|

Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Miron Mironiuk
Programming Our Second Language talk in School, Zduńska Wola 2
Źródło: codewithpope.com

Chciał śledzić miliony Chińczyków z dokładnością do jednego metra. Dane o nich kupował od tamtejszych firm technologicznych. Zdarza mu się przesadzić z liczbami albo zalegać z zapłatą. Niedawno namówił wicepremiera Gawkowskiego, żeby powołał zespół doradców do spraw sztucznej inteligencji, a jego mianował przewodniczącym. - Podpiął się pod wizerunek ministerstwa, zawłaszczył go sobie - mówi tvn24.pl jeden z urzędników.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Jak trafiłeś do ministerstwa? - pytam Mirona Mironiuka, przewodniczącego nowego zespołu doradczego "PL/AI Sztuczna inteligencja dla Polski". Powołany przez wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego zespół ma doradzać rządowi, jak sztuczna inteligencja (Artificial Intelligence - AI) może usprawnić administrację publiczną i "poprawić życie Polaków".

Rozmawiamy na pustym piętrze jednej z warszawskich restauracji. Mironiuk jest w Polsce na chwilę, w biegu między spotkaniami ułożonymi przez agencję PR. Przychodzi objuczony wielkim plecakiem. Następnego dnia wraca do Singapuru, gdzie mieszka i prowadzi firmę Cosmose AI, która - jak twierdzi - jest wyceniana na 500 milionów dolarów i zajmuje się "sztuczną inteligencją w handlu".

- Chwilę wcześniej zebraliśmy nowe finansowanie i obiecałem sobie, że czas oddać Polsce to, co od niej dostałem, i zaangażować się społecznie - wyjaśnia.

Cieszyński: nie interesowałem się

Tak trafia do Janusza Cieszyńskiego, wtedy ministra cyfryzacji, dzisiaj posła PiS.

- Chciał rozkręcić projekt nauki programowania w polskich szkołach - mówi o Mironiuku były minister. - Pomysł mi się spodobał i zaproponowałem, że dla tych nauczycieli, którzy wezmą w nim udział, NASK [Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa - państwowy instytut badawczy, podległy resortowi cyfryzacji - red.] ufunduje stypendia - wyjaśnia Cieszyński w rozmowie z tvn24.pl.

Czy wiedział, czym zajmuje się biznes Mironiuka w Azji? Na stronie inicjatywy, o której mówi Cieszyński, sprawdzam, że Cosmose AI podpisany jest jako organizator akcji, a Ministerstwo Cyfryzacji i NASK - jako jej partnerzy.

- Nie interesowałem się tym. Nie kupowaliśmy nic od tej firmy i nie dawaliśmy jej żadnych pieniędzy - odpowiada były minister.

AI naprawi Polskę i sektor publiczny?

- Pomysłodawcą zespołu PL/AI był Miron Mironiuk, który zaprosił do współpracy z nami grupę znakomitych specjalistów - mówi 31 stycznia wicepremier Krzysztof Gawkowski na konferencji prasowej w Ministerstwie Cyfryzacji.

Ci topowi przedsiębiorcy i programiści mają rekomendować rozwiązania, dzięki którym Polska może stać się "jednym z 10 najbogatszych krajów świata" - czytam w komunikacie ministerstwa. Mają doradzać rządowi, jak AI może zmienić urzędy, szkoły, sądy i opiekę zdrowotną.

Gawkowski nazywa ich "polskimi Avengers" - od superbohaterów z komiksów Marvela.

Na stronie resortowego zespołu aidla.pl - z dużym logo Ministerstwa Cyfryzacji - czytam, że przygotowała ją "non profit" firma Mironiuka Cosmose AI. Ona też gromadzi i przetwarza dane "potrzebne do realizacji inicjatywy PL/AI Sztuczna Inteligencja dla Polski".

Zespół PL/AI, jak tłumaczy wicepremier, "od wielu tygodni dojrzewał, a prace nad nim zaraz po powołaniu rządu" zaczęły się we współpracy z ministrem finansów Andrzejem Domańskim. Gawkowski zapewnia, że nowi eksperci nie będą mieli wpływu na tworzenie regulacji prawnych.

2 lutego "Dziennik Gazeta Prawna" ujawnia, że to nie Biuro Komunikacji ministerstwa odpowiada za ściankę podczas wydarzenia 31 stycznia oraz materiały prasowe, ale agencja PR Big Picture, której klientem jest Cosmose AI. Jej pracownicy też, a nie urzędnicy resortu, umawiają wtedy wywiady z dziennikarzami i prostują nieścisłości w publikacjach dotyczących powołania zespołu PL/AI. A wiceminister Michał Gramatyka, który ma koordynować prace zespołu i resortu, dowiaduje się o składzie grupy ekspertów w dniu konferencji prasowej.

- Pojawił się z chwytliwymi hasłami i truizmami i podpiął się pod wizerunek Ministerstwa Cyfryzacji, zawłaszczył go sobie - mówi o Mironiuku jeden z urzędników, który zastrzega swoją anonimowość. - Eksperci resortu oraz grup zadaniowych, w tym grupy roboczej do spraw AI, zostali całkowicie pominięci podczas powoływania tego zespołu. Gdyby minister zapytał, usłyszałby, że zwykły startup chce robić sobie w ten sposób promocję. A teraz przejął wizerunek ministerstwa w obszarze AI - komentuje.

I dodaje, że w działaniach dwóch ekip, które kontrolują teraz resort cyfryzacji - z Lewicy [ludzi Krzysztofa Gawkowskiego - red.] i Polski 2050 [ludzi Michała Gramatyki - red.], jest "coraz więcej niespójności". - Jedni drugim robią psikusy. Wicepremier wsadził partnera koalicyjnego na minę, przekazując ten zespół do zakresu kompetencji ministra Gramatyki - mówi.

Wystąpienie Mirona Mironiuka podczas konferencji w Ministerstwie Cyfryzacji
Wystąpienie Mirona Mironiuka podczas konferencji w Ministerstwie Cyfryzacji
Źródło: Tomasz Gzell / PAP

"Patriota, tylko bardzo zdrowy"

W lipcu ubiegłego roku Mironiuk trafia na okładkę polskiego "Forbesa". Tytuł wywiadu brzmi: "Nie chcę być mistrzem Polski, tylko mistrzem świata". Dwa miesiące wcześniej rozmawia z nim influencer i popularyzator nowych technologii Maciej Kawecki. Przedstawia Mironiuka jako "idealistę, ale naprawdę szczerego" oraz "patriotę, tylko bardzo zdrowego".

Założyciel Cosmose AI mówi mu, że jego firma jest "jedną z najważniejszych" spółek zajmujących się sztuczną inteligencją w Azji. Kawecki pisze później w mediach społecznościowych, że Mironiuk "jest społecznikiem", a "jego planem na życie była (...) pomoc tym, którzy mieli mniej szczęścia".

- Wiele rzeczy można powiedzieć o Mironie, ale na pewno nie, że jest społecznikiem. To jego kolejna kreacja - mówi tvn24.pl jeden z byłych pracowników Cosmose AI, zastrzegający swoją anonimowość.

- Nie, Miron nie jest społecznikiem - dodaje inna osoba, zanosząc się śmiechem.

Networker

Potrafi załatwić spotkanie z papieżem i zarządem Walmartu. Naprawdę nazywa się Szymon Miron Mironiuk, ma 34 lata i pochodzi z Wrocławia. Karierę zaczynał w DDB, jednej z największych agencji reklamowych w Polsce. Ze stażysty bez studiów w kilka lat zostaje tam doradcą zarządu.

- Niezwykle zdolny, skuteczny, obdarzony wielką wyobraźnią - opowiada tvn24.pl Szymon Gutkowski, partner i dyrektor zarządzający DDB. - Był jak kamień w bucie, który nie pozwalał nam dalej prowadzić firmy tak, jak robiliśmy to wcześniej.

Ci, którzy znają Mironiuka, zgadzają się, co do jednego: "jest genialnym marketingowcem". Networkerem z siatką kontaktów od Kalifornii przez Tel Awiw po Szanghaj.

- Miron potrafi sprzedać wszystko. Nawet coś, co nie istnieje, ale on wie, że w przyszłości będzie istnieć - mówi jeden z byłych inżynierów Cosmose. - Taki ktoś może być bardzo przydatny dla Polski - dodaje.

Od innej osoby zaangażowanej w Cosmose słyszę: - Mitoman, który celowo wprowadza ludzi w błąd.

- Bardzo charyzmatyczny facet. Ma dar przekonywania do siebie ludzi. Więc jak wchodzi między polityków, którzy w temacie technologii są jak dzieci we mgle, w nazwie firmy ma "AI" oraz posiada zdjęcie z papieżem - to może zdziałać sporo - śmieje się inny były członek zespołu firmy. - Ale to dobrze. Jestem teraz w miejscu, gdzie już jeżdżą autonomiczne taksówki. Im szybciej nasi politycy się ogarną ze sztuczną inteligencją, tym lepiej dla Polski - dodaje.

Konferencja w Ministerstwie Cyfryzacji, podczas której przedstawiono zespół aidla.pl
Konferencja w Ministerstwie Cyfryzacji, podczas której przedstawiono zespół aidla.pl
Źródło: Tomasz Gzell / PAP

Syn hydraulika

W wywiadach przedstawia się czasem jako syn hydraulika. Na początku lutego w rozmowie z dziennikarzem portalu Business Insider mówi: - Mam nadzieję, że na rynku pracy przetrwa też hydraulik, którym jest mój tata.

W "Narodowej Strategii dla Polski", którą w październiku 2023 roku publikuje na łamach serwisu Project Syndicate, pisze z kolei:

Jako polski twórca firmy technologicznej, patrzę na możliwości Polski oczami przedsiębiorcy. Ale jako syn hydraulika, który chodził do zwykłej publicznej szkoły, mam też perspektywę kogoś, kto swoje sukcesy zawdzięcza Polsce.

To część prawdy. Firma jego ojca rzeczywiście początkowo zajmowała się instalacjami sanitarnymi, ale w 2006 roku rozszerzyła działalność - obecnie jest spółką deweloperską budującą osiedla we Wrocławiu. Zatrudnia około 100 pracowników, w tym robotników, kierowników budów i architektów.

Sprawdzam też, że ojciec Mironiuka od 2017 roku figuruje jako organ nadzoru (tzw. supervisor kontrolujący działalność zarządu; odpowiednik naszej rady nadzorczej) w spółce zarejestrowanej w Szanghaju, przez którą Cosmose AI prowadzi interesy w Chinach. Jej kapitał zakładowy wynosi 8 milionów dolarów.

Mironiuk tłumaczy, że to błąd, o którym nie wiedział, a jego ojciec nie ma nic wspólnego z Cosmose. "Najprawdopodobniej agencja, której zleciliśmy założenie spółki, wpisała tam mojego ojca. W dokumencie business licence, który się wykorzystuje przy załatwianiu spraw urzędowych i bankowych, jest wyłącznie moje nazwisko" - pisze do mnie później.

Kto stoi za Cosmose AI?

W 2014 roku 24-letni Mironiuk rzuca pracę w agencji reklamowej i zakłada Cosmose, wtedy jeszcze bez "AI" w nazwie. Na startup pierwsze pieniądze wykładają szefowie z DDB Szymon Gutkowski, Paweł Kastory i Marcin Mroszczak.

- Nasza inwestycja była bardziej inwestycją w Mirona. Wydawało się, że naprawdę uważa, że nie ma rzeczy niemożliwych i zdarzało mu się to udowadniać. Potrafił rzucić się z motyką na słońcę. Takie osoby mogą bardzo dużo osiągnąć - mówi Gutkowski.

Później do Cosmose dokłada się też Grażyna Kulczyk, dla której Mironiuk, jeszcze w DDB, pracował przy kampanii reklamowej Starego Browaru w Poznaniu (w 2017 r. sprzeda swoje udziały).

Udziałowcem startupu jest też (brał udział w dwóch rundach inwestycyjnych - w 2019 r. i 2020 r.) fundusz OTB Ventures założony przez Adama Niewińskiego, Marcina Hejkę i Grzegorz Jankilewicza. Dwóch pierwszych to menadżerowie i finansiści; Hejka przez wiele lat kierował polskim oddziałem Intela i odpowiadał m.in. za inwestycję giganta w rosyjską wyszukiwarkę Yandex.

Kluczowy jest jednak ten ostatni - Jankilewicz, "przedsiębiorca z branży energetycznej" - jak czytam na stronie OTB - "założyciel Mercuria Energy Group, jednej z pięciu największych na świecie firm handlujących ropą (...) z przychodami przekraczającymi 100 miliardów dolarów".

