- Czuję się zniesmaczony tym, że bezpośrednio po apelu dla poległych będą wykrzykiwane jakieś partyjne postulaty - mówił we "Wstajesz i weekend" o marszu 13 grudnia poseł Robert Tyszkiewicz (PO). Zbigniew Kuźmiuk z PiS przekonywał natomiast o potrzebie manifestowania "w obronie demokracji". - Fałszerstw (wyborczych) było co niemiara - przekonywał.
Zbigniew Kuźmiuk spodziewa się, że na planowanym w Warszawie w sobotnie popołudnie marszu pod hasłem "W obronie demokracji i wolnych mediów", którego inicjatorem jest PiS, pojawi się około 30 tys. osób.
Za poległych, demokrację i wolne media
- To jest już czwarty marsz - przypomniał Kuźmiuk, dodając, że demonstracja 13 grudnia zawsze rozpoczyna się od apelu poległych i wspólnej modlitwy. Organizatorzy zamierzają - wyjaśnił Kuźmiuk - uczcić pamięć ofiar stanu wojennego, a jednocześnie wyrazić swój protest przeciwko fałszowaniu wyborów, do jakiego miało dojść podczas wyborów samorządowych. - Fałszerstw było co niemiara - przekonywał polityk.
Na pytanie, co jest w opinii organizatorów marszu ważniejszym powodem marszu - stan wojenny czy sfałszowane wybory - Kuźmiuk odpowiedział: - Po pierwsze stan wojenny, od tego zaczynamy.
- Czuję się zażenowany, zakłopotany i zniesmaczony tym, że bezpośrednio po apelu dla poległych będą wykrzykiwane jakieś partyjne postulaty - mówił w TVN24 Robert Tyszkiewicz z PO. - Opinia społeczna jednoznacznie odrzuciła ten pomysł upartyjniania 13 grudnia - przekonywał.
Autor: mb//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24