Unijny budżet na najbliższe siedem lat (2014-2020) po raz pierwszy w historii będzie mniejszy od poprzedniego. Polska dostanie jednak z niego najwięcej środków. Będziemy też największym beneficjentem polityki spójności. Mniej niż oczekiwano w kraju przypadnie nam środków ze Wspólnej Polityki Rolnej, choć suma ta i tak przekracza tę przysługującą nam w obecnie obowiązującym budżecie.
Zgodnie z ustaleniami szczytu w Brukseli, budżet UE na lata 2014-20 wyniesie 997 mld euro, z czego Polska wywalczyła aż 105,8 mld euro (441 mld zł). W poprzednim budżecie na lata 2007-2013 było znacznie więcej środków, bo aż 1035 mld euro i wówczas Polska dostała mniej niż obecnie udało się wywalczyć, bo 101,5 mld euro.
Komisja Europejska pierwotnie, w 2011 r. oferowała nam z budżetu 111,5 mld euro.
Jeśli przyjęty w piątek przez przywódców unijnej "27" budżet wejdzie w życie, Polska wciaż jednak będzie największym beneficjentem unijnych środków:
Z ogółu funduszy spójności na wyrównywanie poziomu rozwoju między krajami i regionami UE trafi do nas najwięcej, bo aż 23 proc. środków, co daje 72,9 mld euro (303,6 mld zł). W poprzednim budżecie pieniędzy z polityki spójności dostaliśmy mniej: 69,0 mld euro.
Korzystniejsza dla nas była propozycja Komisji Europejskiej. Według niej, miało Polsce przypaść z tej działki około 77 mld euro. Pulę tę zmniejszył Van Rompuy w trakcie nieudanych, listopadowych negocjacji - do 72,4 mld euro.
W nowym budżecie na polskie rolnictwo przeznaczone będzie 28,5 mld euro (118,8 mld zł) przez siedem lat. Więcej niż my dostaną Francja, Niemcy, Hiszpania i Włochy.
Ale w poprzedniej siedmiolatce środków ze Wspólnej Polityki Rolnej dla Polski przeznaczono jeszcze mniej, bo 26,9 mld euro.
Jedyna działka, w której tracimy w porównaniu z obecnym budżetem (o ok. 3,5 mld euro), to fundusze na rozwój wsi, czyli tzw. II filar polityki rolnej.
Urosło tylko Polsce i Słowacji
Łącznie Polska dostała o 4,5 mld euro więcej niż w latach 2007-13. Zdaniem komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego, Polska i Słowacja to jedyne kraje UE, dla których środki rosną, choć cały budżet spada.
Tym razem, pod naciskiem płatników netto z Wielką Brytanią na czele, na nową siedmiolatkę jest mniej o blisko 40 mld euro, czyli ok. 3 proc.
Budżet przewiduje wydatki na poziomie 960 mld euro w zobowiązaniach oraz 908,4 mld euro w płatnościach. Ocalone przed cięciami zostały polityka spójności i Wspólna Polityka Rolna - obie nawet zyskały w ostatniej wersji projektu budżetu. Ale wcześniej kolejne wieloletnie budżety zawsze były większe od poprzednich. Tym razem nastąpił spadek m.in. w wyniku cięć w funduszu na wielkie projekty infrastrukturalne Connecting Europe (o 10 mld euro) i na unijną biurokrację (o 1,5 mld euro), tak nielubianą przez Brytyjczyków.
PE grozi wetem
Prowadzone przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya brukselskie negocjacje w różnym gronie trwały od czwartkowego poranka do godzin popołudniowych w piątek, kiedy to szef Rady Europejskiej ogłosił porozumienie na Twitterze. "Warto było na to czekać" - napisał. Wcześniej przez wiele godzin odkładał ogłoszenie propozycji porozumienia, którego założenia chciał najpierw wynegocjować z poszczególnymi przywódcami. Uzgodnione ogólne pułapy wydatków przedstawił dopiero w piątek nad ranem po całonocnym maratonie rozmów. Potem nastąpiła krótka i jedyna przerwa na odpoczynek przywódców. Sesję plenarną, która doprowadziła do ostatecznego porozumienia, Van Rompuy zwołał dopiero po godz. 15 w piątek.
Teraz budżet idzie do Parlamentu Europejskiego, który jednak grozi wetem. Po pomyślnym zakończeniu negocjacji Van Rompuy przestrzegał PE, który zawsze opowiadał się za jak największym i najbardziej ambitnym budżetem, przed lekkomyślnym odrzuceniem uzgodnionego porozumienia. Groźbę weta wysunęły wspólnie największe frakcje PE: chadeków, socjalistów, liberałów i Zielonych. Ich liderzy oświadczyli, że PE nie może zaakceptować piątkowego porozumienia w obecnej formie, i wskazali, że dopiero teraz rozpoczną się prawdziwe negocjacje. Wyrazili zdziwienie, że "przywódcy UE zgodzili się na budżet, który mógłby doprowadzić do deficytu strukturalnego", nawiązując do różnicy między płatnościami a zobowiązaniami, która przekracza 50 mld euro.
Autor: mon//kdj / Źródło: tvn24.pl, PAP