Resort zdrowia chce, by studenci VI roku medycyny mogli prowadzić zajęcia z nauk podstawowych dla studentów pierwszych lat. Program "Młody dydaktyk" ma być receptą na problemy kadrowe na wydziałach lekarskich i zachętą dla przyszłych lekarzy, by poświęcili się nauczaniu. Zdaniem większości lekarzy to zły pomysł, który pogorszy jakość nauczania medycyny w Polsce.
Jak tłumaczył wiceminister zdrowia Piotr Bromber podczas posiedzenia sejmowej komisji zdrowia na temat zmian w systemie kształcenia przed- i podyplomowego lekarzy, od 2015 r. liczba studentów kierunku lekarskiego w Polsce wzrosła o 7740 do ponad 39 tysięcy. 37 tysięcy z nich kształci się na uczelniach publicznych, z czego ponad 25 tysięcy w ramach studiów bezpłatnych. Znaczny wzrost liczby studiujących powoduje, że zaczyna brakować kadry nauczycielskiej, a w przyszłości, gdy liczba studentów będzie się zwiększać, brak ten może być jeszcze bardziej dotkliwy.
- Jeżeli zwiększamy liczbę miejsc na kierunkach lekarskich, potrzebujemy większej liczby kadry dydaktycznej. Stąd zamysł wprowadzenia systemu zachęt dla studentów do pozostania na uczelni i prowadzenia działalności dydaktycznej. Rozważamy i taką możliwość, by zdolni studenci szóstego roku mogli prowadzić zajęcia dla innych studentów z niższych roczników w ramach przygotowywanego programu "Młody dydaktyk" - zapowiedział wiceminister. Według Brombera, program ma zachęcać młodych lekarzy do pozostawania na uczelni.
Propozycja wiceministra spotkała się z chłodnym przyjęciem lekarzy. "Pisałem, że nie ma komu i gdzie uczyć nowych studentów lekarskiego. No to jest pomysł na uczenie studentów lekarskiego przez tych z 6. roku. Studenci starszych lat już w ramach np. 'kół' uczą, ale ZAWSZE pod nadzorem lekarza. Studenci uczący studentów jak być lekarzem. LOL" - napisał na Twitterze Jakub Kosikowski, członek Naczelnej Rady Lekarskiej i były przewodniczący Porozumienia Rezydentów, obecnie rezydent onkologii klinicznej. I dodał: "Mam też propozycję: lekarzem dyżurnym przy braku obsady będzie zostawał najdłużej leżący na oddziale pacjent".
"W MZ brakuje ludzi z wizją. Po co uczyć? Zrobić nabór bez egzaminów dla wszystkich chętnych, niech uczą się w domu. Raz w miesiącu internetowy egzamin. Najlepiej niech to będą trzy lata - zamiast wydziału lekarskiego - kardiologiczny, chirurgiczny, pediatryczny... Wszystko jest w googlach" - napisała na Twitterze specjalistka anestezjologii i intensywnej terapii w dużym stołecznym szpitalu, ukrywająca się pod pseudonimem Calipso.
Pomysł nie zachwycił też prof. Andrzeja Matyi, kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej, Obrażeń Wielonarządowych i Medycyny Ratunkowej II Katedry Chirurgii Ogólnej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego: - To tak jakby czeladnika uczył nie mistrz, a inny czeladnik - kwituje. - Zawsze powtarzałem, że medycyny uczymy się od każdego - począwszy od sekretarki i salowej, pielęgniarki, po asystenta, a wreszcie profesora. Student do szpitala przychodzi bowiem "zielony" i naukę na temat leczenia pacjenta czerpie od każdego. Jednak nie może być tak, że tak ważnego przedmiotu jak anatomia student uczy się od drugiego studenta - tłumaczy prof. Matyja, chirurg ogólny i onkologiczny, do niedawna prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
- Jak uczniowie mogą uczyć uczniów, szczególnie tak ważnych przedmiotów jak anatomia, patomorfologia, fizjologia czy biochemia? Studenci VI roku medycyny mają zająć się zdobywaniem wiedzy praktycznej. To jest cel ich studiowania, a nie nauczanie młodszych roczników. Pamiętajmy, że studenci VI roku to osoby z wykształceniem średnim o statusie studenta. Jak osoby z wykształceniem średnim mogą być nauczycielami akademickimi? To jakieś kuriozum. Nie można robić sobie żartów z tak poważnej dziedziny życia jak ochrona zdrowia - mówi Renata Florek-Szymańska, chirurg ogólna i naczyniowa, przewodnicząca Porozumienia Chirurgów "Skalpel".
I ironizuje, że była pewna, że Ministerstwu Zdrowia uda się przebić pomysł z nauczaniem medycyny w wyższych szkołach zawodowych: - Obecne kierownictwo resortu to kuźnia talentów, jeśli chodzi o niszczenie ochrony zdrowia. Najpierw zniszczyli system, a teraz biorą się za niszczenie personelu. Następnym krokiem będzie prawdopodobnie upartyjnienie izb lekarskich - dodaje Renata Florek-Szymańska.
Prof. Andrzej Marszałek, kierownik Katedry Patologii i Profilaktyki Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu (UMP), uważa, że pomysł jest realny, ale tylko w odniesieniu do pojedynczych, wybitnych jednostek. - Sam jako student VI roku prowadziłem zajęcia z patomorfologii na UMP, ale wiedziałem już wtedy, że wybiorę tę specjalizację, miałem piątkę z tego przedmiotu, przez całe studia działałem w kole naukowym i pisałem prace naukowe z tego przedmiotu. Oczywiście młodszych kolegów uczyłem pod okiem mojej profesor - mówi prof. Marszałek. Sam nie widzi wśród swoich studentów godnego następcy. Przez lata jego pracy dydaktycznej takie zadanie powierzyłby może kilku osobom.
- Jeśli chce się wprowadzać takie rozwiązanie, trzeba dokładnie opisać wymagania wobec takich nauczycieli, zakres ich obowiązków oraz wprowadzić system kontroli. Taki student - nauczyciel powinien mieć nad sobą osobę nadzorującą, którą będzie doświadczony nauczyciel akademicki. Nie wyobrażam sobie także, by studenci mieli prowadzić wykłady czy przygotowywać pytania na egzamin. Mogliby, ewentualnie, prowadzić część zajęć praktycznych - mówi prof. Marszałek.
Zdaniem części lekarzy, oddanie nauczania przedmiotów podstawowych w ręce studentów VI roku to przepis na błędy medyczne.
"Wydziały ds. Błędów Medycznych Prokuratur lubią to" - skomentował na Twitterze pomysł Ministerstwa Zdrowia prof. Jarosław Berent, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
To niejedyne zmiany, jakie podczas posiedzenia sejmowej komisji zdrowia zapowiedział wiceminister Piotr Bromber. W planach jest wprowadzenie obowiązkowego egzaminu praktycznego na VI roku, zmiana programów specjalizacji lekarskich, a także wprowadzenie zajęć fakultatywnych z tzw. kompetencji miękkich, dotyczących komunikacji z pacjentem i między przedstawicielami zawodów medycznych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock