Lewica złożyła wniosek do prokuratury w sprawie prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza w związku z wydarzeniami, które miały miejsce w Warszawie 11 listopada. Mowa w nim między innymi o podejrzeniu popełnienia przestępstwa "w sprawstwie pomocniczym, polegającego na narażeniu ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". - Jasno chcemy się przeciwstawić temu, co się dzieje na polskich ulicach - komentowała w czwartek wiceszefowa klubu Lewicy Monika Pawłowska.
W środę podczas Marszu Niepodległości w Warszawie doszło do zamieszek. Starcia z policją miały miejsce między innymi w rejonie ronda de Gaulle'a. Komenda Stołeczna Policji podała, że "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi". Do działań ruszyły pododdziały zwarte, które użyły środków przymusu bezpośredniego - gazu łzawiącego i broni gładkolufowej.
Choć pierwotnie - zgodnie z zapowiedziami organizatorów - marsz miał mieć formę zmotoryzowaną, to na ulicach stolicy pojawiły się tłumy biorące w nim udział. Wśród pieszych uczestników był również prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz.
"Dzisiaj jako Lewica składamy wniosek do prokuratury na organizatora Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza"
Podczas czwartkowej konferencji pod Ministerstwem Sprawiedliwości posłowie Lewicy odnieśli się do wydarzeń ze środy.
Wiceszefowa klubu Lewicy Monika Pawłowska podkreśliła, że "Polska dzisiaj wstydzi się za faszystowską hołotę, która napada, demoluje, niszczy, podpala". - Nasi przodkowie, babcie, dziadkowie, ojcowie, walczyli właśnie z takimi bojówkami, z takimi organizacjami - dodała. Jej zdaniem "dziś wielkim wstydem jest to, że takie nacjonalistyczne, neonazistowskie, faszystowskie ruchy wylewają się na ulice wielu polskich miast".
- Dzisiaj jako Lewica składamy wniosek do prokuratury na organizatora Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza, bo jasno chcemy się przeciwstawić temu, co się dzieje na polskich ulicach - poinformowała.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa
Zawiadomienie - złożone przez Pawłowską - do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście dotyczy "podejrzenia popełnienia przestępstwa na szkodę w sprawstwie pomocniczym, polegającego na narażeniu ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, naruszeniu nietykalności funkcjonariusza, czynnej napaści na funkcjonariusza, niszczenia mienia znacznej wartości przez Roberta Bąkiewicza, który umożliwił wywołanie pożaru nieruchomości w Warszawie, narażając na utratę zdrowia lub życia jej mieszkańców oraz naruszenia nietykalności i czynne napaści na funkcjonariuszy Policji w dniu 11 listopada 2020 roku".
Zawiadamiająca wniosła także o "wszczęcie postępowania przygotowawczego i podjęcie niezbędnych czynności dowodowych".
W piśmie datowanym na 12 listopada 2020 roku czytamy, że zawiadomienie dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa z art. 160, art. 222 par. 1, art. 223 par. 1, art. 288 par. 1 w związku z art. 294 par. 2, w związku z art. 18 par. 3 Kodeksu karnego.
CZYTAK TAKŻE: Burzliwy przebieg 11 listopada w Warszawie >>>
§ 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 3. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 lub 2 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. § 4. Nie podlega karze za przestępstwo określone w § 1-3 sprawca, który dobrowolnie uchylił grożące niebezpieczeństwo. § 5. Ściganie przestępstwa określonego w § 3 następuje na wniosek pokrzywdzonego.
§ 1. Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
§ 1. Kto, działając wspólnie i w porozumieniu z inną osobą lub używając broni palnej, noża lub innego podobnie niebezpiecznego przedmiotu albo środka obezwładniającego, dopuszcza się czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 1. Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 1. Kto dopuszcza się przestępstwa określonego w art. 278 kradzież § 1, 2 lub 5, art. 278a kradzież zuchwała § 1, art. 284 przywłaszczenie § 1 lub 2, art. 285 uruchomienie na cudzy rachunek impulsów telefonicznych § 1, art. 286 oszustwo § 1 lub 2, art. 287 oszustwo komputerowe § 1, art. 288 zniszczenie cudzej rzeczy § 1 lub 3, art. 290 kradzież drzewa z lasu § 1 lub w art. 291 paserstwo umyślne § 1, w stosunku do mienia znacznej wartości, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, swoim zachowaniem ułatwia jego popełnienie, w szczególności dostarczając narzędzie, środek przewozu, udzielając rady lub informacji; odpowiada za pomocnictwo także ten, kto wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego swoim zaniechaniem ułatwia innej osobie jego popełnienie.
Pożar w mieszkaniu z fotografiami na międzynarodową wystawę
Maszerujący w środowym marszu rzucali racami i petardami w okna między innymi Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda Charles'a de Gaulle'a, a także policjantów i dziennikarzy.
W mieszkaniu znajdującym się na trasie marszu, w pobliżu mostu Poniatowskiego, wybuchł pożar. Na jednym z pięter budynku znajduje się tęczowa flaga i baner z symbolem Strajku Kobiet. Oficer prasowy Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej młodszy brygadier Karol Kierzkowski w rozmowie z TVN24 powiedział, że "prawdopodobnie wskutek racy czy jakiejś petardy doszło do pożaru na drugim piętrze przy Alei 3 Maja, w budynku mieszkalnym".
W mieszkaniu, w którym powstał ogień, znajduje się pracownia artystyczna. Jej właściciel Stefan Okołowicz jest witkacologiem, jednym z założycieli Instytutu Witkacego w Warszawie. W pomieszczeniu, do którego wpadła raca, stały fotografie Witkacego na międzynarodową wystawę planowaną na przyszły rok, między innymi zdjęcie zatytułowane "Przerażenie wariata".
