Poseł Janusz Palikot dostał od partyjnych kolegów jeszcze jedną szansę. Wprawdzie - jak mówił w TVN24 sam poseł - usłyszał "mocne słowa", to jednak PO nie odbierze mu przewodnictwa w komisji "Przyjazne Państwo". - Oczekują, żebym unikał w przyszłości tak daleko idących konfliktów - przyznał Palikot.
Pytany o to, czy żałuje, że wywołał swoim blogowym wpisem o rzekomych alkoholowych problemach prezydenta, polityczną burzę przyznał, że tak. Powiedział, że żałuje zamieszania politycznego, które powstało po lekturze bloga, bo utrudniło to prace komisji, którą kieruje. Przyznaje też, że niedobrze się stało, iż "powstały personalne animozje".
Palikot w rozmowie z TVN24 podkreślał jednocześnie, że zadawanie takich pytań na świecie jest czymś normalnym, że dobrze się stało, że temat rzekomych problemów głowy państwa został poruszony. - Choć może rzeczywiście forma powinna być, żeby uniknąć takich perturbacji - dodał.
Poseł opowiadał ponadto o reakcjach swoich partyjnych kolegów na wpis i na to, co się po tym działo. - Koledzy mi mówili, że niepotrzebnie powstał konflikt, który PiS łatwo wykorzystuje do walki z komisją "Przyjazne Państwo" - mówił Palikot.
Co dalej z blogiem?
- Zobaczymy czy obowiązki mi pozwolą. Na razie ograniczyłem się do czysto informacyjnych wpisów - mówi poseł PO. Zapewnia, że była to jego samodzielna decyzja. - Nikt mnie do tego nie zmuszał - zarzeka się.
AS
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24