Dochodziło do manipulowania wynikami konkursów, ręcznie sterowano przydzielaniem dotacji - tak o wnioskach po kontroli w Narodowym Instytucie Wolności mówił wiceminister ds. społeczeństwa obywatelskiego Marek Krawczyk. Przekazał, że "nie zachowała się" dokumentacja dotycząca losowania ekspertów oceniających wnioski. Mówił też o pieniądzach, które płynęły z Instytutu. - Nasze kontrole wskazują jednoznacznie: szereg pieniędzy płynął do organizacji pozarządowych bezpośrednio związanych z poprzednią władzą - powiedział.
Wiceminister ds. społeczeństwa obywatelskiego Marek Krawczyk (Polska 2050) mówił w "Tak jest" w TVN24 o działalności Narodowego Instytutu Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego za czasów rządów PiS. Gdy instytut powstawał w 2017 roku, ówczesny wicepremier i przewodniczący Komitetu do spraw Pożytku Publicznego Piotr Gliński (później także minister kultury w latach 2021-2023) mówił, że to projekt, który wychodzi naprzeciw potrzebom organizacji pozarządowych, na ogół tych słabszych, lokalnych, tych, które dotychczas nie miały odpowiedniego wsparcia także ze strony polskiego państwa.
Krawczyk został zapytany, czy faktycznie instytucja ta pomogła takim organizacjom. Według niego "to było bardzo dobre rozwiązanie, potrzebne, oczekiwane przez organizacje pozarządowe i przez sektor społeczeństwa obywatelskiego". - Natomiast problem polega na tym, co się wydarzyło później - zaznaczył.
Kontrola i wniosek do prokuratury
Minister przekazał, że w NIW - CRSO zostały przeprowadzone kontrole, które dały "wyniki dosyć miażdżące dla poprzedniego kierownictwa Instytutu".
- Dość powiedzieć, że jeżeli chodzi o poprzedniego odwołanego dyrektora, został skierowany wniosek do prokuratury w związku z nadużyciami, które zostały wykryte w Narodowym Instytucie Wolności - oznajmił. - Mówiąc w największym skrócie, dochodziło do manipulowania wynikami konkursów, ręcznie sterowano przydzielaniem dotacji - wyjaśniał.
Krawczyk mówił, że "co do zasady było tak, że każdy wniosek, który trafił do Narodowego Instytutu Wolności w ramach programu, był oceniany przez ekspertów, którzy z założenia mieliby być niezależni". - Niestety nasze kontrole wykazały, że ci eksperci byli zależni, i to byli zależni od ministra - powiedział.
Według niego "dobrym przykładem" jest asystent Piotra Glińskiego o nazwisku Płatek, który "w ciągu ostatnich lat ocenił aż 800 wniosków". - W jednym tygodniu był w stanie ocenić nawet kilkadziesiąt wniosków - mówił gość TVN24. Zauważył przy tym, że "taki wniosek to jest kilka, czasami kilkanaście stron szczegółowego opisu".
Dokumentacja dotycząca losowania ekspertów "nie zachowała się"
Krawczyk wskazywał jednak, że najciekawsze jest to, "jak byli ci eksperci wyłaniani". - Bo idea była taka, że powinni być oni losowani - powiedział. Jak ocenił, niektórym "sprzyjał los", "bo okazuje się, że ciągle byli wylosowywani ci sami eksperci". Przekazał przy tym, że ogółem "500-600 ekspertów jest w Narodowym Instytucie Wolności", którzy mogą ocenić wniosek.
- Niestety dokumentacja, szczegółowa, opisująca sposób losowania, nie zachowała się. Przynajmniej jeszcze do niej nie dotarliśmy - przekazał. Dopytywany, czy to oznacza, że gdzieś przepadła, wiceminister stwierdził, że "trudno powiedzieć". - W każdym razie Narodowy Instytutu Wolności nie dysponuje dzisiaj szczegółowymi informacjami na ten temat, jak te losowania się odbywały - przyznał.
Czy Gliński wiedział?
Na pytanie, czy Gliński wiedział o tym, co dzieje się w NIW, gość TVN24 przypomniał, że "jego rolą było nadzorowanie tego Instytutu". - Jeżeli wiedział, to bardzo źle. Jeżeli nie wiedział, to znaczy, że nie dopełnił swoich obowiązków i właściwie nie nadzorował Instytutu - podsumował.
Podkreślił, iż ciekawe jest to, że od 2017 roku, czyli od momentu powstania, "Narodowy Instytut nie był ani razu kontrolowany".
"Szereg pieniędzy płynął do organizacji związanych z poprzednią władzą"
Wiceminister mówił też o pieniądzach, które płynęły z Instytutu. - Od 2017 roku to już przeszło miliard złotych, gigantyczne publiczne pieniądze - oświadczył. - Nasze kontrole wskazują jednoznacznie: szereg pieniędzy płynął do organizacji pozarządowych bezpośrednio związanych z poprzednią władzą - poinformował.
- Ale nie chciałbym w ten sposób mówić o całym sektorze, ponieważ w ramach Narodowego Instytutu Wolności dziesiątki, setki organizacji pozarządowych i setki projektów zostały dofinansowanych i te pieniądze trafiły do naprawdę sprawdzonych partnerów, dobrych organizacji na ciekawe projekty i ciekawe działania - zastrzegł.
Jak mówił, "dochodziło do wielu patologii i nieprawidłowości, natomiast oczywiście mówimy tutaj o jakimś wycinku tej rzeczywistości".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24