Jankilewicz dorobił się fortuny na handlu rosyjską ropą razem z kolegą Sławomirem Smołokowskim. Obaj byli muzykami i poznali swoje żony Polki w Moskwie, uzyskując w ten sposób polskie obywatelstwo. Ich spółka J&S (poprzedniczka Mercuria Energy Group) w pewnym momencie odpowiadała za 90 proc. polskiego importu ropy naftowej - czytam w "Forbes", w artykule z 2016 roku.

Jankilewicz i Smołokowski byli jednymi z bohaterów tzw. afery Orlenu, związanej z zatrzymaniem przez Urząd Ochrony Państwa prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego w 2002 r., i dwa lata później zeznawali w tej sprawie przed komisją śledczą. Wobec różnych spekulacji krążących wtedy w przestrzeni publicznej musieli się tłumaczyć: "Jesteśmy lojalnymi obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej. Nigdy nie współpracowaliśmy ze służbami specjalnymi żadnego kraju. Nigdy nie braliśmy udziału w żadnych działaniach ani KGB, ani GRU" - pisali akcjonariusze J&S w 2004 r.

Wtedy też wynieśli swój biznes do Szwajcarii. W 2011 r. próbowali - razem z węgierskim koncernem paliwowym MOL oraz rosyjską firmą TNK-BP (dwa lata później przejętą przez Rosnieft) - wziąć udział w prywatyzacji Lotosu.

W 2016 r. w Mercurii Jankilewicza i Smołokowskiego 12 proc. udziałów kupiła petrochemiczna spółka ChemChina (China National Chemical Corp.), kontrolowana przez tamtejszy skarb państwa. Otworzyło to miliarderom dostęp do chińskiego rynku, partnerstwo jednak zakończyło się w 2022 r. Departament Obrony USA wpisał wtedy ChemChina na listę chińskich firm z branży zbrojeniowej i obłożył sankcjami. A dwa lata wcześniej administracja Donalda Trumpa uznała ChemChina za podmiot powiązany z chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą i zabroniła amerykańskim podmiotom posiadania w niej udziałów.

W 2020 r. inwestorem Cosmose zostaje również fundusz Tiga Investments George'a Raymonda Zage'a III, singapurskiego biznesmena pochodzenia amerykańskiego. Fundusz ten przeprowadza w tym samym roku spektakularną transakcję odkupienia aplikacji randkowej dla społeczności LGBT Grindr od chińskiej firmy Kunlun Tech za 600 mln dol.

Do transakcji zmusza Chińczyków administracja Donalda Trumpa, która zarzuca, że przez Grindr mogą być zbierane wrażliwe dane o obywatelach USA.

Po 2022 r., wraz z narastającą rywalizacją USA-Chiny i początkiem wojny w Ukrainie, globalny kapitał staje się coraz bardziej uwikłany w narodowość, wrażliwy na geopolityczne tąpnięcia. A obszarem, w którym m.in. zaczyna się "wyścig zbrojeń", staje się rozwój sztucznej inteligencji.

AdTech w Chińskiej Republice Ludowej

- To nasz nowy produkt KAIKAINOW - pokazuje mi na jednym ze swoich telefonów Mironiuk.

Na zablokowanym ekranie - zamiast np. zdjęcia kogoś bliskiego - usługa ta wyświetla artykuły prasowe, rozrywkę i tzw. specjalne oferty w pobliskich sklepach. Ten "wygaszacz ekranu" ma być preinstalowany na smartfonach pięciu producentów, w tym chińskich Oppo i realme. W zamian za dane o swoich zainteresowaniach i zwyczajach - przekazywanych firmie Mironiuka - można zarabiać w nim kryptowalutę KAI-CHING, którą wymienia się na zniżki, np. na kawę w lokalnej kawiarni.

Ale nie od "wygaszaczy ekranu" i kryptowalutowych programów lojalnościowych Cosmose zaczyna działalność.

Na początku, czyli w 2014 r., tworzy AdTech, czyli oprogramowanie do reklamy.

- W tej branży mało jest "fajnych" rzeczy, ta branża to zwykłe śledzenie ludzi. A Miron chciał śledzić ludzi z dokładnością do jednego metra [1,6m - tyle komunikowała firma w 2019 r.] w Chinach. W Cosmose zadbano, co prawda, żeby dane były zanonimizowane [tzn. żeby nie dało się pojedynczej osoby zidentyfikować - red.], ale jednak kiedy o tym słyszysz, to się wzdrygasz - opowiada jeden z byłych pracowników firmy.

Mironiuk chce zbierać dane o zachowaniach konsumentów, ale nie online, tylko offline - na ulicach i w galeriach handlowych, żeby później, kiedy wrócą do domów, móc wysyłać im na smartfony reklamy produktów, które oglądali na żywo. Chce wiedzieć, którzy z nich coś kupili, a którzy nie, i można na nich jeszcze zarobić.

- Liczba klientów, którzy mogli skorzystać z tego rozwiązania, była wtedy mocno ograniczona do tak zwanych marek luksusowych - opowiada jeden z byłych członków zespołu Cosmose. - Żeby ktoś był zainteresowany takim marketingiem, musiał mieć drogie produkty, by się to opłacało. Dlatego to mogły być marki modowe, jubilerskie, sprzedające szwajcarskie zegarki czy perfumy.

Osmoza

- Skąd w ogóle nazwa? Taka mało skromna - żartuję. - I na początku mogła słabo wyszukiwać się w Google, mieszać z wynikami o ciałach niebieskich, astronomii.

- Z połączenia "cosmos" i "osmosis". Zajmujemy się łączeniem świata offline i online, a nazwa pochodzi od osmozy, przenikania się tych światów, kosmosów - mówi Mironiuk. I dodaje, że pozycjonowanie w wynikach Google nie było priorytetem dla Cosmose, bo klientami firmy były na początku wyłącznie inne biznesy, do których firma docierała bezpośrednio, nie konsumenci.

Cosmose startuje w Hongkongu, wtedy najważniejszym hubie finansowym Azji, z butikami Diora czy Prady na każdym rogu w centrum. Mironiuk rejestruje tam spółkę w 2016 r. Dla zagranicznych biznesmenów miasto, jeszcze cieszące się demokratyczną autonomią, jest bramą do Chin. Do 13-milionowego Shenzhen, nazywanego "chińską Doliną Krzemową", szybkim pociągiem jedzie się od 14 do 24 minut.

