SLD twierdzi, że wie jak uzdrowić polski budżet. Grzegorz Napieralski zaprezentował plan oszczędności, które według jego partii mają przynieść 20 miliardów złotych. Zapytany przez dziennikarzy, nie był jednak w stanie dokładnie odpowiedzieć, ile będą kosztować obietnice wyborcze jego partii, a także ile właściwie wynosi deficyt budżetowy. - Oni chcą przywrócić w Polsce postkomunizm w jego wydaniu radykalnym - skomentował plan SLD Jarosław Kaczyński.
Szef SLD wystąpił na konferencji prasowej przed budynkiem Narodowego Banku Polskiego. - Chcemy pokazać, jak można znaleźć pieniądze na realizację naszego programu rozwoju gospodarki - mówił Napieralski. - Chcemy pokazać, że można rządzić inaczej - dodał.
Według Napieralskiego, podstawą jest dobre zarządzanie i sprawne wykorzystywanie funduszy unijnych. Zdaniem szefa SLD obecny rząd nie potrafi zagospodarować wszystkich miliardów złotych płynących z Brukseli. Wskazał tutaj na niewykorzystane sześć miliardów złotych przeznaczonych na budowę szybkich łączy internetowych i pięć miliardów, które można było wykorzystać na finansowanie modernizacji infrastruktury kolejowej.
Mniej instytucji i zadań
Poza lepszym zarządzaniem SLD chce przeprowadzić szereg cięć. Łącznie mają one przynieść około 20 miliardów złotych wpływów do budżetu.
Pierwszy "pakiet" oszczędności dotyczy biurokracji i "zbędnych instytucji". Ekspert ekonomiczny SLD wymienił tutaj IPN, Fundusz Kościelny (zamiast którego SLD chce finansować wydatki na kościoły przez dobrowolną darowiznę w postaci 1 procenta PIT) i CBA. Ponadto lewica chce obciąć budżet kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu o 20 procent.
Poza cięciami w instytucjach, SLD chce ponadto zrezygnować z nauczania religii w szkołach i wycofać polskie wojsko z Afganistanu. Wszystkie te propozycje mają przynieść około trzech miliardów złotych oszczędności.
Mniejsza "armia urzędnicza"
Drugim "pakietem" oszczędności mają być reformy budżetu i administracji. SLD chce obciąć zatrudnienie urzędników o 10 procent, czyli 43 tysiące osób. Ponadto miałby zostać zreformowany KRUS, aby najbogatsi rolnicy płacili normalne składki. Tak zwane becikowe i ulga prorodzinna miałyby zostać ograniczone jedynie do najbiedniejszych rodzin. Ponadto SLD chce opodatkować banki i utworzyć fundusz na wypadek kryzysów.
Wszystkie powyższe propozycje mają przynieść około ośmiu miliardów oszczędności.
Prezenty dla przedsiębiorców
Trzecim i ostatnim "pakietem" są oszczędności w działaniu rządu. SLD chce odejść od finansowania ministerstw na zasadzie "rozdzielnika" i przeznaczać resortom pieniądze na konkretne projekty, co ma być bardziej ekonomiczne. Ponadto wszystkie zamówienia publiczne ministerstw miały by być prowadzone przez jedną wspólną instytucję, która według SLD uzyskiwała by lepsze oferty.
Lewica chce też obniżyć akcyzy na tytoń i alkohol, co miałoby spowodować zmniejszenie szarej strefy i wzrost przychodów państwa. Ponadto SLD proponuje zryczałtowanie podatku dla małych przedsiębiorstw, aby odciążyć firmy, ułatwić wyliczenia i poprawić ściągalność. Dodatkowo Napieralski proponuje bliżej niesprecyzowane ułatwienie w działalności przedsiębiorstw, tak jak na przykład zmiana przepisów prawnych i przyśpieszenie działania sądów w sprawach gospodarczych.
Trudne pytania
Według SLD, wszystkie wymienione wyżej oszczędności mają przynieść 20 miliardów złotych. Na pytanie dziennikarza Faktów TVN, czy partia przygotowała wyliczenie, ile będą kosztować jej obietnice wyborcze, Napieralski udzielił wymijającej odpowiedzi, twierdząc, że to "da się zrobić".
Nie odpowiedział też w jaki sposób znaleźć kolejne 20 miliardów złotych, których brakuje do zapełnienia deficytu budżetowego wynoszącego obecnie około 40 miliardów złotych. Przy okazji na początku przeszacował rozmiary dziury budżetowej, twierdząc, że deficyt zaplanowany na przyszły rok budżetowy wynosi "około 45 miliardów złotych". Po chwili poprawił się - jednak też mało dokładnie - twierdząc, że wyniesie on "około 35 miliardów złotych". (faktycznie ma on wynieść 40,2 mld - red.).
Do propozycji Napieralskiego odniósł się kilkadziesiąt minut później Jarosław Kaczyński. - To co dzieje się w tej chwili w SLD wskazuje na jedno, że oni chcą przywrócić w Polsce postkomunizm w jego wydaniu radykalnym z początku lat 90-tych. Otóż nic gorszego w Polsce się nie może wydarzyć - stwierdził prezes PiS
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24