Marcin Bosacki, przewodniczący senackiej komisji nadzwyczajnej do spraw Pegasusa, powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24, że cała sprawa "każe nam zadać sobie pytanie, czy żyjemy jeszcze w demokracji". - Zakładamy, że operatorem Pegasusa w Polsce były służby specjalne, prawdopodobnie CBA - dodał. Wskazał także na przesłankę, która "uprawdopodabnia" tę tezę.
W poniedziałek odbyło się pierwsze posiedzenie senackiej komisji nadzwyczajnej w sprawie inwigilacji Pegasusem. Głos w czasie debaty zabrał między innymi John Scott-Railton z Citizen Lab, które potwierdziło inwigilację Pegasusem u senatora opozycji Krzysztofa Brejzy, adwokata Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek.
Bosacki: dowiedzieliśmy się, na jaką skalę jest to inwazyjny system
Przewodniczący senackiej komisji nadzwyczajnej senator KO Marcin Bosacki był gościem "Faktów po Faktach". Mówił, że na poniedziałkowym posiedzeniu dowiedzieliśmy się kilku rzeczy.
- Pierwszą rzeczą jest to, na jaką skalę jest to inwazyjny system - powiedział. Tłumaczył, że Pegasus nie musi być wprowadzony do telefonu poprzez kliknięcie. - To odróżnia ten ultranowoczesny system od bardziej przestarzałych, że może zostać zainfekowany poprzez luki w systemach, głównie komunikatorów, (...), w taki sposób, żeby nikt nie wiedział, że w cokolwiek kliknął - wskazywał.
- Jeśli chodzi o senatora Brejzę, szefa sztabu wyborczego największej siły na opozycji w wyborach w 2019 roku, dzisiaj naukowcy z Citizen Lab potwierdzili - właściwie powiedzieli po raz pierwszy, że mogą potwierdzić, bo mają twarde dane kryminologiczne - że ściągano z niego dane. Duże ilości i w kluczowych momentach kampanii wyborczej, czyli prawdopodobnie dane związane z działalnością polityczną - mówił dalej Bosacki.
Zapytany, czy możemy w takim wypadku mówić o kradzieży tych danych, odparł: - Absolutnie.
- Zakładamy, i dzisiejsze posiedzenie komisji tę tezę bardzo uprawdopodobniło, że operatorem Pegasusa w Polsce, nazywanym "Orłem Białym/White Eagle" były służby specjalne, prawdopodobnie CBA, Centralne Biuro Antykorupcyjne - kontynuował Bosacki.
Zdaniem Bosackiego "cała sprawa Pegasusa w Polsce każe nam zadać sobie pytanie, czy żyjemy jeszcze w demokracji". - Bo jeśli żyjemy w systemie, w którym - po pierwsze - służby specjalne bez kontroli mogą wszystko, a - po drugie - mogą wpływać na wynik wyborów - to to z całą pewnością demokracja nie jest - powiedział.
Bosacki: coraz nam bliżej, niestety, do modelu państwa Putina
Przewodniczący senackiej komisji mówił również o jednym z ekspertów, który miał wziąć udział w poniedziałkowym posiedzeniu, ale odwołał swoją obecność. Chodzi o specjalistę od cyberbezpieczeństwa profesora Jerzego Kosińskiego. - On potwierdził na piśmie obecność na dzisiejszej komisji. Mniej więcej o 11 zadzwonił do mnie, że "bardzo przeprasza", był bardzo zmieszany, ale po rozmowie z przełożonymi, którzy dali mu do zrozumienia, że to będzie szkodliwe dla Akademii Marynarki Wojennej (w Gdyni - red.) zawraca, przeprasza, nie stanie przed komisją. Poprosiłem go o wyjaśnienie na piśmie, ono nie wpłynęło, ale to jest to, co ja wiem - opisał sytuację senator KO. Bosacki mówił, że według niego ktoś przekonywał eksperta, że "dla dobra jego uczelni i być może jego miejsca na tej uczelni lepiej, żeby on przed komisją senacką nie stawał". - To jest absolutnie skandaliczne. Wszyscy eksperci, urzędnicy państwowi, samorządowcy, przedstawiciele przedsiębiorstw państwowych czy uczelni mają obowiązek współpracy z wszelkimi komisjami parlamentarnymi, sejmowymi, senackimi, zwykłymi, nadzwyczajnymi - mówił dalej Bosacki. - Dla mnie wniosek z tej sprawy jest taki - coraz nam bliżej, niestety, do modelu państwa Putina, gdzie również takie rzeczy się zdarzają, że władze wykonawcze, służby specjalne i ci, którzy za nimi stoją, próbują zamienić parlament w atrapę. My na to nie pozwolimy - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24