Nie osobiste relacje Jana Pawła II z jego przyjaciółką Wandą Półtawską, ale zawarte w korespondencji informacje o homoseksualnych skłonnościach arcybiskupa Paetza - to zdaniem ks. Isakowicza-Zaleskiego martwić ma niektórych hierarchów kościoła. Kilka dni temu dziennik "La Stampa" napisał, że Watykan uważnie przygląda się papieskim listom.
Główna teza "La Stampy" była taka, że korespondencja papieża z Wandą Półtawską martwi Watykan ze względu na swą zażyłość i bardzo osobiste wyznania zawarte w listach. Dziennik sugeruje nawet, że sprawa może wpłynąć na spowolnienie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II.
Jeżeli więc niektórzy obawiają się ujawnienia korespondencji pomiędzy papieżem a krakowską lekarką, to nie dlatego, aby przyjaźń ta źle rzutowała na obraz kandydata na ołtarze. Obawiają się tego, że przy okazji publikacji tej korespondencji mogą wyjść na światło dzienne inne takie skrywane problemy jak wspomniana sprawa Paetza. Ks. Isakowicz-Zaleski
Na światło dzienne mogą wyjść "inne problemy"
Ale według księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego to nie przyjaźnią papieża z Dusią przejmują się hierarchowie, ale tym, że przy okazji ujawnienia korespondencji pomiędzy papieżem a krakowską lekarką "mogą wyjść na światło dzienne inne takie skrywane problemy jak sprawa (homoseksualizmu) arcybiskupa Paetza".
- Pani profesor mówiła wprost swemu przyjacielowi, nawet gdy został papieżem, pewne rzeczy, które ukrywało przed nim jego najbliższe otoczenie. (...) Klasycznym tego przykładem jest sprawa arcybiskupa Juliusza Paetza, o którego wybrykach ludzie sprawiedliwi pisali do nuncjusza Józefa Kowalczyka. Ten ostatni jednak to wszystko tuszował. To samo czyniło środowisko polskie w Watykanie. Dopiero Wanda Półtawska, wzorem św. Katarzyny ze Sieny, powiedziała o tym Janowi Pawłowi II prosto oczy przy kolacji. I dopiero po tej informacji powołana została komisja papieska, która pojechała do Poznania - pisze Isakowicz-Zaleski na swoim blogu.
"Wielu wiedziało"
Ks. Zaleski podkreśla, że o homoseksualnych skłonnościach abpa Paetza "wiedziało wiele osób, gdy jeszcze w latach 70. pracował on jako prałat w Watykanie". - Pomimo tego został on biskupem w Łomży, a następnie (...) awansował na stanowisko metropolity poznańskiego - przypomina.
Duchowny zwraca uwagę, że sprawa arcybiskupa Paetza nigdy nie została wyjaśniona do końca, choć wielu molestowanych ma złamane życie. - Tymczasem główny "bohater" afery jako arcybiskup-senior żyje sobie w luksusie, będąc nadal osłaniany "parasolem ochronnym" przez pewne wpływowe osoby - twierdzi ks. Isakowicz. - Przy okazji publikacji tej korespondencji mogą wyjść na światło dzienne inne takie skrywane problemy - dodaje.
Wstrząs i wyłom
Sprawa arcybiskupa Paetza wstrząsnęła opinią publiczną w lutym 2002 r., kiedy w "Rzeczpospolita" ujawniła, że duchowny molestował seksualnie kleryków i księży. Według dziennika o skłonnościach homoseksualnych hierarchy wiadomo było co najmniej dwa lata wcześniej, ale władze kościelne nie reagowały.
28 marca 2002 r. Jan Paweł II przyjął rezygnację Paetza z urzędu metropolity poznańskiego. Decyzję papieża - choć Watykan nie podał jej uzasadnienia, co było wyłomem w dotychczasowej praktyce - wiązano ogólnie z zarzutami "Rz".
Źródło: Onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24