Sędzia Beata Morawiec, była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, została wezwana przez Prokuraturę Krajową jako świadek w związku ze śledztwem dotyczącym wykorzystywania Pegasusa - podaje "Gazeta Wyborcza". Jak pisze, była inwigilowana za czasów rządów PiS. - Spodziewałam się, że wobec mnie tamta władza też mogła zastosować to oprogramowanie, bo byłam osobistym wrogiem Zbigniewa Ziobry - powiedziała Morawiec.
"Wyborcza" informuje, że Beata Morawiec potwierdziła, że dostała wezwanie do Prokuratury Krajowej jako świadek w postępowaniu dotyczącym "legalności, zasadności i prawidłowości wykorzystywania przez funkcjonariuszy publicznych oprogramowania Pegasus". Ma zostać przesłuchana pod koniec maja.
"GW" zaznacza, że Morawiec znalazła się tym samym wśród 31 osób, do których prokuratura skierowała wezwania. Pisze, że "to pierwsza ujawniona sędzia, którą w nielegalny sposób tropiono tym oprogramowaniem".
Morawiec: byłam osobistym wrogiem Ziobry
- Z jednej strony jestem wstrząśnięta tym, że rządzący posunęli się do tego, by inwigilować sędziów i inne osoby w taki sposób. Ale z drugiej strony spodziewałam się, że wobec mnie tamta władza też mogła zastosować to oprogramowanie, bo byłam osobistym wrogiem Zbigniewa Ziobry - mówi sędzia w rozmowie z "Wyborczą". - Bo to ja w świetle kamer otwarcie powiedziałam: "Nie zgadzam się". I znalazłam się na jego celowniku - dodaje.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", sędzia "na razie nie wie, w jakim okresie mogła być inwigilowana Pegasusem i na jaką skalę zastosowano wobec niej to oprogramowanie", bo z lakonicznego wezwania do prokuratury to nie wynika.
Dodaje, że Morawiec "nie wyklucza podjęcia kroków prawnych w związku z nielegalnym inwigilowaniem jej, ale ostateczne decyzje pozostawia sobie po poznaniu materiałów".
Morawiec "ofiarą czystek" w czasie rządów PiS
Jak podkreśla "Gazeta Wyborcza" sędzia Morawiec jako jedna z pierwszych "padła ofiarą czystek", jakich ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dokonał w krakowskich sądach. Pod koniec 2017 roku odwołał ją z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie bez podania przyczyny.
Morawiec wytoczyła reprezentującemu Skarb Państwa ministrowi sprawiedliwości proces cywilny. Zarzuciła, że w komunikacie resortu z 2017 roku informującym o jej odwołaniu ze stanowiska podano niezwiązane w żaden sposób z nią informacje o zatrzymaniach w ramach śledztwa dotyczącego korupcji w krakowskich sądach. Wygrała w obu instancjach, sąd nakazał ministrowi przeproszenie sędzi.
"GW" przypomina, że w czasach rządów PiS próbowano postawić jej zarzuty karne rzekomego przyjęcia łapówki w postaci telefonu komórkowego. Drugi zarzut dotyczył zlecenia przygotowania analizy "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego". Według prokuratury Morawiec w 2013 roku miała wziąć za nią 5 tysięcy złotych i jej nie przygotować.
Sędzia od początku zaprzeczała zarzutom prokuratury. Próbowano uchylić jej immunitet, ale ostatecznie Sąd Najwyższy nie zgodził się na to.
Źródło: Gazeta Wyborcza