilotów. – Pod kontrolą pilota dron będzie mógł wykonać uderzenie na dobrze chronione obiekty przeciwnika, na przykład w głębi jego ugrupowania, nie wystawiając pilota na zagrożenie. Użycie tych systemów, będących połączeniem powietrznych platform załogowych i bezzałogowych, zwiększy także możliwość rażenia poprzez przenoszenie różnorodnych typów kierowanych pocisków rakietowych czy bomb – mówił Błaszczak.
– Chodzi o projekty, które już są prowadzone na Zachodzie, a związane są z tym, że z tymi najnowszymi załogowymi maszynami bojowymi mają współpracować samoloty bezzałogowe, a stopień współdziałania ma być wysoki. Można powiedzieć, że liderem takiego ugrupowania będzie pilot, który będzie zasiadał w samolocie bojowym, w tym przypadku F-35, natomiast niebezpieczne misje, związane z zagrożeniem, będą wykonywać te bezzałogowce. Są to koncepcje, które dopiero będą wprowadzane. Sięgają dużo dalej niż samo hasło F-35. Wielu mówi o tym, że samoloty załogowe ciągle stanowią ważny element lotnictwa bojowego, ale bezzałogowce będą przyszłością. Tutaj rozmawiamy o bezzałogowcach, które mają mieć możliwości przynajmniej zbliżone do dzisiejszych samolotów załogowych. Tych bezzałogowców na pewno nie można porównać do rozwiązań, jakie są dzisiaj w służbie – tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa".
Minister poinformował również, że w planach jest zakup dodatkowych samolotów F-16, które uzupełnią 48 maszyn pozyskanych na początku XXI wieku.
Satelity rozpoznawcze dla wojska
Drugi priorytet, na który zwracał uwagę Błaszczak, to program Obserwator, który zakłada kompleksowy rozwój zdolności do wielopoziomowego i zintegrowanego rozpoznania satelitarnego i obrazowego. – Siły zbrojne pozyskają satelity, mikrosatelity, samoloty rozpoznawcze oraz całą gamę dronów, których efekty pracy będą gromadzone i analizowane w ośrodku rozpoznania obrazowego i wykorzystywane przez żołnierzy podczas działań. Satelity będą wyposażone w sensory, umożliwiające pozyskanie obrazów. Część naziemna Obserwatora będzie składała się z systemów do obsługi i kontroli parametrów orbitalnych platformy oraz systemu obsługi i kontrolowania sensora. System będzie też współpracował z samolotami F-35 – mówił szef MON, zapowiadając, że resort chce w tym zakresie współpracować z polskimi firmami, które posiadają "częściowe zdolności" do produkcji elementów takiego systemu.
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał broni Rajmund T. Andrzejczak zaznaczył, że satelity są przykładem przechodzenia do kolejnej domeny walki, jaką jest przestrzeń kosmiczna. W NATO rozróżnia się bowiem pięć domen operacyjnych – ląd, morze, przestrzeń powietrzną oraz kosmos i cyberprzestrzeń. – Mamy tutaj aspiracje, aby systemy rozpoznawcze, czyli satelity obserwacyjne, jak również mikrosatelity, które zwiększają świadomość sytuacyjną, jak najszybciej stały się integralną częścią sił zbrojnych i systemu rozpoznawczego – powiedział generał. Zaznaczył, że bez łączności satelitarnej nie będzie efektywnego systemu dowodzenia.
Uzupełnieniem systemów rozpoznawczych ma być także pozyskanie kolejnych radarów.
Redaktor naczelny miesięcznika "Wojsko i Technika" Andrzej Kiński w rozmowie z tvn24.pl ocenił, że nacisk ma rozpoznanie jest pozytywnym aspektem nowego planu modernizacji wojska. – To jest sfera, która w naszych siłach zbrojnych jeszcze wymaga ogromnych inwestycji, a z drugiej strony jest kluczowa dla użycia praktycznie wszystkich systemów uzbrojenia, szczególnie tych dalekiego zasięgu, na które nacisk kładzie się w ostatnich latach – powiedział ekspert.
Obrona powietrzna, śmigłowce uderzeniowe, cyberwojsko...
Wśród programów, o których mówił w czwartek Błaszczak, znalazły się też przedsięwzięcia związane z obroną powietrzną. Minister wspomniał o "dalszym rozwoju" programu Wisła, czyli obrony powietrznej i przeciwrakietowej średniego zasięgu. W jego pierwszej fazie resort kupił cztery baterie amerykańskiego systemu Patriot za 4,75 miliarda dolarów. Błaszczak przypomniał też program Narew, w ramach którego wojsko ma otrzymać kilkanaście baterii przeciwlotniczych krótkiego zasięgu. – W tym programie przewiduję znaczący udział polskiego przemysłu zbrojeniowego, transfery technologii, w tym pozyskanie zdolności do produkcji rakiet – mówił.
MON zapowiada też – planowane od lat – zakupy śmigłowców uderzeniowych (program Kruk), wyrzutni HIMARS z rakietami o zasięgu sięgającym nawet 300 kilometrów (Homar), a także pozyskanie pakietu krajowych narzędzi i oprogramowania dla wojsk obrony cyberprzestrzeni (CYBER.MIL). Minister mówił też o zakupie kolejnych samobieżnych 155-mm haubic Krab i 120-mm moździerzy Rak, lekkich wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych (Pustelnik) i tego typu rakiet dla pojazdów opancerzonych.
