Siedmiomiesięczna dziewczynka - Julia W. - została we wtorek pogryziona przez rottweilera w podwarszawskim Sulejówku. Nie udało jej się uratować.
Jak poinformował nadkomisarz Marcin Szyndler rzecznik Komendy Stołecznej Policji, do tragedii doszło, gdy dzieckiem pod nieobecność rodziców (byli w pracy) zajmowali się dziadkowie.
Z ustaleń policjantów wynika, że najpierw poszli z dziewczynką na spacer. Gdy wrócili, wózek ze śpiącym dzieckiem zostawili przed domem. Przy dziewczynce był dziadek, w pewnym momencie jednak wszedł na chwilę do domu.
- Gdy zauważył przez okno, że wózek jest wywrócony wybiegł. Okazało się, że pies - rottweiler zaciągnął dziecko do swojego kojca" - powiedział Mariusz Mrozek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji
Dziadkowie wezwali pogotowie. Dziewczynkę przewieziono do szpitala; tam po półgodzinie zmarła.
- Z relacji jej ojca i dziadka wynika, że pies miał być zamknięty w kojcu. Wyjaśniamy, w jaki sposób się wydostał, czy kojec był należycie zabezpieczony. Ustalamy, czy doszło do jakiegoś zaniedbania, czy był to nieszczęśliwy wypadek -podkreślił Mrozek.
Rottweiler był w rodzinie od kilku lat. Według dziadka i ojca dziewczynki, pies był spokojny. - Do nas również nie docierały żadne sygnały np. od sąsiadów rodziny, aby pies zachowywał się wobec kogokolwiek agresywnie. W tej chwili został przewieziony do weterynarza na obserwacje - dodał Mrozek.
Dziadkowie dziewczynki i jej rodzice są w szoku
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24