To, co się pojawiło w rzece, czyli martwe ryby, są typowym wskaźnikiem zagrożeń. Pierwsze takie wskazania powinny uruchomić służby - powiedział w "Faktach po Faktach" dr hab. Andrzej Woźnica, dyrektor Śląskiego Centrum Wody, odnosząc się do katastrofy ekologicznej w Odrze. Posłanka Zielonych Małgorzata Tracz mówiła, że już na początku sierpnia wysyłała do państwowych instytucji interpelacje w sprawie sytuacji w Odrze. - Mimo pilnego trybu wysłania interpelacji nie uzyskałam odpowiedzi - zaznaczyła.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Do sprawy w piątkowych "Faktach po Faktach" odnieśli się posłanka Zielonych i Koalicji Obywatelskiej Małgorzata Tracz oraz dr hab. Andrzej Woźnica, dyrektor Śląskiego Centrum Wody.
"Martwe ryby są typowym wskaźnikiem zagrożeń"
Doktor Woźnica wyjaśnił, że "to, co się pojawiło w rzece, czyli martwe ryby, są typowym wskaźnikiem, biowskaźnikiem zagrożeń". - Pierwsze takie wskazania powinny uruchomić służby, które powinny rozpocząć analizy przyczyn tego typy zjawiska. Niestety chyba tego nie zrobiono, dlatego skala jest taka wielka - mówił.
- To jest bardzo dziwne, że ta skala jest taka duża, ze względu na to, że substancje toksyczne w wodzie się rozcieńczają. Jest taka zasada w toksykologii, że dawka czyni substancję toksyczną. W tym przypadku widać, że dawka była tak duża, że spowodowała takie niesamowite konsekwencje - ocenił gość TVN24.
Naukowiec wskazał, że wskazanie konkretnej substancji jest "bardzo trudne". - Ta substancja jest w rzece, czyli praktycznie cały czas płynie. Złapanie tej substancji tak, żeby stanowiła dowód na rzeczywiste zagrożenie, może być bardzo trudne. To wymaga szczęścia w pobieraniu próbek. Sama analiza też w przypadku substancji organicznych będzie bardzo skomplikowana, w przypadku metali może trochę mniej – powiedział.
Dr hab. Woźnica zaznaczył, że niecałe 20 dni temu brał udział w spływie Odrą. - Obserwowaliśmy piękną Odrę. Jestem zszokowany, że przez najbliższe lata nie będę w stanie tego z powrotem zobaczyć. Oglądaliśmy piękną Odrę i jestem zasmucony, że ta Odra na kilka lat się skończyła - dodał.
"Mimo pilnego trybu wysłania interpelacji nie uzyskałam odpowiedzi"
- Wysłałam interpelacje i do ministerstw, i do organów ochrony środowiska 3 sierpnia, ale te sygnały były już wcześniej. Wędkarze zgłaszali tragiczną sytuację w Odrze. Instytucje powinny były wiedzieć. Mimo pilnego trybu wysłania interpelacji nie uzyskałam odpowiedzi – powiedziała posłanka Małgorzata Tracz.
- Interwencja poszła do RDOŚ (Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska - red.), do WIOŚ (Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - red.), do Wód Polskich, także do wojewody dolnośląskiego, ponieważ cała sytuacja miała miejsce w województwie dolnośląskim. Tylko od RDOŚ otrzymałam odpowiedź, że ponieważ są gatunki chronione, to oni będą wszczynać postępowanie administracyjne - tłumaczyła.
Jak zaznaczyła, "organy odpowiedzialne za badanie wody, Wody Polskie, które ogólnie ponoszą całość odpowiedzialności za zarządzanie wodami, w ogóle nie odpowiedziały". - Podobnie do tej pory nie odpowiedział mi wojewoda (Jarosław) Obremski - wskazała.
