Paweł Guz stracił dobre imię, dziewczynę i firmę. Spędził w areszcie 17 miesięcy oskarżony o morderstwo na podstawie jednego, jak się później okazało, mało wiarygodnego zeznania, jakie posiadała prokuratura w tej sprawie. Teraz rozpoczyna walkę o 5 milionów złotych odszkodowania, bo jak mówi: - Większego upodlenia ze strony wymiaru sprawiedliwości już nie może być.
Dramat Pawła Guza zaczął się w 2007 roku, gdy do jego mieszkania weszło kilku policjantów z nakazem aresztowania wydanym przez prokuraturę. Ta oskarżała go o morderstwo.
- Dla mnie to był szok. Ja zacząłem płakać i ze łzami w oczach powiedziałem, że poddam się każdemu badaniu i każdej ekspertyzie, bo jestem niewinny - wspomina tamten moment oraz pierwsze przesłuchania mężczyzna.
Ja zacząłem płakać i ze łzami w oczach powiedziałem, że poddam się każdemu badaniu i każdej ekspertyzie, bo jestem niewinny. CNB - niesłusznie oskarżony
Morderstwo w Lubartowie
Sąd nie zamierzał jednak na to przystać, bo prokuratura prowadziła sprawę głośnego, brutalnego morderstwa, do którego doszło koło Lubartowa. Tam morderca, Krzysztof P. zabił młotkiem mężczyznę w warsztacie samochodowym, a potem wywiózł zwłoki do lasu i je zakopał. Po zatrzymaniu przez policję Krzysztof P. wskazał Pawła Guza jako drugiego sprawcę czynu. Liczył w ten sposób na złagodzenie wyroku.
Pan Paweł miał tego pecha, że oskarżonego Krzysztofa P. od pewnego czasu znał, a w dniu, w którym zginęła ofiara, przebywał w jej warsztacie samochodowym. To to zaważyło na decyzji prokuratury o postawieniu zarzutów Guzowi.
"Upodlony", znów walczy
Mężczyzna trafił do więzienia. - Każda godzina, każda minuta jest taka, jakby ktoś ci cały czas nóż w serce wkładał, bo myślisz, że całe życie spędzisz już w tej piwnicy - opisuje swoje wrażenia z zakładu w Lublinie, Guz.
Prokuratura 5 razy zwracała się do sądu z wnioskiem o przedłużenie jego aresztu i ten za każdym razem się zgadzał, mimo braku nowych dowodów w sprawie świadczących na niekorzyść pana Pawła.
Po 17 miesiącach za kratkami i wyjściu na wolność jego dramat jednak się nie skończył. W małym, 20-tysięcznym Lubartowie wszyscy go znali i "zła sława" dotykała też jego rodzinę. - O, to jest matka bandyty, który zamordował - wspomina tamte dni mama Pawła, pani Krystyna, która wtedy prowadziła mały sklepik. Teraz mieszka w Norwegii, ale jej syn wciąż musi się borykać z niesłusznymi zarzutami dotyczącymi sprawy, w którą został wplątany.
- Świadomość w wieku dwudziestu paru lat, że czeka mnie taka reszta całego życia? Większego upodlenia ze strony wymiaru sprawiedliwości już nie może być - mówi pan Paweł i dlatego zapowiada walkę o odszkodowanie. Chce 5 milionów złotych zadośćuczynienia za śledztwo, którego - w jego przekonaniu - w ogóle nie powinno być.
Prokuratorzy uważają tymczasem, że swoje obowiązki wypełniali "rzetelnie". O tym, czy coś należy się Pawłowi Guzowi za 17 miesięcy spędzone w areszcie zdecyduje sąd okręgowy w Lublinie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24