Szef MSWiA oraz koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński oświadczył, że nie zamierza uczestniczyć w pracach senackiej komisji nadzwyczajnej do spraw nielegalnej inwigilacji Pegausem. W piśmie do szefa komisji wspomniał też o senatorze KO, który miał być ofiarą tego oprogramowania. Przekonywał, że Krzysztof Brejza występuje w śledztwie, które jest związane ze "sprawami stricte kryminalnymi". Senator odpowiedział na te słowa w liście otwartym i określił je jako "pomawiające". Skierował również kilka pytań do Kamińskiego.
Trwają prace senackiej komisji nadzwyczajnej do spraw badania nielegalnej inwigilacji Pegasusem w naszym kraju. Działająca przy Uniwersytecie w Toronto grupa Citizen Lab potwierdziła, że na liście inwigilowanych znaleźli się między innymi prokurator Ewa Wrzosek, mecenas Roman Giertych, opozycyjny senator (w czasie inwigilacji poseł i szef kampanii wyborczej KO) Krzysztof Brejza, a także lider Agrounii Michał Kołodziejczak.
Mariusz Kamiński odpowiada senackiej komisji
W środę na stronach rządowych opublikowano datowane na wtorek pismo szefa MSWiA i koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego w sprawie odpowiedzi na zaproszenie do udziału w pracach komisji z 17 stycznia. Pismo skierowane jest do szefa komisji, senatora Koalicji Obywatelskiej Marcina Bosackiego.
"Wybrane służby zajmujące się w Polsce zwalczaniem przestępczości otrzymały uprawnienia do stosowania metod kontroli operacyjnej. Konieczność stosowania takich metod jest oczywista i zrozumiała - każde państwo musi być w stanie ścigać sprawców przestępstw. W związku z rozwojem technologicznym służby muszą z kolei stale dbać o rozwój własnych możliwości w tym zakresie" - napisał na wstępie.
Kamiński przekonywał, że nie mamy tu do czynienia z działaniami nielegalnymi. Przypomniał powtarzane od początku afery Pegasusa stanowisko strony rządowej, że kontrola operacyjna w Polsce jest zarządzana przez sąd na wniosek uprawnionych do tego służb, po wcześniejszej zgodzie prokuratora.
Kamiński stwierdził, że impulsem do powołania senackiej komisji nadzwyczajnej były "doniesienia medialne dotyczące jednego z programów komputerowych, opisywanych jako narzędzie wykorzystywane w ramach kontroli operacyjnej". Przypomniał tu wydarzenia z 2014 roku, gdy CBA kupiło za 250 tysięcy euro dość podobnie działające oprogramowanie szpiegowskie.
Opinia publiczna dowiedziała się o sprawie, gdy hakerzy włamali się do włoskiego twórcy tego trojana, firmy Hacking Team. Wypłynęła wtedy lista klientów, na której widniało właśnie polskie CBA. Według informacji tvn24.pl trojana zastosowano wtedy co najwyżej dwa razy, ostatecznie go porzucając. Decyzja taka zapadła po konsultacjach z prokuratorami i sędziami, którzy ocenili, że oprogramowanie zbyt głęboko ingeruje w komputery - dając CBA pełen dostęp, włącznie z możliwością instalowania aplikacji bądź umieszczania plików. Uznano, że polskie prawo (które od tamtej pory nie zmieniło się) nie zezwala na taką formę inwigilacji.
"Nikt nie próbował wykorzystywać doniesień o domniemanych metodach i formach pracy operacyjnej dla celów politycznych, zaś politycy rządzącej wtedy koalicji PO-PSL nie dementowali tych doniesień" - ocenił z kolei Kamiński w piśmie.
Według niego "publiczne dywagacje dotyczące stosowanych lub nie metod pracy operacyjnej są szkodliwe dla Polski i mogą prowadzić do paraliżowania działania państwa w zakresie zwalczania przestępczości, m.in. korupcyjnej, szpiegostwa czy terroryzmu".
Minister stwierdził dalej, że dotychczasowe wypowiedzi członków komisji, a także uchwała ją powołująca, "dowodzą, że jedynym celem działań są ataki polityczne na rząd". "Uchwała, a także politycy zasiadający w Komisji, mówią o 'badaniu nielegalnej inwigilacji', o 'wpływie nielegalnej inwigilacji na proces wyborczy'. Tymczasem nie ma żadnych dowodów na nielegalne działania wobec kogokolwiek" - napisał.
"Takich dowodów być nie może, bowiem każdy – powtarzam każdy - przypadek stosowania kontroli operacyjnej przez polskie służby uzyskuje wymagane prawem zgody, w tym zgodę sądu. Kontrola sądowa nie jest w żadnej mierze fikcją" - przekonywał.
Kamiński o Brejzie i Giertychu
Kamiński w swoim piśmie przywołał przypadki Krzysztofa Brejzy i Romana Giertycha.