– Nadchodzi koniec ery postsowieckich i wysłużonych bojowych wozów piechoty BWP-1 – mówił Błaszczak, odnosząc się do nowego wozu bojowego tej klasy, który od kilku lat rozwija polski przemysł (program Borsuk). Potwierdził zakup kolejnych Rosomaków (w wersji bazowej i wersjach specjalistycznych) i zapowiedział pozyskanie czołgu nowej generacji (w ramach programu Wilk). Do saperów mają trafić nowe roboty z polskiego przemysłu (Balsa) oraz mosty pontonowe i szturmowe (Daglezja). Nowych rakietowych niszczycieli czołgów (Ottokar-Brzoza) ma być kilkadziesiąt.
Mniej okrętów nawodnych, więcej podwodnych, ale używanych
Minister wspomniał też o nowym programie Groszek, który przewiduje zakup zasobników lotniczych z subamunicją automatycznie reagującą na wykryte obiekty; mają one służyć do zwalczania dużych grup nieprzyjaciela, np. pododdziałów zmechanizowanych i pancernych lub samolotów i śmigłowców na lądowiskach. Wymienił także Gladiusa, czyli program pozyskania tzw. amunicji krążącej, czyli wyposażonych w głowicę bojową bezzałgowców, które będą zdolne do dłuższego przebywania nad polem walki i uderzenia w razie potrzeby w wybrany cel.
Odnosząc się do Marynarki Wojennej, Błaszczak zapowiedział zakup w polskich stoczniach dwóch okrętów obrony wybrzeża. W programie Miecznik, który jest z tym związany, do tej pory mowa była o trzech jednostkach, ale – według ekspertów, z którymi rozmawiało tvn24.pl – tym razem chodzi o większe okręty niż do tej pory planowane. Nadal w planach jest program Orka, czyli zakup nowych okrętów podwodnych. Ponieważ nie ma już szans na to, by nowe jednostki tej klasy weszły do służby, zanim trzeba będzie wycofać stare, MON od lat zamierza pozyskać tzw. rozwiązanie pomostowe, czyli używany okręt podwodny, który zapewni ciągłość szkolenia marynarzy. W czwartek Błaszczak po raz pierwszy powiedział, że do sił morskich mają wejść dwa używane okręty podwodne, a nie jeden.
Nowością, jeśli chodzi o Marynarkę Wojenną, jest oficjalne ogłoszenie programu Murena, który oznacza pozyskanie sześciu lekkich okrętów rakietowych. Mają je zbudować polskie stocznie.
Systemy dowodzenia i walki elektronicznej
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał broni Rajmund T. Andrzejczak zwrócił ponadto uwagę na systemy dowodzenia. – Przewidujemy całkowitą digitalizację podstawowych platform bojowych, aby odejść od systemu analogowego – zapowiedział.
Generał dużo miejsca poświęcił systemom rażenia przeciwnika oraz łączności. Poinformował też na prace rozwojowe w obszarze bezpilotówców przewidziano ponad 35 miliardów złotych. Mówił też, że ćwiczenia i obserwacja otoczenia Polski nie pozostawiają wątpliwości, że niezwykle ważne są systemy walki elektronicznej, które muszą być realizowane "w bardzo wysokim tempie", by jak najszybciej znaleźć się na wyposażeniu.
"Bądźmy ostrożni"
Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa", ocenia, że diagnoza nowego planu, czyli postawienie na nowoczesne rozwiązania, jest słuszna. – Ale dużo trudniej nam idzie z konsekwencją w realizacji planów – zaznaczył. Jego zdaniem 15-letnia perspektywa planistyczna stanowi dużą niewiadomą pod względem możliwości budżetu i kompetencji polskiego przemysłu.
– Bądźmy ostrożni – mówi z kolei Andrzej Kiński z "Wojska i Techniki" – Bardzo dobrze, że ministerstwo obrony postawiło kierunki rozwoju i oszacowało możliwy budżet. Niemniej, pamiętajmy o tym, że wykonanie tego zależy i od możliwości ekonomicznych naszego kraju, i od aktualnej sytuacji geopolitycznej, gdzie pewne doraźne potrzeby, co pokazuje udział naszych sił zbrojnych w misjach w Iraku i Afganistanie, mogą postawić długofalowe plany do góry nogami.
Zdaniem Kińskiego wiele zmienić może też rozwój techniczny. – Jeżeli rzeczywiście nastąpi rewolucja w systemach bezzałogowych, chociażby lądowych, może okazać się, że inwestowanie w program Wilk, czyli nowego czołgu podstawowego może być dyskusyjne – ocenił ekspert.
Z kolei Cielma dodał, że o efektywności współczesnego wojska w dużej mierze decyduje to, czego nie widać. – Dobrze, że szef Sztabu Generalnego powiedział o takich rzeczach jak nowoczesne systemy dowodzenia, sieciocentryczność, rozpoznanie, łączność. Oczywiście ważne są nowe bojowe wozy piechoty, nowy czołg, kolejne systemy rakiet ziemia-ziemia, ale nowoczesna armia to tak naprawdę systemy teleinformatyczne, także sięgające kosmosu. Polska armia ma ambicję i powinna mieć jako jedna z większych armii w Europie, żeby mieć własne środki do prowadzenia rozpoznania z kosmosu – zwrócił uwagę Cielma.
Autor: Rafał Lesiecki (rafal_lesiecki@tvn.pl)\mtom / Źródło: tvn24.pl