Polska 25 lat temu wstąpiła do NATO - ważna rocznica naszego przystąpienia do Paktu już we wtorek. Warto sobie przypomnieć, czym dysponowała wówczas polska armia - nie było powodów do dumy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To był moment symboliczny - koniec czasów, gdy polskie bezpieczeństwo było naznaczone niepewnością i początek uczestnictwa w najpotężniejszym sojuszu obronnym w dziejach ludzkości.
25 lat temu Polska została objęta nie tylko parasolem ochronnym, ale i wstąpiła do klubu państw, w których obronna skuteczność i nowoczesność muszą iść w parze. Nowoczesność, o której polskie wojsko do tamtej pory mogło pomarzyć.
Gen. Błazeusz: wróciłem do brygady i było zderzenie
- Środki, jakie były przeznaczone na modernizację, na wyposażenie, były wtedy znikome – relacjonuje pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Piotr Błazeusz, który w polskim wojsku wszystkie zmiany obserwował z bliska i z różnych perspektyw.
W latach 90. podczas studiów na Wojskowej Akademii Technicznej wyjechał do akademii wojskowej za ocean. Gdy wrócił, przemawiał między innymi podczas wizyty prezydenta Billa Clintona w Warszawie.
W wieku 38 lat został najmłodszym generałem po 1989 roku, uczestniczył w zagranicznych misjach, dziś jest zastępcą szefa Sztabu Generalnego. Ameryka kontra Polska - wtedy to było niebo a ziemia. - Wróciłem do brygady i było zderzenie, że był to sprzęt już przestarzały – ocenia.
Gen. Błazeusz: nie wydawano pieniędzy, bo wróg nie stał u naszych bram
Po kilkudziesięciu latach zimnej wojny i bycia pod wpływem Związku Radzieckiego, nawet po kilku latach od upadku komunistycznego molocha, w polskim wojsku trudno było się od tej historii odciąć, bo sprzęt w dużej mierze miał tabliczki pisane cyrylicą.
Według danych MON, nasze siły zbrojne były liczne, niemal 200 tysięcy żołnierzy, ale armia nie była w pełni zawodowa. Żołnierzy dla których było to jedyne zajęcie było około 78 tysięcy, a 118 tysięcy to byli poborowi.
W 1999 roku, mimo że minęła dekada od odzyskania wolności, technologicznie wojsko wciąż tkwiło w latach co najwyżej 80. Politycznie, społecznie i ekonomicznie wyzwań było mnóstwo, a w wojsku zakupów prawie żadnych.
- Brakowało praktycznie na wszystko, stąd te ogromne wyzwania, jeśli chodzi o modernizację sił zbrojnych. To było odkładane na bok, bo nie było tego poczucia zagrożenia, wróg nie stał u naszych bram - wskazuje gen. Błazeusz.
Skromne wyposażenie i pierwsza misja w ramach NATO
Gdyby skupić się jedynie na liczbach, to dla laika wygląda to imponująco. Ale liczy się jakość. Czołgów 1675. Wozów bojowych prawie 1367. Transporterów opancerzonych co prawda ledwo 35, ale za to opancerzonych samochodów rozpoznawczych 510. 652 działa samobieżne. Samoloty - prawie 182 myśliwce i 99 myśliwsko-bombowych i 38 śmigłowców szturmowych. W marynarce skromnie - 3 okręty podwodne i 2 do pływania po powierzchni - niszczyciel i fregata. Wszystko w technologii wschodniej.
Przy pierwszej NATO-wskiej misji w Kosowie, gdzie dowodził Roman Polko, miało to anegdotyczne plusy. 18 Batalion Desantowo-Szturmowy nie czekał w Macedonii na sygnał, ruszył równo z armią serbskiego wroga. Dzięki temu, że Serbowie również dysponowali radzieckim sprzętem, mógł uśpić ich czujność.
- Amerykanie byli zaskoczeni w większości, patrzyli z góry ze śmigłowców, że wkracza ktoś, kto ma uzbrojenie sowieckie, kałasznikowy, BRDM-y. Potem się dowiedziałem, że myśleli, że to jakaś kontrofensywa serbska – wspomina gen. Polko.
Opancerzenia szukano po złomowiskach
Perspektywy otworzyły się wielkie. Wyzwania w postaci misji również, ale sprzęt był jaki był. Generałowie wspominają, jak wyglądało choćby wyposażenie żołnierzy.
- Żołnierze określali to szelki dusicielki, które przy pewnym obciążeniu podnosiły się do góry i przyduszały żołnierza. Miałem starego typu saperkę, jak w czasach drugiej wojny światowej, którą uczono nas, w razie ataku trzeba sobie włożyć za pas jako dodatkowa ochrona – opowiada gen. Błazeusz.
Postęp w wojsku, technologia, zakupy - wszystko przyspieszyło. Ale na misjach zagranicznych, choćby w Iraku, żołnierze jeździli Tarpanem, nieopancerzonym, więc musieli zabezpieczać się metodami chałupniczymi.
- Workami z piaskiem, blachami, których szukaliśmy gdzieś tam na złomowiskach. Było to chałupniczo robione i wstydziliśmy się tego, ale życie ludzkie było ważniejsze niż wstyd – podkreśla gen. Mieczysław Bieniek.
Gen. Błazeusz: jesteśmy jednym z niewielu krajów, który przezbroił się
Ale to właśnie misje stały się motorem modernizacji. W wojskach lądowych pojawiły się Rosomaki, które zaistniały w naszym kontyngencie w Iraku. W marynarce, która wciąż czeka na nowe okręty, dwie fregaty przejęte w 2000 roku od Amerykanów.
- Pojawiły się wielkie nadzieje po wstąpieniu do NATO, ponieważ polska marynarka otrzymała cztery używane, ale wyremontowane, okręty podwodne – zwraca uwagę kontradmirał Mirosław Mordel.
W lotnictwie skokiem technologicznym były samoloty F-16. - Kraje zachodnie nie latały na sprzęcie sowieckim czy postsowieckim. Nie przechodziły tej transformacji, więc my jesteśmy jednym z niewielu krajów, który przezbroił się – mówi gen. Błazeusz.
Po 25 latach armia wygląda inaczej. Polscy wojskowi wciąż latają jednak wiekowymi śmigłowcami, z których najstarszy pamięta czasy Gierka, czy myśliwcami właśnie obchodzącymi 40. urodziny. Używają poradzieckich czołgów T-72 czy armat przeciwlotniczych według wschodniego projektu. Większość z radzieckiego sprzętu to już jednak historia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: NATO