Już samo odwołanie się do Rady Europy jest poważnym oskarżeniem. Jarosław Kaczyński chce, by Europa dowiedziała się, że w Warszawie nie przestrzegano europejskich standardów, że władza łamała prawo namawiając do bojkotu referendum.
Politykom PiS chodzi głównie o to, że zarówno premier, jak i prezydent namawiali warszawiaków, by nie szli na referendum. To ich zdaniem złamanie zasady bezstronności.
Nie da się?
PiS oskarża też miasto, że utrudniało głosowanie - że brakowało obwieszczeń o referendum, że zmieniano lokalizacje komisji, a na listach wyborczych brakowało nazwisk. Politycy PiS podkreślali, że to co działo się podczas referendum to "standardy białoruskie".
Jednak gdy Rada Europy rekomendowała Polsce przyjęcie rozwiązań ws. in vitro, gdy apelowała o zmiany w prawie dotyczące związków partnerskich, czy przemocy wobec kobiet, PiS tej instytucji nie chciał traktować poważnie.
Jak przekonuje szefowa biura Rady Europy w Polsce, poskarżyć można się np. na organizację wyborów do Sejmu. O referendum PiS może jedynie porozmawiać w czasie posiedzenia Rady. Nie wiadomo zatem, czy do zapowiadanej przez PiS interwencji dojdzie.
Autor: mn/jk / Źródło: tvn24