Gdy uczniowie w całej Polsce w poniedziałek o dziewiątej rano zaczynali pisać egzamin dojrzałości, dorośli słuchacze uzupełniającego liceum "Żak" w Koszalinie usłyszeli, że do ich szkoły nie dotarły arkusze egzaminacyjne.
Gdy uczniowie usłyszeli taką deklarację pomyśleli, że to żart. Matura jednak rzeczywiście się nie odbyła. Dyrektorka szkoły tłumaczyła, że arkusze zostały przez pomyłkę dowiezione na stary adres. Kłamała - arkuszy dla słuchaczy z Koszalina prawdopodobnie w ogóle nie było. Za błąd, który popełniła, zapłaciła utratą stanowiska, a siedem innych osób - nie zdaną maturą.
Krzysztof Blachowski, dyrektor naczelny Centrum Nauki i Biznesu "Żak", tłumaczy przyczyny błędu: - Procedury związane z organizacją egzaminu maturalnego są bardzo skomplikowane, wymagają skomplikowanej dokumentacji, ta dokumentacja nie została w komplecie złożona w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej na czas.
Nie mogła zostać złożona, bo słuchacze "Żaka" nie wypełniali deklaracji maturalnych. Dyrekcja zapewniała, że zrobiła to za nich, ale procedury są jasne: deklarację o chęci przystąpienia do matury uczeń musi wypełnić sam.
Teraz dyrekcja "Żaka" stara się umożliwić arbiturientom zdawanie matury już w czerwcu. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna na razie nie podjęła decyzji w tej sprawie. Zgodzić się nie musi - termin czerwcowy jest organizowany z myślą o tych, którzy nie mogli podejść do matury z powodów losowych. W grę wchodzi choroba, śmierć rodzica, wypadek.
Niedopełnienie obowiązków przez dyrektora szkoły, nie jest uwzględnione w przepisach.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24