Około południa ma być znana lista tych, którzy zginęli w wypadku polskiego autokaru koło Berlina. - Do tej pory rodziny osób, które uczestniczyły w tragedii nie dostały oficjalnych informacji na temat swoich bliskich, ponieważ lista ofiar nie została ostatecznie potwierdzona - mówił Leszek Modrzakowski, sekretarz gminy Złocieniec.
- W niedzielę po godzinie 20 otrzymaliśmy taką listę, ale okazuje się, że członkowie rodzin, które przybyły do urzędu nie potwierdziły nam tej listy. W związku z tym podjęliśmy decyzję, ze nie będziemy podawali informacji członkom rodzin o stanie ich bliskich - mówił ok. godz. 8 w TVN24 Leszek Modrzakowski. - Powiedzieliśmy to tylko rodzinom siedmiu osób, o których mieliśmy całkowitą pewność, że nic im się nie stało - dodał.
Marcin Bosacki rzecznik MSZ zaznaczył, że resort także nie posiada takiej listy, a podanie ewentualnych potwierdzonych informacji jest w gestii władz lokalnych.
Wcześniej wicewojewoda zachodniopomorski Wojciech Chmielewski tłumaczył, że jest to zbyt poważna informacja, aby mogła być podawana bez stuprocentowej pewności.
Pojechali niepewni, co zastaną
Kilka minut po godz. 4 rano rodziny poszkodowanych wyruszyły do swoich bliskich, mimo, że wiele z nich wciąż nie wie nic o stanie poszkodowanych.
Wynajęte przez magistrat dwa autobusy i cztery busy zabrały ok. 40 członków osób. Razem z nimi do Niemiec pojechało 6 psychologów, 6 ratowników medycznych, 6 tłumaczy i 2 księży.
Jak dodał sekretarz Modrzakowski w nocy z niedzielę do Złocieńca wróciło pięć osób, które nie doznały poważnych obrażeń.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24