"Jest rzeczą publicznie znaną śledztwo dotyczące działalności Romana Giertycha. Prokuratura podjęła decyzję o postawieniu mu zarzutów w śledztwie dotyczącym działalności na szkodę spółki giełdowej. Mowa o doprowadzeniu do ogromnych szkód na sumę 72 milionów złotych. Roman Giertych miał mieć postawione kolejne zarzuty w tym śledztwie, ale ukrywa się przed prokuraturą, uznając, że może stać ponad prawem" - napisał o mecenasie.
Sąd Rejonowy w Poznaniu rok temu uznał, że zatrzymanie, doprowadzenie i przeszukanie adwokata były "niezasadne i nielegalne".
- Dopóki prokuratura nie będzie uznawała orzeczeń sądów w mojej sprawie, dopóty nie pojawię się w prokuraturze - mówił Giertych na antenie TVN24 21 grudnia.
- Jeśli chodzi o zgodę sądu, to niech pan Żaryn przedstawi jakąś zgodę sądu w mojej sprawie albo w sprawie pani prokurator Wrzosek, bardzo go o to proszę - mówił dalej. Zwracał przy tym uwagę, że "podsłuchiwanie na żywo rozmów adwokata z klientem zawsze jest przestępstwem, w niektórych przypadkach może być nawet szpiegostwem".
"Krzysztof Brejza pojawia się z kolei w śledztwie dotyczącym korupcji w urzędzie w Inowrocławiu, w tym funkcjonowania tzw. 'wydziału nienawiści' i nielegalnego finansowania kampanii wyborczej jednej z partii. To śledztwo dotyczy także wykorzystywania środków publicznych do zwalczania przeciwników politycznych rodziny Brejzów. Wypowiedzi szeregu polityków opozycji, którzy przywołują wspomniane nazwiska, mają charakter manipulowania opinią publiczną. Śledztwa, w których wspomniane osoby występują, są sprawami stricte kryminalnymi" - napisał o senatorze.
Brejza kilkukrotnie zwracał uwagę, że nigdy nie otrzymał żadnych zarzutów, ani nie był o nic podejrzany. - Polityczna prokuratura Ziobry jest skoncentrowana na tym, żeby tropić opozycję i żeby stawiać zarzuty za cokolwiek. Jeśli mój mąż przez tyle czasu nie otrzymał żadnego zarzutu, to oznacza to tyle, że żadna legalna kontrola operacyjna, jeśli była zastosowana, nie była uzasadniona - mówiła adwokat Dorota Brejza, żona Krzysztofa Brejzy na antenie TVN24 3 stycznia.
Minister nie wspomniał o przypadkach nielegalnej inwigilacji prokurator Ewy Wrzosek czy lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka.
"Mając na względzie przedstawione w tym piśmie argumenty nie przewiduję udziału w pracach Komisji senackiej na żadnym ich etapie" - podsumował.
CZYTAJ TAKŻE: Kołodziejczak: Mam wrażenie, że Kaczyński był ze mną przy stole. Śledzono zwykłego rolnika
Brejza: apeluję o ujawnienie wniosków o kontrolę operacyjną
Dorota Brejza tego samego dnia odpowiedziała na pismo Kamińskiego. Oceniła, że fragment na temat senatora jest "czysto insynuacyjny", bo umiejscawia Brejzę "w kontekście przestępczym". "Minęły lata - i co? Apeluję o ujawnienie WNIOSKÓW o kontrolę operacyjną. Brak ujawnienia tych wniosków świadczy o waszej intencji" - napisała.
List otwarty Brejzy do Kamińskiego
Senator Brejza napisał zaś list otwarty do ministra Mariusza Kamińskiego, datowany na środę 26 stycznia 2020 roku.
"Spotkaliśmy się ostatnio w komisji śledczej ds. nacisków w 2010 r., która to komisja potwierdziła stosowanie przez Pana nielegalnych podsłuchów przeciw posłom koalicyjnej Samoobrony oraz nielegalnej operacji specjalnej przeciw Andrzejowi Lepperowi. Za tę sprawę, w tym wyłudzanie zgód sądu na podsłuchy, skazany został Pan na bezwzględne więzienie, przed którym uchroniło Pana wątpliwe 'ułaskawienie' przez prezydenta Andrzeja Dudę" - napisał Brejza.
Zdaniem senatora, "historia wydaje się zataczać koło". "Biorąc pod uwagę dzisiejsze pomawiające mnie Pańskie oświadczenie (...) usilnie próbujące umieścić mnie w sprawie, tu cyt., 'stricte kryminalnej', jak też biorąc pod uwagę to, że politycy PiS wielokrotnie zaprzeczali temu, że mnie inwigilowano (najlepszym dowodem jest pismo szefa CBA z dnia 04.05.2021 r.) ponownie apeluję do Pana o przekazanie opinii publicznej:
1. Pierwszego wniosku o kontrolę operacyjną z 2019 roku (kampania do Parlamentu Europejskiego) wraz z uzasadnieniem, 2. Drugiego (tzw. przedłużka) wniosku o kontrolę operacyjną z 2019 r. (kierowanie sztabem Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Sejmu i Senatu) wraz z uzasadnieniem" - zaapelował senator KO.
