O problemach systemu oświaty - w tym o brakach nauczycieli, niskich zarobkach i problemach systemowych - rozmawiali goście specjalnego programu "Ostatni dzwonek. Debata o edukacji" w TVN24. - My alarmujemy i bijemy w dzwony naprawdę od kilku lat, że w edukacji dzieje się źle i to wielopłaszczyznowo - podkreśliła prezydent Warszawy Renata Kaznowska. Dyrektorka stołecznej szkoły Wioletta Krzyżanowska mówiła, że brakuje jej między innymi nauczycieli świetlic. - Rodzice pytają, co mają zrobić z dziećmi, my rozkładamy bezradnie ręce - powiedziała. Nauczyciel Krzysztof Obrębski opowiadał o realiach pracy i wynagrodzeń, a publicysta i pedagog Jan Wróbel ocenił, że nauczycielom "przeszkadza" szef MEiN, ale również "szkoła ma kłopot sama ze sobą".
W specjalnym programie "Ostatni dzwonek. Debata o edukacji" zaproszeni goście dyskutowali o stanie edukacji w kraju i problemach, z jakimi obecnie mierzy się polska oświata, w której nauczyciele masowo odchodzą z zawodu, a klasy są przepełnione. Przedstawiciele Ministerstwa Edukacji i Nauki nie przyjęli zaproszenia do programu.
Wioletta Krzyżanowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 323 w Warszawie, mówiła, na jakie wynagrodzenie może liczyć nauczyciel, który chce pracować w jej placówce. Przekazała, że jest to "nieco powyżej trzech tysięcy złotych" brutto.
Dodała, że istnieje dodatek motywacyjny, który w Warszawie wynosi "średnio 600 złotych na etat". - To i tak jest bardzo dużo - zaznaczyła, dodając, że "w Polsce takich dodatków motywacyjnych nie ma". Przekazała też, że wychowawca klasy dostaje w stolicy dodatkowe 380 złotych. Podkreśliła przy tym, że "cały czas mówimy o kwocie brutto".
Krzyżanowska mówiła także o brakach kadrowych wśród nauczycieli w jej placówce. - Trzech wychowawców świetlic mi brakuje, brakuje terapeuty pedagogicznego i pedagoga specjalnego - wyliczała. Zwróciła uwagę, że "nie mając trzech wychowawców świetlic, nie może zapewnić opieki dla dzieci z klas czwartych i piątych". - Grupa świetlicowa nie może przekroczyć 25 osób, więc dzwonią do nas rodzice, pytają, co mają zrobić z dziećmi, my też rozkładamy bezradnie ręce - mówiła dyrektorka. Oceniła też, że to "cud", że udało jej się znaleźć czterech polonistów na miejsce czterech, którzy odeszli.
Kaznowska: 3595 cudów trzeba w Warszawie
Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska mówiła zaś, że "3595 cudów trzeba w Warszawie, bo tyle wynosi liczba wakatów". - Ale ja uważam, że ta liczba też jest zaniżona - przyznała, wskazując, że "mówimy o danych z arkusza organizacyjnego majowego".
- My alarmujemy i bijemy w dzwony naprawdę od kilku lat, że w edukacji dzieje się źle i to wielopłaszczyznowo - dodała. Przekazała, że stolica co roku robi badania i sporządza statystyki dotyczące szkół. - Rok do roku w arkuszach organizacyjnych majowych (był - przyp. red.) ubytek 100 wakatów mniej więcej, 100 osób. Ubiegły rok do tego roku to jest 700, to jest przepaść - podkreśliła.
Kaznowska oceniła też, że w Warszawie brakuje "tylko" około 3,5 tysiąca, bo bardzo wielu z nich uczy na 1,5 lub dwa etaty. - Gdyby nie to, tych wakatów byłoby jeszcze więcej - zauważyła.
