Tę kradzież nazwano skokiem stulecia, a kluczową rolę odegrał w niej mężczyzna udający konwojenta. Aby ukraść osiem milionów w spektakularny sposób, zmienił swój wygląd, a potem precyzyjnie zatarł po sobie wszystkie ślady. Prokurator na sali sądowej nazwał go geniuszem przestępstwa. Wpadł, bo policja doskonale wykorzystała błędy popełnione przez jego kompanów. Po ośmiu latach odsiadki Krzysztof W., czyli fałszywy konwojent, opuścił więzienie. Jako pierwszy dotarł do niego dziennikarz tvn24.pl Bartosz Żurawicz.
"Nie ma w nim poczucia żalu"
Dziennikarz mówił we wtorek w TVN24, że aktywny funkcjonariusz policji w Poznaniu, który zatrzymał fałszywego konwojenta, opowiadał, że "był przekonany, że to musi być jakiś agent specjalny, że to musi być ktoś świetnie wyszkolony, bo nie popełnił ani jednego błędu".
Oglądaj w TVN24+ >>> "W więzieniu byłem bogiem". Fałszywy konwojent o skoku stulecia
Dodał, że informacje, które napływały w tej sprawie "i które były początkowo porcjowane, budowały obraz człowieka nieludzkiego, który przez trzy miesiące był w stanie odgrywać rolę w sposób perfekcyjny, który nie wzbudzał żadnych wątpliwości, zdobył tyle zaufania, że w kluczowym momencie udało się przekonać kolegów, żeby z powodu bólu nogi pozwolili mu kierować wypchanym gotówką bankowozem".
- Mieliśmy kilka podejść, żeby z nim porozmawiać, w końcu się udało (...) Byłem przekonany, że te osiem lat spędzone za kratami sprawi, że on będzie mówił o tym, co się wydarzyło z pewnym żalem, z pewnym poczuciem winy. Ale tam są inne emocje. Tam jest duma, tam jest przekonanie, że on zrobił coś absolutnie niezwykłego, jeżeli chodzi o historię przestępczości, jakkolwiek kuriozalnie to brzmi - mówił.
- To jest człowiek, który, przecież gdyby nie to, że w pewnym momencie popełnił błąd, bo się przyznał, to prokuratura sama mówiła: nie miałaby za bardzo dowodu, żeby udowodnić, że to on jest fałszywym konwojentem - zaznaczył.
Opowiadał, że "z całym tym blichtrem, tym, co zostało nabudowane wokół niego, kiedy poszedł za kraty, był postrzegany w tym środowisku więziennym, również przez strażników więziennych, jako przestępca idealny, jako człowiek, który za kraty trafił tylko i wyłącznie przez błędy swoich kompanów". Dodał, że "dlatego, jak sam mówi, mógł wybierać, z kim chce siedzieć w celi".
- Nie ma w nim poczucia żalu, takiej klęski, która się odbyła. Ma przekonanie, że był doskonały, wypełnił swoje zadanie świetnie - podsumował Żurawicz.
Autorka/Autor: js/akw
Źródło: TVN24