Pytania Brejzy do Kamińskiego. "Z własnej inicjatywy, czy też na polecenie Jarosława Kaczyńskiego?"
Brejza odniósł się również do sprawy jego SMS-ów. W październiku ubiegłego roku senator zawiadomił prokuraturę, że był nielegalnie inwigilowany przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - Następnie SMS-y z mojego telefonu zostały zmanipulowane i przekazane pracownikom telewizji publicznej - mówi wówczas polityk.
Brejza napisał teraz do Kamińskiego, że "biorąc pod uwagę to, że efektem Pańskich działań była kampania oczerniająca w telewizji rządowej z wykorzystaniem pozyskanej bazy SMS" apeluje do ministra o udzielenie opinii publicznej odpowiedzi na kilka pytań:
"3. Czy zapoznawał się Pan z bazą SMS pozyskaną w kwietniu 2019 r. systemem Pegasus z mojego telefonu i co Panu wiadomo nt. spreparowania i zmanipulowania korespondencji publikowanej w kampanii wyborczej w sierpniu 2019 r. w telewizji rządowej? 4. Którym dziennikarzom przekazano treści pozyskane Pegasusem z mojego telefonu? 5. Czy powyższe nielegalne działania inwigilacyjne czynił Pan z własnej inicjatywy, czy też na polecenie Jarosława Kaczyńskiego? 6. Czy danymi pozyskanymi z mojego telefonu w trakcie kierowanie sztabem opozycyjnej Koalicji Obywatelskiej dzielił się Pan z członkami kierownictwa partii PiS? 7. Dlaczego unika Pan konfrontacji z konkretnymi faktami – brak ujawnienia wniosków o kontroli operacyjnej w trakcie kampanii wyborczej świadczy o jak najgorszych intencjach kierowanych przez Pana służb i czysto politycznej motywacji" - napisał Brejza.
Według senatora Koalicji Obywatelskiej, "jedyną drogą do odpowiedzi, co się wydarzyło w trakcie kampanii wyborczej, jest ujawnienie przygotowywanych przez Pana i Pana ludzi wniosków o aż półroczną kontrolę operacyjną z 2019 (roku - przyp. red.)".
"Niechęć Pana środowiska do podejmowania tego tematu i zasłanianie się tajemnicą jest wybitnym dowodem na polityczny charakter Waszych działań – działań, które stylem wprost nawiązują do metod Służby Bezpieczeństwa PRL" - ocenił Brejza.
Bosacki: skoro nie chcą się stawić, oznacza, że mają wiele do ukrycia
O komentarz do pisma szefa MSWiA był pytany przez dziennikarzy po zakończeniu środowych obrad senackiej komisji nadzwyczajnej jej przewodniczący Marcin Bosacki. - Mamy do czynienia z próbą zaciemniania obrazu ze strony ministra Mariusza Kamińskiego - ocenił.
- Ten, kto nie ma nic do ukrycia, kto jest pewien swoich racji, powinien stawić się przed komisją senacką, tak jak się stawiają ministrowie przed każdą komisją Sejmu i Senatu w dotychczasowej historii od 1989 roku - powiedział senator KO. Jego zdaniem "skoro pan Kamiński i jego współpracownicy nie chcą się stawić, oznacza, że mają wiele do ukrycia".
>> Były sędzia TK Wojciech Hermeliński o inwigilacji Pegasusem: to mogło mieć wpływ na wynik wyborów
Wcześniej, na początku środowego posiedzenia, Bosacki poinformował, iż komisja wystosowała zaproszenie na posiedzenia dla byłego szefa CBA Ernesta Bejdy oraz obecnego szefa tej służby Andrzeja Stróżnego. Obaj jednak - jak dodał - poinformowali, iż nie stawią się na obrady. - Pan Bejda napisał: "nie mogę przyjąć zaproszenia na posiedzenie komisji w dniu 26 stycznia 2022 roku. Pan Andrzej Stróżny informuje, że "moje stawiennictwo na posiedzeniu kierowana przez pana przewodniczącego komisji nie znajduje uzasadnienia" - powiedział senator.
Bosacki uznał odmowę udziału w pracach komisji za "bojkot". - Z przykrością stwierdzam, że postawa obu panów Andrzeja Stróżnego i pana Ernesta Bejdy stanowi naruszenie ustawy z dnia 9 maja 1996 roku o wykonywaniu mandatu posła i senatora, zgodnie z którą przedstawiciele właściwych organów państwowych są obowiązani do przedstawiania informacji i wyjaśnienia na żądanie stałych i nadzwyczajnych komisji senackich w sprawach będących przedmiotem ich zakresu działania - powiedział.
Dodał, iż stanowi to także naruszenie art. 112 w związku z art. 124 konstytucji, w myśl którego - jak mówił - sposób wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków państwowych wobec Senatu określa regulamin Senatu. - Stanowi to także naruszenie artykułu 63 regulaminu Senatu, zobowiązującego przedstawicieli organów państwowych do współpracy z komisją, w szczególności do czynnego udziału w posiedzeniach komisji - zaznaczył.
Źródło: tvn24.pl, PAP