Najwyższa Izba Kontroli sprawdzi okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Szczególnie inspektorzy przyjrzą się zasadom organizacji podróży VIP-ów, a także metodom szkolenia pilotów w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. "Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że taka kontrola trwa już od dwóch miesięcy.
Dziennik twierdzi, że zespół kontrolerów z Najwyższej Izby Kontroli rozpoczął pracę już w maju. Rzecznik NIK nie chce tej informacji potwierdzić i podkreśla, że kontrola jest dopiero przygotowywana.
- Potwierdzam jedynie, że na polecenie prezesa Jacka Jezierskiego toczą się prace nad przygotowaniem takiej kontroli – mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazeta Prawna" Paweł Biedziak.
Gorący kartofel
Rolą inspektorów ma być dokładne prześledzenie podstaw prawnych i procedur w dwóch obszarach. Chodzi o przygotowania wizyty w Katyniu oraz praktyki szkolenia pilotów w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego.
Kontrola NIK miałaby odpowiedzieć na pytanie m.in. kto był organizatorem lotu. Jak dotąd rząd i Kancelaria Prezydenta RP nawzajem obarczają się odpowiedzialnością za organizację lotu.
W czyjej gestii zapasowe lotniska?
Podobne niejasności dotyczą zasad związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa głowie państwa w trakcie nieoficjalnych zagranicznych wizyt. Jasne jest, że za ten obszar odpowiada szef Biura Ochrony Rządu. Zagadką jednak jest, kto i w jaki sposób powinien przygotować zapasowe lotniska.
Nie wiadomo, kiedy kontrola NIK się zakończy.
Komunikat zamiast nagrań
Jest już natomiast jasne, że opinia publiczna - jak twierdzi RMF FM - nie pozna całości zapisu nagrań rozmów z prezydenckiego tupolewa (polscy biegli kończą ich odczytywanie). Z pełnymi wynikami prac ekspertów zapozna się jedynie komisja badająca przyczyny katastrofy.
Minister spraw wewnętrznych i szef komisji Jerzy Miller uważa, że zwykły obywatel nie ma wystarczającej wiedzy, by zrozumieć stenogram i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Interpretowanie suchych sformułowań bez kontekstu i wiedzy lotniczej może - jego zdaniem - prowadzić do opacznego zrozumienia tego, co mogło dziać się w kabinie pilotów.
Szef MSWiA chce, by opinia publiczna poznała jedynie komunikat z prac ekspertów. - Nie będzie on zawierał tych elementów, które są niezrozumiałe przez osoby bez odpowiednich kwalifikacji - powiedział Miller.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", RMF FM