- Ta sytuacja trwa już ponad dwa tygodnie. Dopiero dzisiaj mieszkańcy Dolnego Śląska dostali alert, dostali SMS-a, żeby uważać, żeby nie chodzić nad Odrę, nie kąpać się, nie korzystać z tej wody. Dwa tygodnie musiały minąć - mówiła.
Pytana o skutki "bierności" instytucji w sprawie zanieczyszczenia Odry, Tracz odpowiedziała, że należy je "szacować na wielu poziomach". - Po pierwsze bezpieczeństwo ludzi. Ludzie tak naprawdę jeszcze w tym tygodniu korzystali z Odry, psy kąpały się w Odrze, ludzie tam spacerowali, wędkarze łowili, bo nie było żadnych konkretnych informacji - wskazała.
- Mamy kwestię ekologii - co zrobić, żeby ta rzeka nie umarła. Potem mamy kwestię spychologii, którą uprawiały Wody Polskie, bo to wędkarze i wolontariusze na Dolnym Śląsku wyławiali te śnięte ryby. A gdzie w tym momencie były rządowe instytucje, gdzie byli ministrowie, gdzie był wojewodowa? Państwo nawaliło w wielu, wielu aspektach - oceniła.
"Cały czas widać, że te substancje toksyczne działają. To jest bardzo niepokojące"
Minister środowiska niemieckiego kraju związkowego Brandenburgia Axel Vogel potwierdził, że według niemieckich badań w Odrze wykryto zanieczyszczenie rtęcią, zastrzegł jednak, że "obecnie nie możemy powiedzieć, że rtęć jest odpowiedzialna za śnięcie ryb". Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba przekazał z kolei, że "w województwie zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim aparatura w żadnej próbce nie wykazała zawartości rtęci".
Doktor Andrzej Woźnica pytany był o to, co dla sytuacji w Odrze oznaczałoby, gdyby potwierdziło się, że za jej zatrucie odpowiada rtęć. - To jest dość poważne zagrożenie. Rtęć w formie rozpuszczonej w wodzie jest bardzo silną toksyną, która powoduje uszkodzenie białek. (…) To jedna z większych toksyn środowiskowych - powiedział.
- Rtęć jest w postaci siarczków stosunkowo słabo rozpuszczalna i prędzej czy później przejdzie do osadów i zostanie unieruchomiona. Wtedy nie będzie zagrażała w dużej mierze środowisku. Natomiast mogą się zdarzać sytuacje, kiedy ta rtęć będzie wypłukiwana i z powrotem uruchamiana do środowiska - dodał gość TVN24. - Ile tej rtęci musiało się przedostać - jeżeli to jest rzeczywiście rtęć - do wody, żeby spowodować takie zniszczenia? - pytał.
Woźnica ocenił, iż "to dziwne, że do tego zdarzenia doszło na całej długości rzeki". - Prędzej czy później te substancje toksyczne powinny się unieruchomić, rozcieńczyć i spowodować, że nie będzie takich efektów. Tutaj cały czas widać, że te substancje toksyczne działają. To jest bardzo niepokojące. To znaczy, że tej substancji w rzece jest bardzo dużo. Jak najszybciej trzeba ją znaleźć - mówił.
"To jest polityczna odpowiedzialność"
W związku z sytuacją w Odrze premier Mateusz Morawiecki zdymisjonował w piątek prezesa Wód Polskich Przemysława Dacę i głównego inspektora ochrony środowiska Michała Mistrzaka. Posłanka Tracz oceniła, że na tych dymisjach "z pewnością nie powinno się zakończyć".
- To powinien być początek. Premier Morawiecki, dymisjonując te osoby, pokazał, że organy państwa nawaliły. Ta odpowiedzialność jest nie tylko na organach dotyczących środowiska, ale to jest polityczna odpowiedzialność, odpowiedzialność wiceministra (Jacka) Ozdoby, wiceministra (infrastruktury Grzegorza) Witkowskiego, a także pani minister środowiska (Anny Moskwy) i pana ministra infrastruktury (Andrzeja Adamczyka) - powiedziała.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24