- Michał Kamiński jest złym spin doktorem, który proponuje złą metodę prowadzenia kampanii - ocenił w programie "Jeden na jeden" Paweł Zalewski (PO). W opinii byłego europosła, Kamiński "prowadzi kampanię PO tak, jakby prowadził kampanię PiS sprzed lat", a jego obecność w otoczeniu Ewy Kopacz negatywnie wpływa na wiarygodność PO.
Były europoseł Paweł Zalewski miał startować w wyborach parlamentarnych z trzeciego miejsca listy PO w okręgu podwarszawskim. W piątek w czasie obrad zarządu partii złożono mu jednak inną propozycję - startu z Radomia. Komentując tę decyzję na Twitterze, Zalewski podkreślał, że "jest wierny zasadom i wyborcom". Jak wyjaśniał, zawsze reprezentował Warszawę i powiaty podwarszawskie. Dodał, że "nie chce występować w roli spadochroniarza w okręgu, w którym nie pracował".
- Jestem człowiekiem, który walczy o to, żeby PO wygrała - podkreślił w programie "Jeden na jeden" Paweł Zalewski. Jak dodał, miejsce na liście jest dla niego nieistotne, liczy się zwycięstwo Platformy.
Zdaniem byłego europosła, w Polsce "nie wydarzyło się nic takiego", co mogłoby wyjaśnić przewagę PiS w sondażach. - To tylko i wyłącznie sposób prowadzenia przez nas kampanii i wiarygodność spowodowana działalnością głównego doradcy pani premier, czyli Michała Kamińskiego oraz tym, że twarzą kampanii staje się pan Giertych - ocenił.
"Zły spin doktor", który "dzielił Polaków"
Zalewski podkreślił, że "jeśli PO ma być wiarygodna w krytykowaniu konkurencji", "nie może być tak, że do ucha pani premier szepcze i podpowiada jej kwestie człowiek, który dzielił Polaków". W jego ocenie, takie właśnie były kampanie prowadzone przez Kamińskiego. Doradcy szefowej rządu wypomniał również, że "ma problemy z bardzo prostymi pytaniami prawnymi: skąd ma na ręce zegarek za 37 tys. złotych, za 10 średnich pensji krajowych".
Polityk stwierdził, że Kamiński jest "złym spin doktorem", który "proponuje zły sposób prowadzenia kampanii". Jak wyjaśnił, jego strategia opiera się bowiem na "sprowadzaniu gigantycznego dorobku ludzi PO" do tego, że "mają zablokować PiS".
- Chodzi o to, żeby pokazać, że PO posiada pomysł,w jaki sposób wszyscy Polacy mogą korzystać ze wzrostu gospodarczego, który trwa - zaznaczył.
Kamińskiemu wypomniał także, że nie jest obecny w mediach społecznościowych. - Dzisiaj kampania to jest w dużej mierze internet. Jak wiarygodny jest główny doradca ds. PR, propagandy i kampanii, którego nie ma nawet na Twitterze. Mamy XXI wiek - powiedział. W jego ocenie, Kamiński "prowadzi kampanię PO tak, jakby prowadził kampanię PiS sprzed wielu lat".
- To jest kpina i z Polski, i z PO. Jeśli dzisiaj dołujemy w sondażach, to dlatego, że jesteśmy niewiarygodni. A jesteśmy niewiarygodni, bo posługujemy się metodami, które podsuwa Kamiński, a twarzami kampanii są ludzie, którzy są znani z szerzenia nienawiści w Polsce - podkreślił.
"Giertych nie jest przyjmowany pozytywnie"
Zalewski negatywnie ocenił decyzję o tym, by nie wystawiać kandydata PO w wyborach do Senatu w okręgu podwarszawskim. Startuje tam były wicepremier Roman Giertych.
- Rozmawiałem z członkami PO, pan Roman Giertych nie jest przez nich przyjmowany pozytywnie. Rozmawiałem z wyborcami PO, którzy mi mówili, że przez to nie pójdą na wybory - powiedział.
"Jest mi strasznie przykro, że rozmawiamy przez media"
Były europoseł zapewnił, że "nie chodzi mu o miejsce na liście" i przypomniał, iż krytykował sposób prowadzenia kampanii już wcześniej, gdy zajmował trzecie miejsce na podwarszawskiej liście. Jak dodał, już wtedy było widać, że "kampania idzie donikąd".
- Platforma dzisiaj przegrywa, PiS jest górą w sondażach. Z porażką PO może przegrać Polska - zaznaczył, wyjaśniając, dlaczego zdecydował się na otwartą krytykę swojej partii.
Zapytany o to, czy ma żal, że został usunięty z podwarszawskiej listy, Zalewski zapewnił, że "osobiste emocje nie mają tutaj żadnego znaczenia".
- Liczy się dobro Polski. Nikt mi nie powiedział, dlaczego w interesie PO jest moje kandydowanie w Radomiu. Ja tego w ogóle nie rozumiem. Nikt się ze mną w tej sprawie w taki sposób nie kontaktował - zarzucił.
Jak dodał, o tym, że został mu jednak przypisany okręg radomski, a premier czeka na jego odpowiedź, dowiedział się w sobotę z mediów. - A wyraźnie powiedziałem, że ja tam nie będę kandydował. Jest mi strasznie przykro, że rozmawiamy przez media - stwierdził.
"Jednoosobowe decyzje" w PO
Komentując propozycję zarządu dla Zalewskiego, Ewa Kopacz powiedziała w niedzielę, że "jest przewodniczący partii, który składa propozycję i jeśli ktoś tej propozycji nie przyjmuje, to samo się rozumie, że nie będzie startował”.
- Pani premier krytykuje Jarosława Kaczyńskiego za jednoosobowo podejmowane decyzje. Jak można odebrać inaczej te słowa niż to, że w PO decyzje mają być podejmowane jednoosobowo? Wierzę w to, że PO jest taka, jaka była; że jest to partia, w której jest pożądana, nie tylko tolerowana, wymiana opinii - ocenił te słowa Zalewski.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24