- Na szczęście nic się nie zajęło - powiedział pan Okołowicz. Wyjaśnił, że raca wpadła między drzwi, które zaczęły się palić.
Policja szuka osób, które mogą mieć związek z podpaleniem mieszkania
Na stronie śródmiejskiej komendy policji opublikowano zdjęcia osób, które mogą mieć związek z podpaleniem mieszkania podczas marszu w stolicy. Funkcjonariusze apelują o kontakt do wszystkich, którzy rozpoznają mężczyzn widocznych na fotografiach
Rzecznik KSP: 700 osób wylegitymowanych, 40 zdarzeń o charakterze przestępstwa
Poinformował, że "łącznie wczoraj zatrzymano ponad 300 osób". - 270 przypadków, to są zatrzymania prewencyjne, a zatem takie zatrzymania, po których osoby po wykonaniu czynności zostały po prostu zwolnione - przekazał.
- Mamy ponad 40 zdarzeń o charakterze przestępstwa, zatrzymano już 36 osób w tych sprawach. Mówimy m.in. o naruszeniu nietykalności cielesnej, o czynnym udziale w zbiegowisku, o znieważeniu policjanta, o kradzieży, o zabezpieczeniu narkotyków u kilkunastu osób, ale mamy też zabezpieczone ponad 100 różnego rodzaju produktów pirotechnicznych - powiedział rzecznik KSP.
- Jeśli mówimy o kolejnych liczbach, to mówimy o osobach ukaranych mandatami. To jest ponad 260 mandatów karnych, 420 wniosków o ukaranie do sądu, ponad 700 osób wylegitymowanych - powiedział Marczak. Natomiast w związku z naruszeniami obostrzeń związanych z pandemią - jak dodał rzecznik KSP - 655 notatek zostanie przekazanych do sanepidu.
Starcia z policją podczas Święta Niepodległości w Warszawie
Kilkudziesięciu policjantów rannych, część w szpitalu
Podczas konferencji prasowej w czwartek rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak poinformował, że podczas marszu "rannych zostało 35 policjantów". - Mamy urazy kręgosłupa wśród policjantów, urazy głowy, mamy złamaną rękę. W tej chwili jeszcze trzy osoby przebywają w szpitalu z uwagi na stan, w którym się znajdują. To pokazuje tak naprawdę podejście części osób, które brały udział we wczorajszych wydarzeniach - powiedział.
W rozmowie z TVN24 Marczak natomiast zwrócił uwagę, że marsz narodowców w takiej formie, w jakiej się odbył, nie miał prawa się odbyć. - Wiele było zapowiedzi ze strony organizatora Roberta Bąkiewicza, że w tym przypadku będzie przejazd. Zatem wtedy nie można byłoby tego identyfikować jako zgromadzenia. Gdyby wówczas nie było przypadków łamania przepisów ruchu drogowego, nie byłoby konieczności podejmowania interwencji - stwierdził Marczak.
CZYTAJ TAKŻE: Zamieszki przy salonie sieci Empik. Jest oświadczenie: my też tęsknimy za koncertami >>>
Postrzelony fotoreporter
Postrzelony z broni gładkolufowej - używanej przez policjantów - został fotoreporter "Tygodnika Solidarność" Tomasz Gutry. Mężczyzna został raniony w twarz i potrzebował interwencji medycznej.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak powiedział w czwartek rano w rozmowie z TVN24, że policją nad tą sytuacją bardzo ubolewa. - Komendantowi, tak jak każdemu z policjantów, jest przykro, że do tego typu sytuacji doszło. Życzymy zdrowia panu fotoreporterowi - zaznaczył.
Ratusz wycenia straty w infrastrukturze miejskiej na kilkadziesiąt tysięcy złotych
Straty materialne po środowym marszu oszacował warszawski ratusz. Przedstawiając w czwartek wstępny bilans, rzeczniczka ratusza Karolina Gałecka podkreśliła, że wskazane przez nią zniszczenia dotyczą wyłącznie infrastruktury miejskiej i nie uwzględniają szkód wyrządzonych chociażby w podpalonym mieszkaniu.
- Jeżeli chodzi o infrastrukturę drogową, to przede wszystkim zniszczenia chodników: powyrywane słupy, powyrywana kostka brukowa, jak również częściowo spalona stacja Veturilo, częściowemu zniszczeniu uległy także drzwi do jednego z biur urzędu miasta stołecznego Warszawy w Alejach Jerozolimskich przy rondzie de Gaulle’a - wyliczała.
Przekazała, że wstępnie te straty szacowane są na kilkadziesiąt tysięcy złotych, a konkretna kwota będzie znana wkrótce.
Bąkiewicz: zarząd apelował, by świętowanie odbyło się w sposób zmotoryzowany
Podczas czwartkowej konferencji organizatorzy Marszu Niepodległości ocenili, że środowe wydarzenia z centrum Warszawy nie były formalnie żadnym zgromadzeniem.
Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz mówił, że zarząd stowarzyszenia między innymi apelował o to, żeby świętowanie tego dnia odbywało się w sposób zmotoryzowany - w samochodach, na motocyklach, czy na rowerach. - To w dużej mierze się udało o tyle, że przyjechało bardzo dużo tych samochodów. Natomiast policja nie dała możliwości udziału w świętowaniu tym zgromadzonym, blokowała ich w korkach dwie, trzy godziny, a innym kazała zostawić samochody i dołączać do ludzi poruszających się po Alejach Jerozolimskich - powiedział.
Ocenił, że policja zachowywała się bardzo brutalnie. Przekazał też, że organizatorzy żądają dymisji Komendanta Głównego Policji.
Źródło: PAP, tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24