Pogorzelcy wchodzą do mieszkań. Policjanci apelują o cierpliwość

05 1605 zabki-0005
Niektórzy pogorzelcy weszli do swoich mieszkań
Źródło: TVN24
Pierwsi mieszkańcy dolnych kondygnacji spalonego budynku w Ząbkach weszli do swoich mieszkań i mogli zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Wcześniej doszło jednak do zamieszania, bo część osób zapisała się na niehonorowaną przez policję listę.

Jak przekazała policja, mieszkańcy wielorodzinnego budynku przy ulicy Powstańców w Ząbkach będą mogli wejść do swoich mieszkań. Możliwość ta dotyczy jedynie lokatorów z parteru, pierwszego i drugiego piętra. "Komenda Powiatowa Policji w Wołominie informuje, że dzisiaj od godziny 16:00 do 20:00 oraz w kolejnych dniach w godzinach 08:00-20:00 mieszkańcy będą mieli możliwość wejść jednorazowo do swoich lokali znajdujących się na trzech pierwszych kondygnacjach budynku" - podała w sobotę Komenda Stołeczna Policji

Do każdego mieszkania będzie mogła wejść jedna osoba w asyście policji i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. - Po wszystkim mieszkanie zostanie zaplombowane tak, by nie dopuścić do wejścia osób niepożądanych - zaznaczył Paweł Chmura z Komendy Stołecznej Policji.

Apel policji

Policja podawała, że by wejść do mieszkania, należy najpierw zgłosić się do funkcjonariuszy. "Ustalenie harmonogramu zapisów nastąpi u dyżurującego funkcjonariusza policji pod numerem telefonu: 600 997018" - przekazano w mediach społecznościowych.

Po godzinie 17.30 policja opublikowała kolejny komunikat, w którym sprostowała informacje o tym, że wizyta w mieszkaniu może trwać jedynie 10 minut. "Ani prokuratura, ani policja nie wyznaczyły konkretnego czasu na taką czynność osobom, które ucierpiały w pożarze" - czytamy.

"Apelujemy i prosimy osoby oczekujące w kolejce na wejście do swoich mieszkań o cierpliwość" - dodała policja.

Pierwsi mieszkańcy weszli do bloku

Wielu mieszkańców - jak relacjonował reporter TVN24 Jan Piotrowski - myślało, że będzie mogło wejść swobodnie do mieszkań. - Mieszkańcy mieli o 16 wejść do bloku. Miała być specjalna lista sporządzona zapisów policji, ale okazało się, że ci ludzie, którzy tam stoją (...) nie mogą wejść, bo lista na której zapisali się w szkole podstawowej numer 3, to lista która nie będzie honorowana. Oni sami zrobili listę - opisywał reporter TVN24 po godzinie 16. I dodawał, że - jak wynika z relacji niektórych mieszkańców - numer, pod którym można było się zapisywać, jest często niedostępny ze względu na duże zainteresowanie.

TVN24 Clean_20250705161055(32212)_aac
Mieszkańcy mieli wejść do bloku w Ząbkach. Problem z listą
Źródło: TVN24

Po godzinie 17 Piotrowski przekazał, że pierwsi mieszkańcy mogli wejść do swoich nieruchomości. - Weszli ci, którzy jako pierwsi zapisali się na listę, dzwoniąc na policyjny numer - mówił.

- Pojawiły się emocje bardziej pozytywne, bo okazało się, że w niektórych mieszkaniach, zwłaszcza na niższych kondygnacjach, straty są niewielkie albo nie ma ich wcale - dodał dziennikarz.

Pierwsi mieszkańcy weszli do swoich mieszkań po pożarze bloku mieszkalnego w Ząbkach. Relacja Jana Piotrowskiego
Źródło: TVN24

Pożar strawił cały dach bloku

W piątek rano opanowano pożar wielorodzinnego budynku przy ul. Powstańców w podwarszawskich Ząbkach. W 211 mieszkaniach mieszkało ponad 500 osób. Strażacy poinformowali, że pożar strawił cały dach obiektu w kształcie litery "U", spłonęły też wszystkie lokale mieszkalne na czwartej kondygnacji. Pozostałe mieszkania, według strażaków, również są zniszczone przez zalanie albo przez przedostanie się do nich ognia. Ogień przedostał się nawet do kondygnacji piwnicznej, gdzie znajdował się parking.

W kulminacyjnym momencie akcji gaśniczej na miejscu pracowało 45 samochodów gaśniczych, pięć cystern, osiem podnośników i drabin, 19 samochodów innych - w sumie 77 pojazdów, ponad 300 strażaków, z czego ponad 100 to ratownicy Państwowej Straży Pożarnej a około 200 Ochotniczej Straży Pożarnej.

Strażacy, którzy przeszukali wszystkie pomieszczenia, nie znaleźli ofiar. Trzy osoby, które znajdowały się na zewnątrz obiektu, doznały "bardzo lekkich urazów" i nikt nie trafił do szpitala. Poszkodowanych zostało trzech ratowników, w tym dwóch funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła śledztwo w sprawie pożaru. Śledztwo prowadzone jest pod kątem "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać pożaru".

Czytaj także: