100 milionów złotych - takiego odszkodowania za zabrane w PRL-u ziemie żąda poznańska parafia św. Jana Jerozolimskiego za Murami. W Poznaniu to spór sądowy numer jeden. Reporterka "Czarno na Białym" Joanna Komolka sprawdziła, dlaczego kościół chce tak gigantycznych pieniędzy i czemu przez lata nie doszło do ugody w tej sprawie. Wyrok ma zapaść w środę.
100 milionów złotych to suma, która robi wrażenie na wszystkich - nawet na parafianach najstarszego w Poznaniu kościoła i na samym proboszczu. Na tyle wyceniono ziemie zabrane przez komunistów. Wątpliwości mają jednak nawet eksperci wyniku nieruchomości.
- Inwestor, który chciałby to kupić, na pewno nie zapłaciłby 100 milionów - przekonuje dr Krzysztof Celka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Skąd tak astronomiczna suma? Dawne parafialne ziemie obejmują część osiedla z wieżowcami, fragment sztucznego jeziora Malta oraz olbrzymi kompleks sportowy, gdzie odbywają się najważniejsze zawody wioślarskie na świecie.
Dziesięć lat postępowania bez rozwiązania
W sprawie odszkodowania przez dziesięć lat toczyło się postępowanie przed Komisją Majątkową. Nie przyniosło rezultatu - do ugody nie doszło. Parafia zdecydowała się zatem walczyć o pieniądze przed sądem. - Ta konfiskata była wbrew prawu, to były odwieczne tereny kościoła i dzisiaj nie można powiedzieć, że to za dużo pieniędzy. Prawo musi być przestrzegane - uważa eurodeputowany Marek Libicki.
Na razie jednak żaden wyrok nie zapadł, chociaż postępowanie przed poznańskim sądem toczy się już ponad pięć lat. Ogłoszenie wyroku wielokrotnie było odkładane. Sprawę komplikuje fakt, że poprzedni proboszcz parafii zdecydował się zrezygnować z roszczeń w zamian za część parku. I to tej umowy trzyma się teraz miasto. Jednak zdaniem radcy prawnego parafii, Tadeusza Kaliszewskiego, umowa jest nieważna, bo proboszcz musiałby uzyskać zgodę Watykanu, żeby zrzec się odszkodowania.
Państwo zapłaci
Jeśli sąd wyda wyrok na korzyść parafii, Ministerstwo Finansów będzie musiało zapłacić żądaną sumę - z naszych wspólnych pieniędzy. - Państwo musi ponosić te koszty, jest na to specjalna rezerwa - mówi Magdalena Kobos resortu finansów.
Pieniędzy na razie nie ma, ale parafia już częściowo wie, co z nimi zrobi. Przede wszystkim pójdą na utrzymanie zakonu maltańskiego, który obok prowadzi działalność charytatywną. - Sama parafia potrzebuje wiele - choćby na remont kościoła - mówi ks. Paweł Deskur, proboszcz.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24