Dla ponad 270 tys. tegorocznych maturzystów zakończył się dziś rok szkolny, ale na egzamin dojrzałości będą musieli poczekać aż do 8 czerwca. Świadectwa odbierali w maseczkach, a z nauczycielami żegnali się na wideokonferencjach.
Gdyby wszystko szło zgodnie z planem, w piątek na dziedzińcu Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Iławie zabrzmiałby ostatni dzwonek. Maturzyści wysłuchaliby przemówień dyrektora i nauczycieli. Odebraliby dyplomy.
Ale od kilku tygodni w polskich szkołach nic nie jest normalnie. Zagrożenie koronawirusem sprawiło, że rząd zdecydował o zamknięciu od 12 marca wszystkich placówek oświatowych. Dzień wcześniej tegoroczni maturzyści po raz ostatni poszli do swoich liceów i techników. 25 marca oficjalnie rozpoczęli edukację zdalną. Do szkół już w większości ani na moment nie wrócili.
- Nasza szkoła utworzyła wydarzenie na Facebooku i ostatni dzwonek zadzwonił punktualnie o 10:55, ale właśnie w internecie – opowiada Sandra Rawińska, maturzystka z ZSO w Iławie. – Po pięciu minutach był film z przemówieniem przedstawiciela uczniów, drugoklasisty, przewodniczącego samorządu szkolnego - opowiada.
Sandra była jedną z uczennic, która wystąpiła w kolejnym filmie nagranym w imieniu maturzystów. – Gdy szliśmy do liceum mając 16 lat, mało kto wiedział wtedy, kim chce być i jakie jest jego miejsce w świecie – zwracała się w nim do społeczności swojej szkoły. – Dzisiaj żegnamy się z murami tej szkoły jako dorośli, 19-letni ludzie, którzy mają wyraźne plany na swoje życie. Wiedzą kim są i czego chcą. A w przyszłość spoglądają nie tylko z nadzieją, ale także z ogromną determinacją - mówiła.
Dyrektor pożegnał uczniów w dzienniku elektronicznym, na stronie szkoły opublikowano kolaż zdjęć nauczycieli - każdy trzymał inną literę i w ten sposób stworzyli słowa "trzymamy kciuki".
Rozdanie dyplomów dopiero przed Sandrą i jej kolegami oraz koleżankami ze szkoły. – Wszyscy nauczyciele, którzy uczą nas przedmiotów maturalnych, napisali nam parę miłych słów. Wiemy, że możemy na nich polegać przed maturą - nie ma wątpliwości maturzystka.
To była jazda kolejką górską
W piątek 24 kwietnia, gdy maturzyści kończyli oficjalnie edukację, minister Dariusz Piontkowski poinformował, że egzaminy dojrzałości rozpoczną się dla nich 8 czerwca. Zanim wybuchła pandemia, miały wystartować znacznie wcześniej – 4 maja.
- Irytowała mnie ta niepewność. To była jedna wielka emcojonalna kolejka górska – mówi Daria Rams, maturzystka z XIII LO we Wrocławiu.
W szkole Darii przed pandemią nie snuli wielkich planów o zakończeniu roku i teraz, wirtualnie, też zakończyli go raczej skromnie. – Wiem, że niektórzy mieli takie pożegnania online, z kamerkami. My dziś skończyliśmy jakby nigdy nic, ale przecież wszyscy wiemy, że jeszcze się spotkamy na maturach. Mieliśmy więc normalne lekcje, pod koniec których wymieniliśmy słowa pożegnań – mówi Daria.
W ciągu najbliższych dwóch tygodni maturzyści z "Trzynastki" będą odbierać świadectwa ze szkoły – w maseczkach i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. – Każda klasa ma wyznaczony swój dzień, a na ucznia będzie przypadało 8-10 minut na dopełnienie formalności. Będziemy wchodzić jednymi drzwiami, a wychodzić innymi – mówi Daria. W jej szkole trochę to zajmie – klas maturalnych jest aż dziewięć.
Zdalne nauczanie w ostatnich tygodniach przebiegało tu sprawnie. – Atmosfera była lżejsza, nie było tego ciągłego napięcia, że trzeba pisać sprawdzian za sprawdzianem. Nagle ten bieg się skończył, a nauczyciele byli bardziej wyrozumiali. Jeśli czegoś mi naprawdę brakowało, to tego bezpośredniego kontaktu, gdy do nauczyciela można tak po ludzku podejść – mówi Daria. – Będziemy teraz z nimi w kontakcie. Polonistka zaproponowała, że będzie wysyłała nam motywy literackie i klasa się oczywiście zgodziła, z geografii też możemy liczyć na wsparcie - dodaje..
Kim jesteś, gdy przestajesz być uczniem?
O brak wsparcia nie martwi się też Zuzanna Kuffel, maturzystka z Liceum Akademickiego w Toruniu. – Wszyscy nauczyciele przedmiotów maturalnych zadeklarowali chęć dalszej współpracy, jeśli będziemy potrzebowali wsparcia – mówi.
W zeszłym roku jako drugoklasistka prowadziła zakończenie roku dla maturzystów. – Było smutne, atmosfera była bardzo napięta, bo trwał strajk nauczycieli. Na zakończeniu nie było wychowawców. To chyba jednak oni mieli gorzej – zastanawia się. – My może tylko online, ale mogliśmy spotkać się z każdym z naszych nauczycieli. Paradoksalnie w tych ostatnich tygodniach szkoły ten trudny czas nas bardzo do siebie zbliżył. Te lata w szkole, dla mnie aż sześć, bo chodziłam tu też do gimnazjum, to był wspaniały czas – dodaje.
