- To tak właśnie wyszło, że przywiązałam - powiedziała matka Weroniki, tłumacząc, że dziewczynka jest bardzo ruchliwym i żywym dzieckiem. - Ona jest taka, że wszędzie mi wchodzi, noże łapie (...). Tak właśnie zrobiłam, żeby ona sobie nic nie zrobiła.
Kobieta wyjaśniła, że wzięła niezbyt długi pasek, żeby dziewczynka nie mogła "się owinąć", ale "dać krok, usiąść".
Z perspektywy ocenia, że uwiązanie dziewczynki "było głupie", ale zrobiła to dla jej bezpieczeństwa.
- Musiałam wyjść, bo ta mała nawet mleka nie miała, pampersów, nic. Byłam w opiece (MOPS - przyp. red.), ale oczywiście dla Cyganki nie ma pieniędzy, żeby pożyczyć. Zamiast pomóc, to jeszcze utrudniają wszystko. No to skoro utrudniają, to ja sobie muszę radzić. Jednak mam czworo dzieci, a jestem sama - wyjaśniła.
Matka 2,5 latki: przywiązałam ją, bo musiałam wyjść po pampersy i mleko
Postawią jej zarzuty?
Prawdopodobnie jeszcze we wtorek matka Weroniki zostanie przesłuchana przez policję. Jak dowiedział się reporter TVN24, prokuratorzy rozważają przedstawienie 35-letniej kobiecie dwóch zarzutów: znęcania się nad dzieckiem i sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia córki.
Matka dziewczynki nie została zatrzymana, a sąd zdecydował, że dzieci na razie pozostaną przy niej. Mała Weronika trafiła w poniedziałek do szpitala, prosto z niego zostanie zabrana do pogotowia opiekuńczego.
- Co do trójki dzieci, ograniczenie władzy rodzicielskiej będzie tutaj postanowione z pewnością poprzez nadzór kuratora sądowego w pierwszej kolejności - powiedziała Elżbieta Brzościkowska z sądu rejonowego w Lipnie. - Co do dziecka, które będzie umieszczone w pogotowiu, nie jestem w stanie powiedzieć, jaka będzie to decyzja.
"Ograniczenie władzy rodzicielskiej będzie tutaj postanowione"
MOPS interweniuje
Rodzina Weroniki mieszka w mieszkaniu socjalnym w Lipnie (woj. kujawsko-pomorskie) i jest objęta opieką MOPS-u.
Policję zaalarmowała asystentka rodziny z MOPS-u w Lipnie Małgorzata Elwartowska. Kobieta przyszła w poniedziałek po południu z wizytą do Weroniki i jej rodzeństwa. Nikogo nie było w domu, więc zadzwoniła po policję.
- Funkcjonariusz zaświecił (latarką) w okno i zauważyliśmy, że przy ścianie siedzi dziecko - powiedziała asystent rodziny. Policjanci podjęli decyzję, żeby wejść do wnętrza przez okno. - Siedziała, była przywiązana za prawą nóżkę, a rączki miała normalnie wolne - dodała asystent.
Małgorzata Elwartowska wyjaśniła, że dziecko było spokojne, prawdopodobnie nie wiedziało, co się dzieje.
Poza dziewczynką, w mieszkaniu nikogo nie było. Wezwany na miejsce lekarz pogotowia zdecydował o przewiezieniu dziecka do szpitala.
Matkę Weroniki zatrzymano na ulicy Lipna. Kobieta była trzeźwa, miała pod opieką pozostałe dzieci.
"Siedziała, była przywiązana do prawej nóżki, rączki miała wolne"
"Uboga rodzina"
Dyrektor MOPS-u w Lipnie Marzena Blachowska powiedziała, że rodzina Weroniki jest uboga, od lat znajduje się pod opieką ośrodka pomocy społecznej, korzysta z zasiłków.
Blachowska podkreśliła, że kobietę do przywiązania własnego dziecka do framugi drzwi musiała "zmusić jakaś trudna sytuacja". Matka samotnie wychowuje czworo dzieci w wieku 5,5 roku, 4 lat, 2,5 roku i 1 miesiąca.
- Asystent rodziny zareagował bardzo prawidłowo. Myślę, że to uchroniło może od większej tragedii, która mogłaby się tam wydarzyć.
Dziewczynka przywiązana do framugi. Policjanci wchodzili po nią przez okno
Dziewczynka czuje się dobrze, choć jest wychłodzona i wystraszona
Autor: rf,pk//kdj/kka / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24