Polska z krajami Europy Środkowowschodniej jest podmiotowa w tej grze - ocenił w "Faktach po Faktach" Marcin Horała (PiS), komentując obsadę najważniejszych unijnych stanowisk. Na jego słowa zareagował były minister spraw zagranicznych i były eurodeputowany PO Dariusz Rosati. - To już nie jest propaganda, to już dziecinada - mówił.
Dotychczasowa minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen została we wtorek wybrana na kandydatkę na szefową Komisji Europejskiej, obsadzono też inne wysokie stanowiska - wśród wybranych nie ma przedstawiciel "nowej Unii" . Marcin Horała (PiS) zapytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy wybór na najwyższe stanowiska unijne jest sukcesem Polski, stwierdził, że "to nie jest sukces PiS, tylko całej Europy Środkowowschodniej".
- Kiedyś, jeszcze całkiem niedawno, przy poprzednim rozdaniu, pewnie byłoby tak, że gdyby Francja i Niemcy się dogadały ze sobą i jeszcze miałyby poparcie Hiszpanii i Wielkiej Brytanii - całego szeregu państw z tej starej Unii - to tak jak by się dogadały, tak by było - uznał.
- Tymczasem tutaj [jest - red.] zdecydowana postawa Polski, Grupy Wyszehradzkiej [Polska, Czechy, Słowacja i Węgry]. Udało nam się pozyskać sojuszników i pokazaliśmy, że kraje te są ważne i potężne, ale nie są to kraje, które mogą cokolwiek dyktować - muszą się dogadać, muszą negocjować. Polska z krajami z Europy Środkowowschodniej jest podmiotowa w tej grze - ocenił poseł PiS.
- Ten tak zwany przez publicystów "gang z Osaki", grupa kilku największych państw, które przy okazji szczytu G20 [w japońskiej Osace - red.] dogadały się, że Frans Timmermans ma być szefem Komisji Europejskiej i były przekonane, że skoro one się dogadały, to już z nikim innym nie muszą się dogadywać, poznały jednak, że te kandydatury muszą być kompromisowe - kontynuował Horała.
- Nadal pewne proporcje znaczenia siły gospodarki liczby ludności obowiązują: nasze kraje nawet razem wzięte to jeden z kilku biegunów siły w Europie, ale to biegun, którego nie można pomijać od tej pory. Ci, którzy próbowali pomijać i uważali, że tak można zrobić, zawiedli się - komentował Horała.
Poseł podkreślił, że ważne jest, że wybrani kandydaci byli "uzgadniani". - Oczywiście nie są idealni. Ja też bym chciał, żeby szefem Komisji Europejskiej został pan premier Mateusz Morawiecki - zaznaczył.
"To już nie propaganda, to już dziecinada"
- Nie bardzo wiadomo, czy się śmiać czy płakać, jak się słucha posła Horały - komentował Dariusz Rosati (PO). - Jest tutaj próba kompletnego odrzucenia rzeczywistości. Nie wiem, na co liczą. Oni liczą pewnie na to, że część wyborców ich słucha w sposób mało wysublimowany i być może przyjmie ten przekaz - dodał.
Według Rosatiego to "ośmieszanie się". - To już nie jest propaganda, to już dziecinada - uznał. - PiS zbudował narrację, że [Timmermans - red.] to przeciwnik, uczepił się tej narracji i godzi się, aby wybrać Niemkę na przewodniczącą Komisji Europejskiej, progresywną i liberalną, która wcale nie ma łagodniejszych poglądów na praworządność niż pan Timmermans. To jest karkołomna argumentacja - mówił Rosati, którego zdaniem "Europa Środkowa nie dostała nic, Polska nie dostała nic". - Wstyd mi, że słyszę z ust posła Rzeczypospolitej tego typu propagandowy przekaz, który nie ma żadnej refleksji, żadnej samokrytyki - podsumował.
"Wygraliśmy, ale przegraliśmy wszystko"
Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie oraz w Armenii, uznał z kolei, że premier Mateusz Morawiecki "pojechał do Brukseli, aby utrącić Timmermansa". - Wygrał. Tylko jaki jest efekt końcowy? Nawet gorszy niż mówi pan poseł [Rosati - red.] - stwierdził.
- Rozmroziliśmy ostatecznie podział na starą i nową Europę. Stara Europa wzięła wszystko, bez zasłony dymnej. Wzięły wszystko duże kraje europejskie - mówił. Według niego, powstała "wizja Europy, z którą Prawo i Sprawiedliwość się nie zgadza". - Czyli "wygraliśmy, ale przegraliśmy wszystko" - uznał.
Według niego, "jedyna dobra rzecz, która się stała, to to, że poparliśmy dość konsekwentnie kandydaturę von der Leyen". - Gdybyśmy tego nie zrobili, to byłaby kompletna wtopa - wskazał. Nowakowski powiedział, że miał wrażenie, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, "Polska w naturalny sposób znajdzie się w grupie państw decydujących". - Była ta gruba piątka europejska: Włosi, Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy, Hiszpanie. I nasze dążenie przez ostatnie 10 lat to było, żeby ta gruba piątka zamieniła się w grubą szóstkę - mówił. - Skoro wypadli Brytyjczycy, to wakujące miejsce w tym klubie decyzyjnym czekało. Myśmy zrobili wszystko, żeby na tym miejscu się nie znaleźć i tak naprawdę te wybory były również pokazaniem nam figi - ocenił. - Jest Hiszpan, jest Włoch, jest Niemka, jest Francuzka w tej grupie decyzyjnej - wyliczał. - Nie ma tylko Polaka - podkreślił.
Autor: akw\mtom / Źródło: tvn24