- Ten młody człowiek pokazał, w jaki sposób ta partia funkcjonuje. Pokazał, w jaki sposób tam się dba o ludzi. Pokazał, jacy ludzie się w tej partii liczą - tak były premier Kazimierz Marcinkiewicz w "Faktach po Faktach" wyliczał zalety publicznego zaistnienia Bartłomieja Misiewicza - Ja podziwiam Bartłomieja Misiewicza, naprawdę bardzo mi się ten chłopak spodobał - powiedział.
- W ogóle uważam, że on dla przywrócenia demokracji i wolności Polski zrobił więcej niż pani i ja razem wzięci - zwrócił się Marcinkiewicz do prowadzącej program Anity Werner.
"Macierewicz ma rękę do dziwnych ludzi"
Marcinkiewicz podkreślił również rolę protektora Misiewicza, czyli ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.
- Antoni Macierewicz ma rękę do złych ludzi i do dziwnych ludzi. Tu wyciągnął takiego młodego człowieka i ten młody człowiek pokazał, w jaki sposób ta partia funkcjonuje. Pokazał, w jaki sposób tam się dba o ludzi. Pokazał, jacy ludzie się w tej partii liczą - tak Marcinkiewicz uzasadniał zasługi Misiewicza.
Były premier podkreślił jednak, że te "zasługi" są efektem przypadku, a nie jego celowych działań.
- Nie robił tego celowo, on nie jest Konradem Wallenrodem naszej opozycyjnej strony w szeregach PiS-u, tylko jest takim sobie człowieczkiem, młodym, zupełnie niedoświadczonym, który w związku z tym, że nie ma żadnego doświadczenia, ma totalną bezczelność w sobie i może robić wszystko - stwierdził Marcinkiewicz.
"Chciał pokazać rogi"
Marcinkiewicz wyraził również przekonanie, że sytuacja z nominacjami na ważne stanowiska dla Bartłomieja Misiewicza to pokaz siły ministra obrony wewnątrz własnej partii.
- Macierewicz pokazywał, że może mówić prezes partii, może mówić prezydent, może mówić premier rządu - on zawsze znajdzie takie rozwiązanie, żeby zabezpieczyć ludzi, którzy dla niego pracują i którzy są mu bezwzględnie oddani - stwierdził były premier. - Chciał pokazać rogi, chciał pokazać swoją siłę, chciał pokazać, że jest nieodwoływalny - bez względu na to, co zrobi, to nie zostanie odwołany - dodał.
Zdaniem byłego premiera pozycja Macierewicza w szeregach Prawa i Sprawiedliwości nie jest obecnie zagrożona. - W najbliższym czasie nie zostanie odwołany, dlatego że jednak jest ta większość PiS-u krucha, ona jest większa niż trzy głosy, bo jeszcze jest partia Kukiz [’15], która wspiera bardzo często Prawo i Sprawiedliwość, ale jednak Antoni Macierewicz te kilkanaście głosów [w partii] ma i to jego odejście, jego walka wewnętrzna byłaby dla PiS-u dosyć nieprzyjemna - ocenił Marcinkiewicz.
- Był na dywaniku, pewnie zrozumiał, że posunął się za daleko i że trzeba to naprawić - tak gość "Faktów po Faktach" skomentował wizytę, którą Macierewicz złożył w środę na Nowogrodzkiej u prezesa Jarosława Kaczyńskiego. - Więc pewnie od razu przyjechał i powiedział, że tak jest, za moment Misiewicz zrezygnuje z tej funkcji i zostanie odsunięty na inny ważny odcinek pracy, może już nie rządowej, ale na taki, który nie będzie kłuł w oczy - dodał.
W opinii Marcinkiewicza Misiewicz również nie musi się obawiać, że zostanie wykluczony z PiS. - Pewnie nie zostanie wyrzucony. Coś za coś - Marcinkiewicz tłumaczył, że w zamian za przeprosiny ministra Macierewicza i zamknięcie przez niego sprawy pracy Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, Kaczyński pozostawi jego protegowanego w partii.
- Może go zawiesi, może mu jakąś karę dadzą, nie wydaje mi się, żeby Macierewicz odpuścił - dodał.
"To jest śmiechu warte"
Marcinkiewicz skomentował również oświadczenie dyrektora biura prasowego kancelarii prezydenta, który powiedział, że podczas wtorkowego spotkania z premier, ministrami obrony i spraw zagranicznych Andrzej Duda w stanowczych słowach krytykował Misiewicza.
- Nie no, bohatersko się zachował pan prezydent oczywiście. Dlaczego wczoraj nie zostało wydane takie oświadczenie, przecież wczoraj była ta rozmowa, dlaczego wczoraj pan prezydent nie zabrał głosu? Dlaczego dziś, jak stał przed dziennikarzami na spotkaniu, nic nie powiedział? - pytał Marcinkiewicz.
- Tylko jego rzecznik o godzinie 17, czyli jak już wszystko jest pozamiatane, mówi: tak, pan prezydent od zawsze był przeciwko Misiewiczowi i uważał, że to jest naganne i że trzeba sprawę załatwić. To nie jest śmieszne? Jeśli mówi to, jak już jest wszystko posprzątane, to to nie jest żadne bohaterstwo, to jest nic, to jest śmiechu warte, po prostu. Tak jak cały ten urząd - skwitował Marcinkiewicz.
Autor: azb/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24