A tam, za Wielkim Firewallem (systemem blokującym zagraniczne strony), trwa już cyfrowa rewolucja. Smartfonów w Chinach już w 2014 r. używa ponad pół miliarda ludzi, a e-handel puchnie do obłędnych rozmiarów. Z płatności mobilnych za kilka lat korzystać będą nawet bezdomni.

Partia przestawia wtedy gospodarkę z eksportu na opartą na konsumpcji wewnętrznej. Chce ograniczyć zależność od zagranicznych rynków. Dzięki temu Chińczycy mogą się bogacić. Kupować iPhone'y i niemieckie samochody, najlepiej produkowane w Europie.

Mironiuk w nich celuje i na ich telefonach - nie na Facebooku, ale w aplikacji społecznościowej WeChat - chce wyświetlać reklamy. Po pewnym czasie przenosi się do Szanghaju, gdzie w 2017 r. rejestruje kolejną spółkę (tę, w której figurować będzie jego ojciec).

Chiny są wtedy, przed wojną handlową ze Stanami Zjednoczonymi, inaczej postrzegane niż dzisiaj. Prowadzenie tam biznesu jest powodem do dumy. Dlatego m.in. w Polsce pojawia się pomysł Centralnego Portu Komunikacyjnego, który miał być przede wszystkim portem przeładunkowym dla Chińczyków, żeby Polska mogła znaleźć się na ich Nowym Jedwabnym Szlaku.

A dla spółek internetowych, które łatwo "skalują" biznes - mają możliwość szybkiego wzrostu i pozyskiwania użytkowników - dostanie się na ten nieograniczony rynek jest Świętym Graalem. Dopiero konflikt gospodarczy z USA, pandemia i wojna w Ukrainie sprawią, że zachodni biznes zacznie się stamtąd wycofywać.

Miron Mironiuk stanie na czele zespołu Sztuczna Inteligencja dla Polski
Źródło: Adrianna Otręba/Fakty TVN

Zdjęcie z (wice)burmistrzem Szanghaju?

Czego potrzebuje Mironiuk, żeby jego startup zadziałał? Danych, danych i jeszcze raz danych - przede wszystkim o lokalizacji użytkowników smartfonów.

W Chińskiej Republice Ludowej obowiązują wtedy słabsze regulacje ochrony prywatności niż w Europie i USA. - Niektóre rzeczy, które u nas były nielegalne, w Chinach można było robić. Z telefonów ludzi dało się wyciągać zdecydowanie więcej informacji - opowiada jeden z byłych inżynierów startupu.

Podstawowym wymogiem jest wtedy przetwarzanie danych tylko na serwerach w Chinach, żeby nie wyciekały za granicę. - Musieliśmy wszystko przerzucać przez Wielki Firewall, co bywało technicznym wyzwaniem - tłumaczy mój rozmówca.

Wśród pracowników Cosmose wrażenie robi wtedy album sztuki podpisany przez Grażynę Kulczyk i zdjęcie prezesa z wysoko postawionym członkiem partii w Chinach. - Otwierało mu tam wiele drzwi - słyszę.

Skąd się wzięło to zdjęcie?

Mironiuk tłumaczy mi, że został wtedy zaproszony przez ekonomistę Marcina Piątkowskiego na prezentację raportu Banku Światowego, w którym tamten pracował. "Marcin mieszkał w Pekinie od kilku lat. Jest na tym zdjęciu" - pisze. A członek partii to "burmistrz albo wiceburmistrz Szanghaju", prezes Cosmose nie jest pewien.

"Żeby była jasność, nawet z nim nie rozmawiałem" - ucina.

Sztuczna inteligencja służy do tworzenia deepfejków, ale może też je rozpoznawać. "Musimy bardzo uważać"
Źródło: Jacek Tacik/Fakty TVN

Współpraca z chińskim Big Techem

Tak zaczyna się działalność Cosmose w ChRL. - Firma świadczyła usługę pośrednictwa w targetowaniu kampanii reklamowych. Robili to ludzie z chińskiego biura z pomocą danych generowanych dzięki algorytmom rozwijanym w Polsce - tłumaczy jeden z inżynierów.

Skąd Cosmose bierze wtedy dane? Od 2016 r. kupuje je od chińskich spółek internetowych, właścicieli popularnych gier i aplikacji na telefony. - Współpracowaliśmy z tysiącami aplikacji. Nie mogę powiedzieć jakimi. Od 2021 roku już tego nie robimy i nie pozyskujemy od nich danych - wyjaśnia Mironiuk.

- Jak wyglądały negocjacje z Chińczykami na ich rynku?

- Pamiętam sytuację, kiedy przedstawiono mnie firmie działającej w podobnym obszarze co my. Odezwaliśmy się do nich po angielsku na WeChat, bo to oczywisty kanał komunikacji w Chinach. Po jakimś czasie umówiliśmy się w starbucksie, gdzie mieliśmy już podpisać umowę. Wtedy okazało się, że właściciel tej spółki nie mówi słowa po angielsku, całą rozmowę tłumaczy z pomocą telefonu. Jeszcze nie mieliśmy wtedy w zespole nikogo chińskojęzycznego, co utrudniało rozmowy, ale ostatecznie udało nam się porozumieć i podpisać kontrakt - odpowiada.

W 2017 r. Mironiuk, cytowany przez portal Wirtualnemedia, przyznaje jednak, że pozyskuje dane m.in. od DiDi (chińska aplikacja przewozowa), Weibo (odpowiednik X/Twittera) oraz Youku (platforma wideo, tamtejszy YouTube). To aplikacje, z których korzystają setki milionów Chińczyków.

Tamtejsza branża internetowa jest wtedy szczególna - władza z jednej strony chroni swoje cyfrowe spółki przed zagraniczną konkurencją, nie wpuszczając do siebie firm takich, jak Google czy Facebook i pozwala rosnąć lokalnym czempionom, jak Baidu (najpopularniejsza wyszukiwarka w Chinach), Alibaba (największy e-commerce) oraz Tencent (właściciel komunikatora WeChat i największa na świecie firma gamingowa, która w ub. r. kupiła polski Techland).

Z drugiej strony rząd sam zbiera dużo danych o obywatelach. Monitoruje sieć i cenzuruje "niepożądane" treści. Informacje o lokalizacji GPS bardzo przydadzą się władzy, gdy wybuchnie pandemia Covid-19 - pozwolą wprowadzać i egzekwować w całym kraju restrykcje w przemieszczaniu się.

Jedną z firm, która będzie dostarczać rządowi danych dotyczących lokalizacji osób, jakie opuszczały Wuhan na początku pandemii - jak wynika z artykułu państwowej agencji prasowej Xinhua z 2020 r. - będzie firma z branży big data i broker danych GeTui [Zhejiang Merit Interactive Network Technology], która współpracuje m.in. ze wspomnianymi wcześniej aplikacjami DiDi czy WeiBo.

Kiedy w 2019 r. GeTui wybiera się na giełdę w Shenzhen, publikuje analizę prawną (po mandaryńsku), z której wynika, że dwie spółki Cosmose - zarejestrowana w Hongkongu i stanie Delaware, USA - od 2017 r. są jej klientami.

- To jeden z wielu lokalnych kontrahentów, z którymi pracowaliśmy w przeszłości. Zerwaliśmy współpracę w 2021 r. - mówi dziś Mironiuk.

Jeszcze w 2020 r., po wybuchu pandemii, w wywiadzie dla państwowej agencji Xinhua prezes Cosmose mówi z kolei: "Chińczycy są niezwykle pomocni. Nadal współpracujemy z tymi samymi firmami, co cztery lata temu. Jest tu energia i czuć, że Szanghaj to prawdziwe startupowe miasto".

Dlaczego więc Cosmose od 2021 r. nie kupuje już danych od GeTui i innych partnerów? Firma twierdzi, że od tego momentu "ma dostęp do nowego rodzaju danych", w tym zbieranych przez swój nowy produkt preinstalowany na smartfonach.

Przy czym 2021 r. to wyjątkowy rok dla branży technologicznej w Chinach. W życie wchodzą wtedy restrykcyjne przepisy o ochronie danych osobowych, porównywane z europejskim RODO, a partia komunistyczna zaczyna przykręcać śrubę cyfrowym korporacjom.

Zaczyna się korekta kursu po dekadzie niekontrolowanego wzrostu w gospodarce internetowej. Rząd chce zwiększyć nadzór nad tym, co dzieje się w sieci, i utemperować swoje firmy, żeby nie pozyskiwały kapitału od zagranicznych inwestorów. Sypią się wysokie kary finansowe za monopolistyczne praktyki, w tym rekordowa grzywna 2,8 mld dol. nałożona na Alibabę, giganta e-handlu. Założyciel firmy Jack Ma tymczasowo znika z życia publicznego.

Mironiuk w rozmowie z tvn24.pl zapewnia, że Cosmose nie współpracował z Alibabą. Ale platforma wideo Youku, do której danych - jak tłumaczył w 2017 r. serwisowi Wirtualnemedia - podpinał się jego startup, została dwa lata wcześniej kupiona przez Alibaba Group. W 2023 r. chiński skarb państwa nabywa w niej 1 proc. udziałów.

Z kolei DiDi, aplikacja taksówkowa, z której danych Cosmose też korzystał - i w której śledzenie lokalizacji użytkownika jest podstawowym komponentem - w 2021 r. zostaje tymczasowo zablokowana w Chinach. Do firmy wchodzą urzędnicy z kontrolą, zarzucając jej nielegalne zbieranie danych. Tamtejszy regulator rok później ukaże ją za to karą finansową 1 mld dol., a firma ją pokornie przyjmie.

Wszystko dzielić przez siedem

W 2017 r. Cosmose pozyskuje inwestora - francuski koncern kosmetyczny L'Oreal, który wcześniej był klientem startupu. Mironiuk w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia opowiada wtedy, że środki - w nieujawnionej kwocie - pozwolą na wejście firmy na rynek Stanów Zjednoczonych. Nigdy się to jednak nie uda.

Kiedy pytam przedstawicieli koncernu o inwestycję, Barbara Stępień, dyrektorka działu komunikacji L'Oreal na Polskę i kraje bałtyckie, pisze, że koncern "zainwestował wtedy wspólnie z Founders Factory [akcelerator startupów - red.] w pięć obiecujących startupów z branży beauty - w tym w firmę Cosmose".

Dopytuję wtedy, w jakich krajach L'Oreal korzysta z technologii Cosmose i w ilu sklepach? Przedstawiciele firmy przestają jednak odpowiadać.

Mironiuk, ogłaszając tę inwestycję, stwierdza też, że Cosmose

otrzymuje lokalizacje z 1 miliarda urządzeń mobilnych w Azji, w samych Chinach 650 milionów.

Ta liczba: "miliard" będzie przez niego powtarzana przy wielu okazjach.

- Może zostało to policzone tak, że w pewnym momencie sprawdzono, ilu jest wszystkich użytkowników smartfonów w Chinach? - zastanawia się osoba zatrudniona w tamtym czasie w firmie. Według raportu Global Mobile Market Report firmy Newzoo w Chinach w 2017 r. użytkowników smartfonów było 717 milionów.

I dodaje, że "wszystko, co mówi prezes Mironiuk, należy dzielić przez siedem".

"Miliard" czy "prawie miliard"?

Co to znaczy otrzymywać lokalizacje z 1 miliarda urządzeń? Czyli np. cały czas śledzić ich lokalizację? Nie, bo przetwarzanie takiej ilości danych, jak przyznaje Mironiuk, "kosztowałoby bardzo bardzo dużo". Tłumaczy, że Cosmose miał "dostęp do danych z tysięcy aplikacji" i "to pokrywało populacje Chin smartfonów". - Z tego przetwarzaliśmy na naszym serwerze zanonimizowane dane użytkowników, którzy byli w regionach zakupowych, które były dla nas ważne, codziennie minimum 10 milionów kupujących i okresowo miliard unikalnych użytkowników - precyzuje prezes Cosmose. "Nasza skala i dokładność były audytowane przez PwC" - dodaje.

Firma więc faktycznie w tamtym czasie śledzi ludzi z 10 największych miast w Chinach i tylko te osoby, które odwiedzają luksusowe butiki, będące klientami Cosmose - lub tylko blisko nich… przechodzą.

Ale, jak przyznał wcześniej w rozmowie z tvn24.pl Mironiuk, Cosmose już od 2021 r. tych danych nie dostaje.

- To ile jest teraz smartfonów? - pytam, kiedy rozmawiamy później za pośrednictwem serwisu Linkedin.

- Nie publikujemy takich informacji - odpowiada.

I dodaje: - Mimo tego, że baza telefonów, do których mamy dostęp, jest mniejsza (to nie jest miliard), to ze względu na wyższą jakość danych i algorytmów finalny produkt jest lepszy niż wcześniej.

Wyprzedzając publikację tego artykułu pisze o tym długi post na LinkedIn: "Wiele zmieniło się w ciągu ostatnich 10 lat, również jeżeli chodzi o sposób, w jaki zbieramy dane lokalizacyjne…". I dalej: "Całkowita baza jest mniejsza niż miliard, ale dzięki wyższej jakości danych i ulepszonym algorytmom, końcowy produkt jest nawet lepszy".

Ale w maju 2023 r. podczas kongresu Impact w biogramie Mironiuka można przeczytać: "Ekosystem Cosmose obejmuje 1 miliard smartfonów i 20 milionów lokalizacji w Azji". Kiedy w czerwcu Maciej Kawecki mówi: "Oznacza to, że masz dostęp do co ósmego mieszkańca Ziemi", Mironiuk tego nie prostuje.

"Rzeczpospolita" niedługo potem napisze: "Platforma Cosmose AI przewiduje zachowania zakupowe ponad 1 mld osób".

"Ważne żebyśmy już dzisiaj rozwijali sztuczną inteligencję pod naszą kontrolą"
"Ważne, żebyśmy już dzisiaj rozwijali sztuczną inteligencję pod naszą kontrolą"
Źródło: TVN24

Cosmose z "AI"

W pierwszych kilku latach Cosmose często ma problemy finansowe. - Zawsze było ciężko. O braku pieniędzy słyszałem przed każdą wypłatą - mówi osoba, która odeszła ze startupu kilka lat temu.

- W firmie była duża rotacja pracowników. Prezes potrafił za jednym razem zwolnić jedną trzecią zespołu - opowiada inna osoba.

- Wśród pracowników krążyło, że tak naprawdę głównym celem Mirona jest znalezienie jakiegoś bogatego inwestora, który po prostu kupi tę firmę i coś z nią zrobi, na przykład zlikwiduje i weźmie samą technologię - mówi inny członek zespołu z tamtego okresu.

Mironiukowi zdarza się też nie płacić kontrahentom w Polsce. Docieram do firmy oraz kilku osób fizycznych, którym po wykonanym zleceniu odmawia zapłaty pełnego wynagrodzenia - proponując znacznie mniejsze. - Nasza historia współpracy skończyła się tak, że nie chciał nam po prostu zapłacić, więc się sądziliśmy. Trwało to kilka lat i wygraliśmy - słyszę od jednego z podwykonawców.

Jak tłumaczy to szef Cosmose? - W 2019 roku odmówiliśmy przyjęcia grantu NCBiR na kwotę 10,5 miliona złotych. Firma, która doradzała w zakresie wniosku, zażądała wypłacenia pełnego fee, pomimo że my ani złotówki od NCBiR-u nie wzięliśmy. Nasze argumenty, dlaczego takie pełne wynagrodzenie się nie należy, nie zdobyły uznania tej firmy i sądu i całą kwotę zapłaciliśmy - mówi.

I dodaje: - Mieliśmy w naszej startupowej historii momenty, gdy brakowało nam pieniędzy, czego skutkiem były opóźnienia w płatnościach. Zawsze płaciliśmy należne wynagrodzenia, a pensje pracowników zawsze były priorytetem i pokrywałem je w trudnych momentach z własnych oszczędności.

Do dzisiaj, po 10 latach działalności, Cosmose wciąż nie jest firmą wykazującą zysk. Jest to, jak opowiada Mironiuk, powodowane ekspansją na kolejne rynki. Dla porównania jednak, np. Amazon osiągnął rentowność po siedmiu latach, a Netflix po sześciu. Facebookowi udało się to w pięć lat, Google - w trzy.

- Ale nadal, od 10 lat, Cosmose jest na powierzchni i inwestorzy w niego wierzą, a to już coś - komentuje były inżynier firmy.

W 2019 r. Mironiuk do nazwy Cosmose dodaje końcówkę "AI". - Wtedy ta technologia była wydmuszką - słyszę od jednego z byłych pracowników specjalizującego się w tym obszarze. - Reklamowym zabiegiem do pozyskiwania inwestorów - dodaje.

O AI firmy niektórzy pracownicy mówią po cichu: "sztuczna sztuczna inteligencja". Ale w tym samym roku w Cosmose inwestują fundusze TDJ Pitango, Experior i wspomniany wcześniej OTB Ventures, jeden z największych funduszy w Europie Środkowo-Wschodniej. Cosmose po raz pierwszy publicznie chwali się kwotą, którą dostaje - 12 milionów dolarów.

- Przekonało nas wykorzystanie sztucznej inteligencji do zwiększenia efektywności handlu detalicznego - mówi tvn24.pl Marcin Hejka, partner OTB Ventures.

Dostaje pogróżki, trafił na "czarną listę". Pokazywał w Chinach prawdę o ataku Rosji
Dostaje pogróżki, trafił na "czarną listę". Pokazywał w Chinach prawdę o ataku Rosji (materiał z maja 2022 roku)
Źródło: Hubert Kijek | Fakty o Świecie TVN24 BiS

Nazwiska i marki uwiarygodniają Cosmose

- Robił nam szkolenie, jak mówić o Cosmose. Mieliśmy wymieniać wielkie marki, które współpracują z firmą [w materiałach prasowych firmy były to wtedy np. L'Oreal, Estee Lauder, LVMH, Marriott czy Walmart - red.] Ale część z tych współprac była na zasadzie jednorazowego dotknięcia, po którym te nazwy brandów na stałe trafiały do komunikacji firmy - opowiada jeden z pracowników.

- Na tym polega metoda Mirona: skoro tacy inwestorzy i takie poważne marki z nim współpracują, to przecież nie może być wydmuszka? W Cosmose zatrudniani byli zawsze najlepsi specjaliści, z doświadczeniem w Google czy McKinsey, programiści - olimpijczycy, więc jeśli tacy ludzie tam pracują, to chyba wiedzą, co robią? - mówi nasz rozmówca.

I dodaje: - Miron zawsze obracał się w kręgach bardzo wpływowych ludzi, którzy dodają wiarygodności jego biznesowi. Ten network, który lajkuje jego wpisy na LinkedIn, pogłębia zaufanie do Cosmose. No bo kto to zweryfikuje?

Teraz większą wiarygodność Mironiukowi i Cosmose AI może dodać współpraca z… Polską.

"Do 2050 roku nawet połowa miejsc pracy zostanie zastąpiona sztuczną inteligencją"
"Do 2050 roku nawet połowa miejsc pracy zostanie zastąpiona sztuczną inteligencją" (materiał z maja 2023 roku)
Źródło: TVN24

Deepfake i PR

Po dekadzie w Azji Mironiuk zaczyna od prowokacji. W maju 2023 roku występuje na kongresie technologicznym Impact w Poznaniu i puszcza zmanipulowane przez AI nagranie - tzw. deepfake - na którym premier Mateusz Morawiecki mówi: "Donald Tusk będzie świetnym premierem".

Głosowa przeróbka ma przyciągnąć uwagę mediów i polskich polityków, w tym obecnego na konferencji Morawieckiego. Przedsiębiorca chce przebić się do nich z "ponadpartyjnym" przekazem: "postawcie na sztuczną inteligencję!".

- Mówiłem na konferencji, że naszym największym bogactwem naturalnym są najlepsi na świecie programiści. Później dodawałem, że ważna jest powszechna nauka programowania w polskich szkołach - opowiada w rozmowie z tvn24.pl.

W kuluarach na Mironiuka "wpada" - jak mówi tvn24.pl - Zbigniew Jagiełło, były prezes banku PKO i przyjaciel Morawieckiego, zasiadający m.in. w radzie nadzorczej spółki Asseco Data Systems dostarczającej systemy informatyczne dla administracji publicznej. To on skontaktuje założyciela Cosmose z Cieszyńskim.

Cieszyńskiego przekonuje nazwisko profesora Krzysztofa Diksa z Uniwersytetu Warszawskiego, znanego popularyzatora informatyki i wychowawcy mistrzów świata w programowaniu, którego Mironiuk namawia do udziału w programie.

- Zacząłem rozmawiać z osobami, które od lat są zaangażowane w temat nauki programowania i olimpiad informatycznych. I tak w trakcie rozmów m.in. z profesorem Maciejem Sysło, profesorem Krzysztofem Diksem, Ewą i Andrzejem Gąsienica-Samek, Szymonem Acedańskim i nauczycielami informatyki powstała koncepcja projektu "Programowanie = Nasz Drugi Język" - mówi Mironiuk.

- Skontaktował się ze mną przez moich wychowanków, byłych olimpijczyków, którzy pracują w Cosmose AI. Od lat zajmuję się edukacją informatyczną, pracowałem przy tworzeniu podstawy programowej i wiem, jakie trudności polska szkoła ma z nauczaniem programowania. Miron przyszedł z pomysłem, jak to naprawić w dużej skali i ten pomysł mi się bardzo spodobał. To był też jego pomysł, żeby wciągnąć do tego administrację lokalną - opowiada profesor Diks.

Papież Franciszek i 221 tys. parafii

W sierpniu 2023 r. zostaje ogłoszony projekt "Programowanie = Nasz Drugi Język" Mironiuka, o którym na stronie NASK czytam, że jest "unikalną współpracą biznesu, administracji rządowej, samorządów, uczelni oraz szkół". "Odpowiedzią na historyczną szansę Polski - taką, jaka trafia się raz na 120 lat".

Dlaczego "na 120 lat"? - Bo 120 lat temu, dzięki wynalezieniu elektryczności, USA wyprzedziły Wielką Brytanię jako najbogatszy kraj świata - mówi Mironiuk cytowany w informacji prasowej ministerstwa. Teraz, jego zdaniem, my możemy wykonać podobny skok dzięki AI.

Pilotaż "Programowanie = Nasz Drugi Język" rusza we wrześniu i biorą w nim udział gminy Chełm, Syców i Zduńska Wola. Mironiuk dobiera je tak, żeby były to samorządy, w których rządzi i PiS, i Platforma Obywatelska. Później do projektu dołącza Warszawa.

Pilotaż programu w szkole w Zduńskiej Woli
Pilotaż programu w szkole w Zduńskiej Woli
Źródło: codewithpope.pl

Specjalne zajęcia z programowania prowadzone są w trakcie regularnych lekcji informatyki. Za merytoryczną stronę inicjatywy odpowiada nie Cosmose, ale placówka edukacyjna Instakod, która od lat szkoli nauczycieli z programowania i organizuje konkurs matematyczno-informatyczny InstaLogik. Pytam dyrektor placówki Ewę Gąsienicę-Samek, co do projektu wnosi Mironiuk.

- Bardzo dużo. Po pierwsze, to Miron zainicjował ten projekt. Po drugie, jesteśmy zaangażowani w edukację informatyczną, ale marketing nie jest naszą mocną stroną. Bardzo trudno jest przekonać decydentów i nauczycieli, że warto uczyć programowania. Staramy się to robić od wielu lat i takiego przebicia nie mamy. Miron przekonał nas, samorządy i ministerstwo, żeby do tego projektu dołączyć, a później nawet odwiedził gminy i motywował nauczycieli oraz młodzież do nauki programowania - mówi.

I dodaje, że w tym roku szkolnym z zajęć programowania skorzysta około 4 tysięcy uczniów klas IV-VI.

Docelowo jednak szef Cosmose myśli o innej skali. Chce żeby jego inicjatywa objęła 200 milionów dzieci na świecie. W tym celu, już w październiku, zanim na dobre ruszy projekt w Polsce, jedzie do Castel Gandolfo na spotkanie papieżem Franciszkiem , który "inauguruje" - jak opowiada Mironiuk - jego kolejny projekt "Code with Pope" ("Koduj z papieżem"), będący globalną odsłoną "Programowanie = Nasz Drugi Język".

"Na świecie jest 221 740 parafii. Wkrótce wykorzystamy tę ogromną sieć, żeby zapewnić dzieciom z najbiedniejszych dzielnic szansę na lepszą przyszłość" - pisze później w serwisie LinkedIn.

W tym miesiącu też spotyka się z wicepremierem Gawkowskim.

Warszawa dołączyła do projektu. Rafał Trzaskowski i Miron Mironiuk
Warszawa dołączyła do projektu. Rafał Trzaskowski i Miron Mironiuk
Źródło: razna120lat.pl

AI znajdzie absurdy w polskim prawie

W skład siedmioosobowego zespołu ds. PL/AI (skład ma się z czasem powiększać) Mironiuk dobiera m.in. Karola Kuracha, byłego CTO (ang. chief technology officer, dyrektor technologiczny) Cosmose AI. Według jednego z byłych pracowników firmy on i Kurach stanowili duet podobny do Steve'a Jobsa i Steve'a Wozniaka. - Karol jest świetny w technologię, Miron z kolei nie ma sobie równych w marketingu i pozyskiwaniu najlepszych specjalistów - tłumaczy.

Kurach, w przeszłości researcher w jednostce badawczej Google Brain, jak zapewnia Mironiuk, odszedł z Cosmose ponad rok temu.

Mimo że zespół PL/AI - jak mówił wicepremier Gawkowski - ma nie mieć nic wspólnego z legislacją, lobbingiem i tworzeniem prawa, Kurach podczas konferencji 31 stycznia proponuje wykorzystanie sztucznej inteligencji do… "wyszukiwania absurdów w prawie" - jak nazwie to w rozmowie ze mną Mironiuk.

- W Polsce w zeszłym roku przyjęto 21 tys. stron nowych ustaw, wyłączając te środowiskowe. Te przepisy są często sprzeczne wewnętrznie, niezgodne z prawem europejskim, pojawia się w nich bardzo dużo błędów. A zanim nastąpi nowelizacja, często trwa to lata - mówi tvn24.pl Mironiuk.

- W tym czasie ludzie nie wiedzą, czy mogą budować dom z odstępem trzymetrowym czy czterometrowym od granicy działki. Dzieci czekają na decyzję, czy dany lek jest refundowany, czy nie. Dlatego jednym z pierwszych naszych zadań będzie wrzucenie tych wszystkich regulacji do modelu językowego [najbardziej znanym przykładem tzw. dużych modeli językowych jest Chat gpt - red.] i wyłapanie tych absurdów - dodaje.

Ma tysiące obserwujących i zarabia ogromne pieniądze. Aitana w rzeczywistości jednak nie istnieje
Źródło: Maciej Mazur/Fakty TVN

Technosolucjonizm i pasożytnicza branża

Pytam dr Filipa Białego z pracowni badań nad polityką i zarządzaniem cyfryzacją z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu o wizję, którą Mironiuk sprzedaje polskim politykom - że wystarczy więcej programistów i sztucznej inteligencji w ministerstwach, żebyśmy stali się "jednym z 10 najbogatszych państw świata".

- Stoi za tym ideologia, że przez sam wzrost gospodarczy i wspieranie przedsiębiorczości sprawimy, że ludziom będzie się żyło lepiej, oraz tzw. technosolucjonizm, zgodnie z którym wystarczy zaaplikować więcej technologii - w tym wypadku AI - żeby magicznie rozwiązać skomplikowane problemy społeczne czy instytucjonalne. To nie są problemy techniczne, błędy systemu, do których potrzebujemy tylko programistów, ale problemy polityczne - mówi naukowiec.

Podobnego zdania jest prawnik Krzysztof Izdebski z Fundacji Batorego, który w artykule "Jak zbudować państwo podmiotowej cyfryzacji?" o zespole PL/AI pisze:

Rola praktyków w tym procesie jest niezmiernie istotna, ale nie mają oni kompetencji - a tak założono cele funkcjonowania zespołu - do tego, by określać, na jakie wyzwania polskiego państwa mogłaby odpowiedzieć sztuczna inteligencja. Najpierw powinno się - przy bliskiej współpracy z ekspertami z danych dziedzin, specjalistami od polityk publicznych i przedstawicielami środowisk, na które szczególnie oddziałuje określone zadanie publiczne - zdiagnozować problemy i zaproponować różne scenariusze rozwiązań.

- Niewątpliwie o rozwój sztucznej inteligencji w Polsce musimy zadbać, ale to bardzo nieskomplikowana wizja świata, według której wystarczy, że system edukacyjny wyprodukuje dużo inżynierów, oni pozakładają startupy i "naprawią Polskę". Nie ma tu w ogóle mowy o tym, co zrobić, żeby np. zyski z rozwoju sztucznej inteligencji były sprawiedliwie dystrybuowane w społeczeństwie czy żeby ograniczyć niektóre szkodliwe prace nad AI. Dlatego dziwi, że tego typu wizję "kupuje" minister z Lewicy - dodaje dr Biały.

- Zwłaszcza, że "sprzedaje" ją osoba z branży AdTechowej, która pasożytuje na wartościowych usługach i jest jak rak toczący internet - komentuje prawniczka i działaczka społeczna Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon. - To "kapitalizm inwigilacji" w czystej postaci: na śledzącej reklamie tracą wszyscy, z wyjątkiem samych pośredników, bo to oni zgarniają lwią część opłat wymuszanych na reklamodawcach; mówię "wymuszanych", bo duża część ruchu, za który płacą, jest fałszowana przy pomocy botów; a więc poza kreatywnym wykorzystywaniem luk w prawie, "skupowaniem" naszych cyfrowych śladów i wyłudzaniem pieniędzy od reklamodawców, ta branża nie wprowadza żadnych innowacji.

SAN FRANCISCO
Sztuczna inteligencja. Technologia rozpoznawania twarzy
Źródło: Reuters Archive

Ministerstwo: Cosmose AI? Nie mamy nic wspólnego

22 lutego pytam Ministerstwo Cyfryzacji, czy w resorcie wiedziano, czym zajmuje się firma Cosmose AI, z uwzględnieniem jej działalności w Chinach i tamtejszych - byłych i obecnych - partnerów biznesowych. Pytam również, czy przy organizacji konferencji oraz przygotowaniu materiałów prasowych brała udział agencja PR Big Picture, której klientem jest Cosmose AI.

Dyrektor Biura Komunikacji Marek Gieorgica informuje mnie, że agencja nie współorganizowała wydarzenia 31 stycznia, ale reprezentowała jedynie członków zespołu i dlatego przedstawiciele agencji byli obecni na konferencji. Oraz że materiały prasowe - wbrew publikacjom m.in. w "Dzienniku Gazecie Prawnej" - zostały przygotowane przez pracowników ministerstwa. Ale kiedy na stronie aidla.pl sprawdzam, kto utworzył plik z informacją prasową do pobrania, okazuje się, że tą osobą był pracownik agencji Big Picture. A ostatnią osobą, która go modyfikowała, jest Agnieszka Sułowska, pracownica Cosmose.

"Członkowie zespołu nie reprezentują żadnej firmy ani organizacji, są w nim jako osoby prywatne" - oświadczył też dyrektor Gieorgica.

I dodał, że "Miron Mironiuk oraz jego firma nie przygotowują dla Ministerstwa żadnych analiz ani badań. Działalność firmy Mirona Mironiuka nie leży w zakresie prac zespołu i nigdy nie była w ramach rozmów z inicjatorem zespołu omawiana".

Czytaj także: