Celem rosyjskiego imperializmu jest rozmontowanie europejskiego systemu bezpieczeństwa i polityczna śmierć NATO - ocenia politolog i analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Marek Menkiszak. Ekspert ocenia również, że Rosja "absolutnie nie jest gotowa do zmasowanej inwazji", a Europa ma szansę doprowadzić do zakończenia wojny w Ukrainie.
Marek Menkiszak był pytany o odradzający się rosyjski imperializm i cele, które chce osiągnąć Federacja Rosyjska między innymi poprzez wojnę w Ukrainie. Jak stwierdził, niezmiennym celem Rosji jest rozmontowanie obecnego systemu bezpieczeństwa w Europie i ukształtowanie go w sposób, w którym Rosja de facto będzie dyktować reszcie to, co uważa za właściwe dla niej i zgodne z jej interesem.
- Polityczna, faktyczna śmierć NATO i podyktowanie takiego systemu, w którym Rosja będzie współdecydentem i będzie dyktować. Jeżeli nie uzyska tego na drodze politycznej poprzez ustępstwa, będzie próbować - tego się nie da wykluczyć i to jest ten najczarniejszy scenariusz - wykorzystywać metody bardziej radykalne - ocenił i zaznaczył, że możliwe jest eskalowanie wojny hybrydowej.
- Pamiętajmy, że jesteśmy w stanie wojny z Rosją, trwa ona od lat i ma charakter hybrydowy. Rosjanie dokonują cyberataków, kampanie propagandowe, próby destabilizacji sytuacji wewnętrznej w szeregu ważnych krajów w Europie. W tej chwili atakują już infrastrukturę krytyczną. Takie ataki testowe wykonywane są w różnych miejscach - powiedział.
CZYTAJ TEŻ: Rosja transportuje migrantów na ostatnią otwartą granicę z Finlandią. Premier Orpo: to atak hybrydowy
Zastraszenie i destabilizacja
Kierownik zespołu rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich wyjaśnił że to m.in. ataki na kable podmorskie, gazociągi, systemy zarządzania ruchem kolejowym czy wirusy atakujące choćby systemy energetyczne. W ten sposób, w jego ocenie, Kreml może wykorzystywać eskalację jako sposób na zastraszenie i próbę mocniejszej destabilizacji sytuacji wewnętrznej w państwach Bałtyckich i Polsce.
- Wreszcie, nie da się całkowicie wykluczyć, chociaż to nadal jest mało prawdopodobny wariant, mogą doprowadzić do ograniczonej operacji wojskowej - prognozował.
- Wszyscy sobie wyobrażają, że chodzi o jakąś gigantyczną inwazję, do której Rosjanie przez lata będą się przygotowywać i odbudowywać swoje siły zbrojne, aby dokonać takiej zmasowanej inwazji. To nie musi wcale dziać się w ten sposób. Może być to ograniczona operacja wojskowa, której celem będzie zajęcie jakiejś części terytorium, postraszenie użyciem broni jądrowej i zażądanie negocjacji na temat porozumień politycznych - ocenił rozmówca PAP.
Rosja nie jest przygotowana do zmasowanej inwazji
Menkiszak podkreślił, że do realizacji scenariusza zmasowanej inwazji Rosja absolutnie nie jest w tym momencie gotowa, o ile nie użyłaby od razu broni jądrowej. Zaznaczył, że to nie jedyne scenariusze, którymi mogą się posłużyć przywódcy Kremla.
- Pamiętajmy, że ważna jest percepcja. Nieważne nawet jaki jest stan rzeczywisty. Rosjanie uważają, że o zwycięstwie w wojnie nie decydują wyłącznie posiadane zdolności wojskowe. Decyduje przewaga psychologiczna i wola polityczna. Oni uważają, że mają tę wolę, a strona zachodnia tej woli nie ma. Że my się boimy tego konfliktu, nie jesteśmy na niego gotowi i jeżeli powstanie wiarygodne zagrożenie takim konfliktem, to będziemy się go obawiać i raczej szukać porozumienia, a nie odpowiadać na agresywne rosyjskie działania - powiedział.
Ekspert OSW ocenił, że w momencie, w którym Rosjanie np. dojdą do wniosku, że gwarancje amerykańskie z artykułu 5 NATO przestają funkcjonować, bo do władzy w USA dochodzi Donald Trump, który - zdaniem Rosjan - może mieć zupełnie inne poglądy w tej sprawie, i nawet jeśli będzie to fałszywa ocena Federacji Rosyjskiej, to już tworzy wysokie ryzyko na to, że zdecyduje się na bardziej agresywne działanie.
Zachód ma wciąż przewagę nad Rosją
Menkiszak zaznaczył, że Zachód jako całość wspierający Ukrainę, ciągle ma poważną przewagę nad Rosją, zarówno technologiczną, gospodarczą, finansową, a nawet wojskową. W związku z tym, w jego ocenie od woli politycznej i od tego, czy zdamy sobie sprawę z tego, jaka jest stawka w tym konflikcie, w którym "nie chodzi o jakiś kawałek Ukrainy, a o ład bezpieczeństwa w Europie i ład globalny". - To jest stawka tego konfliktu - dodał.
- Jeżeli się zmobilizujemy, przekroczymy pewne ograniczenia proceduralne, powołamy koalicję chętnych, dokonamy szybkiego i zdecydowanego wsparcia Ukrainy, jeśli chodzi o dostawy broni i usuniemy te ograniczenia, które Ukraińcy mają co do użycia broni na terytorium Rosji, zaostrzymy sankcje wobec Rosji w tych kluczowych elementach dotykających sektora energetycznego - to mamy szansę w ciągu najbliższych lat doprowadzić do tego, że nie tylko Rosja nie wygra, ale przegra wojnę w Ukrainie - prognozował ekspert.
- A przede wszystkim nie będzie de facto zdolna, żeby dokonać bardziej poważnych, agresywnych działań przeciwko nam - podsumował.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Andrey Kryuchenko/Shutterstock