Nie gaśnie spór o odpowiedzialność za tragiczny lot do Katynia, konkretnie za obecność dowódców wojsk na pokładzie prezydenckiego samolotu. W sobotę w rozmowie z portalem tvn24.pl rzecznik ministerstwa obrony narodowej Janusz Sejmej powtórzył, że Bogdan Klich ani nikt z resortu nie wiedział, kto 10 kwietnia będzie leciał z prezydentem. Wcześniej Jacek Sasin w RMF FM zarzucił, że MON "miało pełną wiedzę na temat szczegółów transportu polskiej delegacji".
W sobotę rano Sasin w RMF FM powiedział, że Kancelaria Prezydenta wysłała listy osób z podziałem na samoloty do podległego ministerstwu dowództwa sił powietrznych i do 36. pułku. - Te instytucje musiały wiedzieć, że dziennikarze lecą jakiem, a cała delegacja - w tym wszyscy dowódcy, tupolewem - mówił prezydencki minister.
Rzecznik MON Janusz Sejmej w rozmowie z portalem tvn24.pl skomentował tę wypowiedź: - Zakładam, że Kancelaria Prezydenta listę gości wysłała bezpośrednio do 36. pułku, a nie do ministerstwa. Bo taka jest droga służbowa tej korespondencji funkcjonująca od lat - wyjaśnił i dodał: - Proszę sobie wyobrazić, że siły powietrzne wysyłają każdy dokument do zaopiniowania do resortu. Przecież to jest nierealne.
I dodał: - Nie wiem, czy jest to świadomie czy nie świadomie wprowadzenie w błąd opinii publicznej.
"To byłoby bezprawne"
Sasin ocenił, że Klich albo znał listę i teraz zrzuca winę na innych, albo nie wiedział, "ale wtedy powstaje pytanie, czy w ogóle wie, co dzieje się w podległym mu resorcie".
Sejmej stwierdził zaś po raz kolejny - MON powtarza to od kilku dni, - że ponad wszelką wątpliwość ministerstwo obrony narodowej nie wiedziało, kto będzie leciał tupolewem razem z prezydentem. Rzecznik MON podkreślił, że "za listę pasażerów i rozłożenie w samolocie lub samolotach bezpośrednio odpowiada tylko i wyłącznie organizator".
- My nie mamy żadnego prawa ingerować w listę gości. Nie ma na ten temat żadnych przepisów. Byłoby bezprawne, gdybyśmy nawet próbowali dowiedzieć się, jak Kancelaria Prezydenta razem ze specpułkiem planuje wyjazd na uroczystości. Często takie decyzje zapadają w ostatniej chwili - tłumaczył.
Źródło: tvn24.pl, RMF FM