Przepadły wielkie plany: coroczne pożyczanie tóg z Wydziału Chemii UMK, rzucanie biretów w uczelnianej auli – jak w filmach. Klasa Zuzy nie pojechała też do Warszawy na monodram Krystyny Jandy, co mieli w planach.
Dyrektor szkoły wygłosił w piątek półgodzinną przemowę. Swoim maturzystom mówił o szkole XXI wieku. – Najbardziej zapamiętałam jego słowa o tym, byśmy mieli nieposkromione umysły i odwagę myślenia – mówi maturzystka. – Dyrektor w swoim przemówieniu wyeksponował też pytanie "Kim jestem?". I dużo dziś o tym myślę. Jeden z moich nauczycieli uświadomił mi, że właśnie wychodzę z roli uczennicy, a wchodzę w nową, jeszcze nie wiem jaką – dodaje.
Zawieszone zakończenie
Wielkiej tradycyjnej gali nie było też w ZSO nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Katowicach. – To było zawsze wielkie wydarzenie, maturzyści i nauczyciele dostawali statuetki i odznaki kopernikowskie za osiągnięcia, oceny, zaangażowanie – opowiada Magdalena Sędor, maturzystka z Katowic. – Ta formuła była bardzo przejmująca. W szkole mieliśmy zawsze świetną atmosferę i kiedy w marcu zawieszono zajęcia, nie wyobrażałam sobie nawet, że to święto może nas ominąć. Żegnanie się przez kamerki? Nie do pomyślenia. Wszyscy myśleliśmy, że jeszcze na pewno wrócimy do szkoły – dodaje.
Magdalena ma "zawieszone zakończenie". Wychowawczyni obiecałam im, ze zrobią je w ostatni piątek przed maturą. – Dlatego nie mieliśmy dziś żadnego internetowego spotkania, tylko wychowawczyni wysłała nam wzruszający list z podziękowaniami za te trzy lata – mówi Magdalena. – Pożegnanie więc przed nami, a póki co nadal czujemy się jedną klasą, która uczęszcza do naszej ukochanej szkoły i może liczyć na swoich nauczycieli – dodaje.
Maturzystka cieszy się też, że zyskała trochę dodatkowego czasu do matury. - Będe mogła rozwijać swoje pasje i lepiej przygotować się do startu na uczelnie artystyczne. Wiem, że te tygodnie będa dla mnie cenne - mówi.
Jeśli z jakiegoś powodu Magdalenie jest smutno, to dlatego, że ona i jej rówieśnicy nie będą mieli tych "najdłuższych wakacji w życiu", na które zwykle czekają uczniowie. – Nie będziemy mogli podróżować, realizować tych wszystkich planów. Nie tylko przyjemności. Przecież nie będziemy mogli też za bardzo pójść do pracy, by dorobić sobie do studiów – zauważa.
Zdrowie jest najważniejsze
Angelika Friedrich z IV LO w Tychach, gdyby pandemii nie było, dziś z rówieśnikami przeszłaby pod szpalerem róż, które trzymaliby ich młodsi koledzy i koleżanki z liceum. – To oczywiście przykre, że nas takie pożegnanie nie czeka, ale trudniejsze jest chyba to, iż w tych ostatnich tygodniach nie mogliśmy po prostu pobyć ze sobą – mówi Angelika.
Jednak mimo trudności związanych ze zdalną nauką ten tydzień był dla Angeliki naprawdę miły. O 9 na Facebooku obejrzała premierę filmu, który dla maturzystów nagrali ich wychowawcy. – Bardzo miło się to oglądało. Dostaliśmy też w ostatnich dniach mnóstwo wiadomości motywacyjnych od nauczycieli, one aż ociekały miłością i empatią – mówi maturzystka.
O tym, że matury przełożono na czerwiec, dowiedziała się będąc w szkole. Stała w kolejce po swoje świadectwo, gdy zadzwoniła mama. – Zachowaliśmy wszystkie względy bezpieczeństwa – podkreśla Angelika. – Byliśmy ustawieni w bardzo długiej kolejce, po dwa metry od siebie. Wszyscy mieli maseczki. Dziwnie się z tym wszystkim czuliśmy, ale dbałość o zdrowie nasze i pracowników szkoły jest najważniejsza - przyznaje.
Zdrowie – przede wszystkim psychiczne – jest dla Angeliki wyjątkowo ważnym tematem. Na co dzień prowadzi platformę psychoedukacyjną "Nastoletni Azyl". – Ten czas oczekiwania był dla większości z nas bardzo stresujący – mówi. – Konkurs świadectw nie byłby zbyt sprawiedliwy. Wiele osób w kryzysie psychicznym słusznie stawiało na swoje zdrowie, a nie na oceny. Gdyby te zasady gry miały zmienić się pod sam jej koniec, to nie byłoby zbyt uczciwe. Przecież przez 12 lat tak naprawdę szykowano nas do tego, powtarzając, że matury są najważniejszym egzaminem w życiu. I chociaż ja już wiem, że na nich świat się nie kończy, to dobrze wiedzieć, kiedy będą – dodaje.
Źródło: tvn24.pl