Zastanawiam się, w jaki sposób ten kraj zamierza zapewnić opiekę tym wszystkim dzieciom, które naprawdę urodzą się z ciężkimi wadami - powiedziała w TVN24 Magdalena Jutrzenka, rezydentka w Klinice Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. - Kim my jesteśmy, żeby mówić kobietom, co mają robić? Nikim. I nie powinniśmy tego robić - dodał Bartosz Fiałek, lekarz, specjalista w dziedzinie reumatologii. Oboje, jeszcze przed decyzją Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, podpisali się pod listem otwartym do tej instytucji.
W czwartek sędziowie zależnego od Prawa i Sprawiedliwości Trybunału Konstytucyjnego orzekli o niezgodności z polską konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. To zanegowanie wypracowanego w latach 90. XX wieku "kompromisu" aborcyjnego. Orzeczenie zapadło większością głosów. Zdanie odrębne złożyło dwóch sędziów: Piotr Pszczółkowski i Leon Kieres.
Jeszcze przed wydaniem przez TK orzeczenia przedstawiciele zawodów medycznych skierowali do niego list otwarty, w którym wskazują na negatywne konsekwencje wykreślenia przesłanki do przerywania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu.
Podpisało się pod nim ponad 900 osób. Wśród nich znaleźli się Magdalena Jutrzenka, rezydentka w Klinice Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, oraz Bartosz Fiałek, specjalista w dziedzinie reumatologii.
Oboje w sobotę w TVN24 mówili o konsekwencjach rozstrzygnięcie Trybunału.
"Czy jesteśmy w stanie zaopiekować się tysiącem dodatkowym pacjentów?"
Magdalena Jutrzenka przytaczała statystyki dotyczące legalnie wykonanych aborcji w zeszłym roku. Jak wskazywała, było ich 1100, z czego 1074 to to były aborcje związane z ciężkimi wadami płodu.
- Musimy sobie zadać pytanie, czy jesteśmy gotowi, czy nasz system opieki zdrowotnej jest gotowy (..), czy jesteśmy w stanie zaopiekować się tysiącem dodatkowych pacjentów i czy jesteśmy w stanie zapewnić dobrą, adekwatną opiekę medyczną, przy braku łóżek, przy braku odpowiednich oddziałów, przy braku personelu, przy braku przygotowania? - pytała Jutrzenka. - Więc (pojawia się - red.) pytanie, czy rzeczywiście jesteśmy w stanie taką opiekę bez bólu, bez cierpienia, zapewnić. Moim zdaniem nie jesteśmy w stanie - kontynuowała rezydentka.
"Poza podawaniem leku, nikt nie interesuje się, co się dzieje z naszym dzieckiem, z nami, czy dajemy radę"
Magdalena Jutrzenka przyznała, że sama ma dziecko z niepełnosprawnością. - Widzę, jak wygląda opieka w tym kraju, jak wyglądała opieka nad moim dzieckiem przez ostatni rok, gdzie tak naprawdę, poza podawaniem leku, nikt nie interesuje się, co się dzieje z naszym dzieckiem, z nami, czy dajemy radę - mówiła.
Jak wskazywała, "nie ma żadnych rozwiązań systemowych, które zapewniają tak naprawdę jakiekolwiek wsparcie". - Owszem, istnieją różne rozwiązania, ale one widnieją tylko i wyłącznie na piśmie - dodała.
- Zastanawiam się, w jaki sposób ten kraj zamierza zapewnić opiekę tym wszystkim dzieciom, które naprawdę urodzą się z ciężkimi wadami - mówiła dalej rozmówczyni TVN24.
"Kim my jesteśmy, żeby mówić kobietom, co mają robić?"
- Kobiety są główną osią, jeżeli chodzi o dyskusję nad ich ciałem - mówił Bartosz Fiałek. - Nie możemy ingerować w życie innego człowieka, w tym przypadku w życie kobiet, mając na względzie własne sumienie i własny światopogląd - podkreślił.
Fiałek mówił również o męskiej perspektywie dotyczącej społecznych konsekwencji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.
- Facet jest również istotny, bo my jako rodzice, jako ojcowie, również powinniśmy mieć możliwości podjęcia wspólnej decyzji z naszą partnerką, z naszą żoną, na temat tego, czy będziemy w stanie wychowywać wspólnie dziecko z ciężką wadą wrodzoną - zwracał uwagę. Dodał, że bardzo wielu mężczyzn odchodzi od kobiety, kiedy rodzi się dziecko niepełnosprawne. - Kim my jesteśmy, żeby mówić kobietom, co mają robić? Nikim. I nie powinniśmy tego robić. Natomiast powinniśmy pomagać, wspierać i ewentualnie wspólnie decydować, czy my, jako faceci, będziemy na tyle w stanie pomagać kobiecie, aby również wychowywać dziecko z ciężką wadą wrodzoną - podkreślił rozmówca TVN24.
