Grają rolę osobiste przekonania Jarosława Kaczyńskiego, ale bez wątpienia grają też rolę różne rachuby polityczne. Moim zdaniem to jest jeden z elementów swego rodzaju gry z opozycją - powiedział w "Kropce nad i" poseł Koalicji Obywatelskiej profesor Paweł Kowal, komentując zapowiedź projektu ustawy Prawa i Sprawiedliwości dotyczącego ochrony zwierząt. Odnosząc się do głosów krytyki, które padły pod adresem projektu doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz przyznał, że nie wie, czyje stanowisko przeważy. - Nie analizowałem tej sprawy, jak to zwykle bywa w takich przypadkach diabeł może tkwić w szczegółach - podkreślił.
Zakaz hodowli zwierząt futerkowych, wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, utworzenie rady ds. zwierząt przy ministerstwie rolnictwa - to ramowe założenia zapowiadanego projektu ustawy autorstwa Prawa i Sprawiedliwości, dotyczącego zwiększenia ochrony zwierząt. Ma on zostać złożony w Sejmie w tym tygodniu.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówiąc o projekcie tzw. "piątki dla zwierząt" przekonywał, że "to jest ustawa, którą z całą pewnością poprą w Polsce wszyscy dobrzy ludzie". - Jestem o tym przekonany - dodał.
Krytyczne wobec tego pomysłu zdanie wyraził w Radiu Maryja hodowca zwierząt futerkowych Szczepan Wójcik. Mówił, że czuje się "zdradzony przez Prawo i Sprawiedliwość" oraz że "PiS wbił nóż w plecy polskiemu rolnictwu".
Kowal: nauczyło mnie życie, że na końcu i tak wygra racja księdza Rydzyka
O tej sprawie dyskutowali w "Kropce nad i" w TVN24 poseł Koalicji Obywatelskiej profesor Paweł Kowal i doradca prezydenta Andrzeja Dudy, profesor Andrzej Zybertowicz.
Zdaniem Kowala, w kontekście propozycji PiS "oczywiście grają rolę osobiste przekonania Jarosława Kaczyńskiego, ale bez wątpienia grają też rolę różne rachuby polityczne". - Moim zdaniem to jest jeden z elementów swego rodzaju gry z opozycją. Bo Jarosław Kaczyński zawsze, kiedy pokazuje się z kotem albo w jakimś kontekście ze zwierzętami, albo z projektem ustawy - bo to przecież nie jest pierwsza taka sytuacja - to chce zyskać trochę sympatii - ocenił. - Chce wysłuchać tych miłych słów, szczególnie od wrażliwych przecież na punkcie doli zwierząt posłów Lewicy - mówił dalej.
Zastrzegł, by poczekać na projekt nowego prawa, "bo na razie projektu nie ma, nawet koncepcji nie ma". - Jest tylko pięć punktów - zauważył.
- Nauczyło mnie życie, żeby za wcześnie nie bić brawa, nauczyło mnie życie, żeby takie trudne tematy rozwiązywać w dialogu społecznym, ale przede wszystkim mnie nauczyło, że na końcu i tak wygra racja księdza (dyrektora Radia Maryja, Tadeusza - przyp. red.) Rydzyka - kontynuował Kowal.
Przyznał, że ma wrażenie, iż "ten projekt jest – tak, jak dwa czy trzy lata temu – używany też trochę do dezintegracji opozycji". - Do tego, żeby pokazać, że opozycja popiera władzę, a władza i tak potem zrobi po swojemu. Na razie zresztą nie ma o czym mówić, bo nie ma projektu - dodał.
Wtorkowa zapowiedź nowego prawa, to kolejny już projekt PiS dotyczący zwiększenia ochrony zwierząt. W listopadzie 2017 roku posłowie PiS wnieśli do Sejmu projekt ustawy o ochronie zwierząt. Zakładał on wzmocnienie ochrony prawnej zwierząt, wprowadzenie obowiązku znakowania psów i utworzenie centralnego rejestru, zakaz hodowli zwierząt na futra i wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Podpisał się pod nim m.in. prezes partii Jarosław Kaczyński. Ostatecznie prace nad projektem zostały zawieszone.
"Diabeł może tkwić w szczegółach"
Zybertowicz przyznał, że "nie wie", czyje stanowisko przeważy w kwestii projektu ustawy, ponieważ "nie analizował tej sprawy". - Nie analizowałem tej sprawy, jak to zwykle bywa w takich przypadkach diabeł może tkwić w szczegółach, to znaczy w konkretnych zapisach ustawowych - ocenił.
Jak mówił, "dopiero po tym, jak zobaczymy konkretne rozporządzenia, jakieś konkretne zapisy ustawowe, to będzie można ocenić i przewidywać coś".
Pytany, czy ewentualne rozbieżne stanowiska wobec tej sprawy koalicjantów PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy mogą mieć wpływ na toczące się rozmowy o rekonstrukcji rządu, Zybertowicz odparł: - Odpowiem jak rabin: będzie albo nie będzie miało wpływu.
"Przez cywilizację zachodnią przewija się pewien kryzys i przewija się walec chorej socjotechniki lewackiej"
Profesor Zybertowicz był również pytany, czyje - jego zdaniem- racje zwyciężą w rozmowach koalicyjnych toczących się w obozie rządzącym. Jak mówiła prowadząca program Monika Olejnik, lider Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości i prokurator generalny Polski Zbigniew Ziobro chciałby pewnej "wojny kulturowej", natomiast szef Porozumienia Jarosław Gowin deklaruje, że w takim programie nie chce mieć udziału.
Zybertowicz ocenił, że - po pierwsze - "w takich uzgodnieniach koalicyjnych po okresie ucierania następuje zazwyczaj kompromis". - Po drugie, nie sądzę, żeby Zbigniew Ziobro chciał wojny kulturowej. On jest zdecydowany przeciwstawić się agresji kulturowej, która jest wobec Polski wywierana. Jest raczej za tym, żeby środki defensywne były wyraźne - dodał. Mówił, że "nie sądzi, żeby Zjednoczona Prawica inicjowała jakąkolwiek wojnę kulturową". - Zjednoczona Prawica chroni substancję konserwatywną, chroni tradycję chrześcijańską. Jest stroną defensywną cały czas - uznał.
Zybertowicz przekonywał również, że "cywilizacja łacińska kruszeje". - To nie chodzi tylko o Polskę - dodał.
Jego zdaniem "przez cywilizację zachodnią przewija się pewien kryzys i przewija się walec chorej socjotechniki lewackiej". - On dociera także do Polski i musimy się temu przeciwstawić - ocenił doradca prezydenta.
- Efektem tej poprawności politycznej jest lęk wielu profesorów na uniwersytetach Zachodu, żeby badać różne wymiary życia społecznego - mówił dalej Zybertowicz. Jego zdaniem jest to również "sytuacja, w której na bazie niepotwierdzonych ustaleń na temat ludzkiej natury buduje się daleko rozbudowane projekty przemiany społecznego świata".
- Ten proces się dzieje w cywilizacji zachodniej. On powoduje odejście od korzeni cywilizacji łacińskiej i Polska ma szansę się przed tym uchronić - dodał.
"Zachód wiele razy był w kryzysie i wychodził z tego z sukcesem"
Profesor Kowal zgodził się z opinią, że "Zachód jest w kryzysie". - Ale po co my jesteśmy, jako Polacy? My jesteśmy po to, żeby dolewać oliwy do ognia? Czy my jesteśmy po to, żeby zastanawiać się poważnie nad tym, jak z tego kryzysu Zachodu wyjść? - pytał.
Jak zauważył, "Zachód wiele razy był w kryzysie i wychodził z tego z sukcesem". - To nam mówi historia ostatnich tysiąca lat - dodał.
Jak mówił Kowal, Zachód "jest na przykład w demograficznym kryzysie, to jest dzisiaj najpoważniejszy kryzys". - Nasze miejsce cywilizacyjne jest na Zachodzie i nasza dola polega na tym, że kiedy Zachód jest w kryzysie i widzimy na przykład kryzys instytucjonalny Unii Europejskiej - bo on jest - to my mamy się włączyć do tego, żeby zgłaszać propozycje, jak to uzdrowić. A nie fragmentować dalej i rozwalać Unię Europejską - kontynuował. I dodał: - Mnie naprawdę strasznie to złości, że kolejny tydzień – (to - red.) jakaś taka maniera po wyborach prezydenckich - rozmawiamy o sytuacji wewnętrznej w obozie władzy, a jeśli już o czymś innym, to o wojnach ideologicznych.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24