Dodatek jest, ale "uznaniowy". Nie zawsze też przyznawany w całości
Krzysztof Obrębski, nauczyciel edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej oraz wiedzy o społeczeństwie, podkreślał, że kocha uczyć i sprawia mu to ogromną przyjemność. W tygodniu - przekazał - pracuje po 41 godzin. Wskazywał też, że dodatek motywacyjny w szkołach jest "uznaniowy" i nie każdy nauczyciel musi go otrzymać.
Mówił, że w Warszawie wynosi on "600 złotych na etat, ale często dyrektorzy z racji cięć budżetowych nie mogą przyznać całości tego dodatku". - Nawet tej kwoty średniej - zaznaczył.
Wróbel: szkoła w Polsce jest formatowana jako wielka fabryka
- Rzeczywistość jest taka, że przeszkadza nam (szef MEiN, Przemysław – red.) Czarnek, który jest aroganckim ministrem - ocenił natomiast publicysta i nauczyciel z zespołu szkół "Bednarska" Jan Wróbel. Mówił przy tym, że "szkoła ma kłopot sama ze sobą".
- Między innymi dlatego, że wielu nauczycieli to nie są ludzie z pasją, to nie są ludzie przekonani, że robią to, co powinni robić. Tak po prostu jest i na to nie mamy rady - uznał. Według niego "szkoła w Polsce jest formatowana, jak w wielu krajach na świecie, jako wielka fabryka, zespół fabryk". - Co jest najważniejsze w fabryce? Nie to, czy dziecko wyszło ze szkoły szczęśliwe albo na przykład z takim namysłem, że: coś myślałam, a to jest chyba w ogóle inaczej. Nie. W fabryce jest ważne to, żeby dziecko miało swojego nauczyciela. O 14 ma mieć polski i polski musi być zapewniony - dodał.
Biurokratyzacja szkoły, brak wsparcia ze strony resortu
Krzysztof Obrębski stwierdził, że "polski system edukacji ma jedną zasadniczą wadę". - Tam nie ma czasu na rozmowę z uczniem. Na to, żeby zająć się jego problemem. A on chce rozmawiać o wszystkim - mówił. - Tak naprawdę w polskiej szkole chodzi o to, żeby był dokument, a dziecko jest w drugiej kolejności - zwrócił uwagę.
Wioletta Krzyżanowska mówiła też, że jeśli chodzi o wsparcie dla nauczycieli, "kwestie finansowe, to jest jedna strona medalu". - I nauczyciele mają świadomość, że pula na dodatki motywacyjne wynika z etatowości szkoły i to się przelicza, i jest to jakaś kwota do rozdzielenia - powiedziała. - Natomiast to, co jest ważne, to jest ta motywacja pozafinansowa, czego nam generalnie bardzo brakuje. My z góry tego nie słyszymy od ministerstwa, że "dziękujemy wam, że jesteście". Tylko my, dyrektorzy, mamy taką wewnętrzną motywację do tego, żeby dziękować nauczycielom i trzymać za nich kciuki - dodała.
Renata Kaznowska przedstawiła dane dotyczące uczniów z Ukrainy, którzy pojawili się w warszawskich szkołach po inwazji Rosji. - W tej chwili w Warszawie zatrzymało się około 170-180 tysięcy osób, szacujemy, że około 60 tysięcy to są dzieci i młodzież w wieku przedszkolnym i szkolnym - mówiła wiceprezydent Warszawy. - Pierwszą rzecz, jaką zrobiliśmy, to szkolenia dla nauczycieli, webinaria, jak rozmawiać z uczniami o wojnie, jak przyjąć te dzieci w klasach. Takie szkolenia pojawiły się w ciągu czterech dni - dodała.
Jan Wróbel podkreślał, że wiele z tego, co sam mówi lub słyszy na różnych spotkaniach o problemach polskiej szkoły, słyszał 15 i 25 lat temu. - Uczę w szkole już 33 lata i już trochę bierze mnie cholera, bo prawda jest taka, że bardzo wiele odpowiedzi na pytania "ale co robić?" jest już zapisana. Ale pytań "dlaczego to się nie dzieje?", nie zadajemy, zadajemy co roku te same pytania - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24