Jarosław Kaczyński doszedł do władzy dzięki dwóm czynnikom. Po pierwsze całej tej odrażającej propagandzie o zamachu w Smoleńsku, a po drugie obietnicami transferów socjalnych - powiedział w "Faktach po Faktach" były premier i minister spraw zagranicznych, a obecnie eurodeputowany Włodzimierz Cimoszewicz. Wyraził przy tym wątpliwość, by założeniami zapowiadanego Nowego Ładu prezes PiS "zagwarantował sobie zwycięstwo" w ewentualnych przedterminowych wyborach.
Zgodnie z zapowiedzią polityków z obozu władzy Nowy Ład, czyli nowy społeczno-gospodarczy program PiS, ma się składać z obszarów: Plan na zdrowie, Uczciwa praca - godna płaca, Dekada rozwoju, Rodzina i dom w centrum życia, Polska - nasza ziemia, Przyjazna szkoła i kultura na nowy wiek, Dobry klimat dla firm, Czysta energia - czyste powietrze, CyberPoland 2025, Złota jesień życia. Jego prezentacja miała odbyć się 20 marca, ale ze względu na sytuację epidemiczną została przełożona. Nowego terminu dotychczas nie podano.
W Nowym Ładzie może znaleźć się podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Początkowo pojawiały się doniesienia o kwocie 30 tysięcy, jednak minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński przekazał, że na obecnym etapie może to być raczej 15-20 tysięcy złotych.
"Zdolność Kaczyńskiego do kupowania głosów będzie malała"
O zapowiadanym Nowym Ładzie mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 eurodeputowany Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i były minister spraw zagranicznych.
Czy nowy projekt to plan, który zagwarantuje prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu wyborczy sukces w razie przedterminowych wyborów? - Kaczyński na pewno będzie posługiwał się takimi instrumentami, które w przeszłości dały mu sukces - ocenił Cimoszewicz.
- Przypomnijmy, że doszedł do władzy dzięki dwóm czynnikom. Po pierwsze całej tej odrażającej propagandzie o zamachu w Smoleńsku, a po drugie obietnicami transferów socjalnych. Potem to zrealizował, w związku z tym, przy rozbiciu opozycji, która nie potrafiła się dogadać, przedłużył swoją władzę - mówił gość TVN24. Ocenił przy tym, że "zdolność Kaczyńskiego do kupowania głosów będzie malała".
Odniósł się również do sugestii, że zwiększenie kwoty wolnej od podatku zapewni PiS głosy emerytów. Jak mówił Cimoszewicz, "bardzo wielu emerytów osiąga niskie dochody, w związku z tym oni już dzisiaj tak naprawdę płacą bardzo niskie podatki". - Nawet przy tej niewysokiej kwocie wolnej od podatku, dlatego że są rozmaite odliczenia - wyjaśniał.
- Nie wydaje mi się, żeby w ten sposób (Jarosław Kaczyński - przyp. red.) zagwarantował sobie zwycięstwo - stwierdził były premier.
Cimoszewicz: rozważania, czy traktaty europejskie są ważniejsze niż konstytucja, są zupełnie bez znaczenia
W środę, 28 kwietnia o godzinie 13 w Trybunale Konstytucyjnym kierowanym przez Julię Przyłębską odbędzie się rozprawa o "obowiązku państwa członkowskiego UE polegającym na wykonywaniu środków tymczasowych odnoszących się do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej tego państwa". Przewodniczącą składu orzekającego będzie sędzia Krystyna Pawłowicz, była posłanka PiS.
Trybunał pochyli się nad wnioskiem, który złożył do niego premier Mateusz Morawiecki i zbada unijne przepisy traktatowe pozwalające między innymi Trybunałowi Sprawiedliwości UE na stosowanie środków tymczasowych. TSUE zastosował takie w ubiegłym roku wobec nieuznawanej za sąd przez wielu konstytucjonalistów i prawników oraz Sąd Najwyższy jego Izby Dyscyplinarnej.
Wcześniej o możliwych konsekwencjach wyroku TK mówili w TVN24 rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar także politolożka profesor Anna Pacześniak z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Skład, który ma orzekać w tej sprawie, jest sam w sobie prowokacją - stwierdził w "Faktach po Faktach" Włodzimierz Cimoszewicz.
- Żeby do tego składu zaliczać ludzi jawnie antyeuropejskich i to w sposób grubiański wypowiadających swoje poglądy, to jest skandaliczne - powiedział.
Uznał także, że "cała dyskusja na ten temat w Polsce toczy się w niewłaściwym kierunku". Jego zdaniem "te rozważania, czy traktaty europejskie są ważniejsze niż konstytucja, są zupełnie bez znaczenia". - Dlatego, że obowiązuje w prawie międzynarodowym elementarna zasada pacta sunt servanda. Ona oznacza, że traktaty, które się przyjęło, trzeba wykonywać - wyjaśniał.
- Jednocześnie konwencja wiedeńska o prawie traktatowym, przyjęta mniej więcej 60 lat temu, mówi, że nie wolno powoływać się na swoje prawo wewnętrzne, a więc także na konstytucję, jako powód niewykonywania umowy, którą się dobrowolnie przyjęło - kontynuował.
Zatem - jak mówił Cimoszewicz - "bez względu na to, co oni powiedzą w tym tak zwanym Trybunale Konstytucyjnym, nawet, jeśli powiedzą, że konstytucja jest ważniejsza od traktatu europejskiego, to nie mogą na to się powoływać w organach Unii Europejskiej".
- W takiej sytuacji, jeżeli rzeczywiście doszłoby - mówię o abstrakcyjnym przykładzie - do tego, że norma umowy międzynarodowej i norma konstrukcyjna są w sprzeczności, to są dwa wyjścia. Albo się zmienia konstytucję, albo się wypowiada umowę i się z niej (organizacji) występuje. Ja się obawiam, że ci durnie, którzy to robią, świadomie czy nieświadomie, rzeczywiście tworzą sytuację, w której jako autentyczny problem w Polsce stanie wystąpienie z Unii Europejskiej - mówił europoseł.
Cimoszewicz: ogromnej większości odmówiłbym jakiegokolwiek kręgosłupa
Cimoszewicz wskazywał także, że kwestia tego, które prawo jest ważniejsze "jest całkowicie bez znaczenia dopóty, dopóki państwo jest związane postanowieniami umowy, którą przyjęło dobrowolnie". - A tak się w Polsce stało - zaznaczył.
- W związku z tym, ponieważ traktaty przewidują takie uprawnienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak wydawanie zarządzeń (środków – red.) tymczasowych, to Polska ma obowiązek, tak jak każde państwo członkowskie, respektować to - kontynuował.
Pytany, dlaczego zatem Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Julię Przyłębską tego nie wie, odpowiedział, że "widocznie tacy to prawnicy". - Niektórym bym po prostu odmówił elementarnej wiedzy prawnej, a ogromnej większości z nich jakiegokolwiek kręgosłupa. Oni zrobią to, co im się każe - dodał Cimoszewicz.
Źródło: TVN24