List lekarzy i lekarek do Trybunału Konstytucyjnego
W liście lekarzy i lekarek - jeszcze przed ostatecznym orzeczeniem - zauważono, że "Trybunał Konstytucyjny wyda wyrok w sprawie dopuszczalności przerwania ciąży z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu".
"Jako lekarze i lekarki chcemy zabrać głos w tej sprawie. Naszym zdaniem uchylenie tej przesłanki pogorszy jakość opieki sprawowanej nad kobietami w ciąży oraz negatywnie wpłynie na warunki wykonywania przez nas zawodu lekarza" - ocenili sygnatariusze.
"Istotne zagrożenie dla zdrowia fizycznego i psychicznego kobiet"
Zwrócono uwagę, że "obecnie w Polsce rocznie wykonuje się około 1100 legalnych terminacji ciąży", a "1074 z nich wykonano ze względu na przesłankę o nieodwracalnym upośledzeniu lub nieuleczalnej chorobie płodu".
"Jak wynika z danych Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, większość przerwań ciąży z powodu tej przesłanki nastąpiła wskutek stwierdzenia wad somatycznych jednego lub wielu organów, jak wady układu krążenia, mięśniowo-szkieletowego i moczowego, bezmózgowie, rozszczep kręgosłupa, przepuklina mózgowa, oponowa i oponowo-rdzeniowa" - wyliczają medycy.
Ich zdaniem "wykreślenie przesłanki o przerywaniu ciąży z powodu powyższych wad płodu będzie stanowić istotne zagrożenie dla zdrowia fizycznego i psychicznego kobiet".
"Jako lekarze musimy zwrócić uwagę na zwiększone ryzyko powikłań związanych z ciążą z wielowadziem m.in. obumarciem wewnątrzmacicznym płodu, zakażeniami wewnątrzmacicznymi, krwawieniami i krwotokami, powikłaniami zakrzepowo-zatorowych w połogu" - czytamy w liście otwartym. "W przypadku konieczności rozwiązania ciąży przez cięcie cesarskie u kobiet z obniżoną rezerwą jajnikową, po leczeniu niepłodności może to pozbawić je szansy na późniejsze macierzyństwo, a ryzyko cięcia cesarskiego rośnie w przypadku ciąż, o których mowa" - dodano.
"Należy też zwrócić uwagę na ryzyka związane ze zdrowiem psychicznym pacjentki – narażenie jej na konieczność kontynuowania ciąży, która prawdopodobnie skończy się poronieniem, obumarciem płodu lub urodzeniem ciężko, nieodwracalnie upośledzonego czy nieuleczalnie chorego dziecka, wiąże się z ryzykiem zaburzeń psychicznych, takich jak depresja czy zaburzenia lękowe" - piszą lekarze różnych specjalności.
Sygnatariusze: lekarze będą musieli zadawać cierpienie lub przedłużać wbrew woli pacjentki i ze świadomością możliwych powikłań
Podpisani pod listem do TK piszą, że "w przypadku, gdy badania prenatalne wskazują na ciężkie wady płodu, decyzja jest po stronie pacjentki". "Lekarze mają obowiązek każdą decyzję uszanować, otoczyć kobietę w ciąży opieką i leczeniem zgodnym z aktualną wiedzą medyczną, zarówno wtedy, kiedy będzie chciała ciążę przerwać, jak i kiedy postanowi ją kontynuować" - zaznaczono.
Wskazano także, że "powołaniem lekarskim jest niesienie ulgi w cierpieniu, a najwyższym nakazem moralnym dobro chorego i zdrowie publiczne".
"Uchylenie dopuszczalności przerywania ciąży postawi lekarzy w sytuacji, kiedy to cierpienie będą musieli zadawać lub przedłużać wbrew woli pacjentki i ze świadomością możliwych powikłań. To działanie stoi w sprzeczności z zapisami Kodeksu Etyki Lekarskiej" - oceniono.
"Zdecydowanie sprzeciwiamy się wymuszaniu na lekarzach i lekarkach takiego postępowania" - dodano.
Wśród 944 osób podpisanych pod listem znaleźli się lekarze i lekarki takich specjalizacji jak: endokrynologia, anestezjologia, psychiatria, seksuologia, intensywna terapia, psychoanalityka, ortopedia, choroby wewnętrzne, radioterapia onkologiczna, neurologia, traumatologia, położnictwo, ginekologia, ginekologia onkologiczna, stomatologia, pediatria, radiologia, laryngologia, patomorfologia, alergologia, nefrologia, kardiochirurgia, chirurgia, medycyna sądowa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock