Aby zapełnić tysiące wakatów, Ministerstwo Zdrowia chce ściągnąć do Polski lekarzy z Ukrainy i Białorusi. Pomysł ten wzbudza jednak kontrowersje. - Jeżeli lekarz z Białorusi może uczyć się trzy lata, żeby zostać chirurgiem, a nasz lekarz musi się uczyć siedem lat, to jest to nierówne i niesprawiedliwe - mówiła w TVN24 Karolina Kowalska, publicystka "Rzeczpospolitej".
Naczelna Izba Lekarska szacuje, że w Polsce brakuje 68 tysięcy lekarzy. Ministerstwo Zdrowia chce ściągnąć pracowników z Ukrainy i Białorusi, w czym pomóc mają proponowane uproszczone procedury zatrudnienia. Lekarze jednak ostrzegają przed tym rozwiązaniem.
"To by rodziło nierówności, nierówne traktowanie"
W poniedziałek gościem "Wstajesz i wiesz" w TVN24 była Karolina Kowalska, publicystka "Rzeczpospolitej", która zajmuje się tematami związanymi z ochroną zdrowia. Tłumaczyła, że polscy lekarze "boją się" proponowanego przez resort zdrowia programu.
Dziennikarka wyjaśniała, że "system kształcenia na Białorusi i Ukrainie jest inny niż u nas". - Mówi się, że tam wymagania wobec lekarzy są dużo mniejsze. Nasi lekarze - którzy muszą zrobić 13-miesięczny staż podyplomowy, później pięcioletnią, sześcioletnią czy siedmioletnią specjalizację - nie chcą być stawiani na równi z lekarzami, którzy potrzebują być może o połowę krótszego czasu, żeby zostać tymi specjalistami - wskazywała Kowalska.
Zwróciła również uwagę na to, że z tego powodu lekarze zza wschodniej granicy wykształceni w takiej samej specjalizacji jak lekarze polscy mogą dysponować mniejszą wiedzą.
Zauważyła też, że zatrudnianie ich w Polsce "rodziłoby nierówności, nierówne traktowanie". - Jeżeli lekarz z Białorusi może uczyć się trzy lata, żeby zostać chirurgiem, a nasz lekarz musi się uczyć siedem lat, to jest to nierówne i niesprawiedliwe - oceniła Kowalska.
OBEJRZYJ CAŁĄ ROZMOWĘ Z KATARZYNĄ KOWALSKĄ:
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock