Nie było go na polskich mapach. Otaczał je druciany płot, a o jego istnieniu wiedzieli nieliczni. Miejscowi nazywali je "radzieckim eldorado". Ci, którzy zdecydowali się tu zamieszkać, czuli się jak osadnicy na Ziemiach Odzyskanych. Mówili, że będą świecić, bo miała tu być broń jądrowa. Teraz można wyjechać stąd co najwyżej z antystresowym granatem. Witajcie w Bornem Sulinowie.Artykuł dostępny w subskrypcji
1983 rok
Przed punkt kontrolny podjeżdża milicyjna nysa. Funkcjonariusze wyprowadzają z niej mężczyznę i przekazują w ręce oczekujących już na niego grupy radzieckich żołnierzy, po czym zwracają się do nich: skoro tu już jesteśmy, to może dajcie nam przepustki, zrobilibyśmy zakupy. Po chwili je otrzymują, szlaban się otwiera. Ledwie nysa rusza, pada strzał, a przekazany chwilę wcześniej przez milicjantów mężczyzna pada martwy na ziemię.