- Zmieniłem się od czasu katastrofy smoleńskiej - tłumaczył w "Piaskiem po oczach" Michał Kamiński, były polityk PiS, który w maju wystartuje w eurowyborach z listy PO. Jak mówił, z jego politycznej "przemiany" na pewno nie byłby dumny Lech Kaczyński. - On już od czterech lat miałby do mnie pretensje za to, że odszedłem od jego brata - powiedział.
- Gdybym nie był wiarygodny w tym, co robię, to tak duża partia jak Platforma Obywatelska nie zaproponowałaby mi startu w wyborach do europarlamentu z pierwszego miejsca - przekonywał Kamiński. Tłumaczył, że ma duże doświadczenie w polityce europejskiej. - Dzisiaj Platforma zdaje bardzo trudny egzamin bycia partią, która rządzi Polską w obliczu najpoważniejszego kryzysu geopolitycznego, jaki dotknął Polskę - podkreślał.
"Ja się zmieniłem"
Kamiński, były polityk PiS, który w przeszłości wielokrotnie nie szczędził ostrych słów krytyki pod adresem PO i jej lidera, powiedział w "Piaskiem po oczach", że "każdemu politykowi w Polsce można przypomnieć słowa, których dziś by nie powtórzył i które były powiedziane w innym kontekście". Tłumaczył, że katastrofa smoleńska sprawiła, że zaczął zastanawiać się nad tym, jak uprawiać politykę.
Przyznał, że on sam był jednym z tych, którzy odpowiadali za "wojnę polsko-polską". - Tylko, że ja doszedłem do wniosku, że to, co stało się 10 kwietnia powinno nas nauczyć, że Polska jest ważniejsza od naszych emocji, także moich emocji. I od tego czasu - a to już mijają cztery lata - ja się zmieniłem - podkreślił. Dodał, że agresywny język jest Polsce niepotrzebny. - Dlatego ja takiego języka od lat nie używam - zaznaczył.
"Lech Kaczyński miałby do mnie pretensje"
Kamiński mówił, że myślenie, iż zależy mu obecnie na pensji europosła jest "bardzo nieuczciwe."
- Dobrowolnie zrezygnowałem z mandatu w europarlamencie i z pensji, żeby pracować w kancelarii Lecha Kaczyńskiego - przypomniał.
Były polityk PiS przyznał także, że Lech Kaczyński na pewno nie byłby dumny z jego startu w eurowyborach z listy PO. - On już od czterech lat miałby do mnie pretensje za to, że odszedłem od jego brata. Dla niego brat był bardzo ważny - mówił.
"Jestem twardym zawodnikiem"
Kamiński dodał, że nie chce "za wszelką cenę załapać się" do Parlamentu Europejskiego. Jego zdaniem PO "zdaje dzisiaj egzamin, dlatego warto ją poprzeć".
- Platforma kieruje swoją ofertę także do ludzi, którzy ją wcześniej atakowali. To może o mnie świadczyć różnie, ale na pewno dobrze świadczy o Platformie Obywatelskiej - powiedział. Polityk pytany o swoje związki z Lubelszczyzną, odpowiedział: - Lubelszczyzna to bardzo ważna część Polski, a ja kocham Polskę.
Dodał, że w Brukseli europosłowie nie reprezentują tylko danego regionu, a cały kraj. - Myślę, że Lubelszczyzna potrzebuje dobrego reprezentanta. (..) W trudnych warunkach potrzeba twardego zawodnika, a ja jestem twardym zawodnikiem - przekonywał. Stwierdził, że startując z listy PO ma poczucie, że postępuje właściwie. - To jest moja suwerenna decyzja, za którą ponoszę odpowiedzialność - dodał.
"Jedynka" na lubelskiej liście
Michał Kamiński będzie "jedynką" lubelskiej listy PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Kamiński był członkiem założycielem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. W 1997 r. dostał się do Sejmu startując z list Akcji Wyborczej Solidarność. W wyborach 2001 r. uzyskał mandat z list PiS. W 2004 r. z ramienia tej partii, startując z Warszawy, dostał się do Parlamentu Europejskiego. Był jednym ze spin doktorów odpowiedzialnych za politykę medialną PiS. W latach 2007-2009 r. pełnił funkcję sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W listopadzie 2010 r. wystąpił z PiS i przyłączył się do ugrupowania Polska Jest Najważniejsza. Po rozwiązaniu PJN w grudniu 2013 r. pozostał bezpartyjny.
Autor: db/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24