W sobotę w wielu miastach Polski odbyły się manifestacje zorganizowane przez Komitet Obrony Demokracji. Pikiety odbyły się m.in. w Warszawie, Łodzi, Katowicach, Gdańsku i Wrocławiu.
W Warszawie pikieta stanęła przed Sejmem. Jeszcze przed jej rozpoczęciem lider KOD Mateusz Kijowski wyraził nadzieję, że tym razem pojawi się jeszcze więcej osób niż na zeszłotygodniowym marszu.
- Będziemy dzisiaj używali nowego hasła, którego wcześniej nie było: cała Polska dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję. - tłumaczył w rozmowie z TVN24. - Rzeczywiście zaczynamy mieć nadzieję, bo zobaczyliśmy, że jest nas wielu, zależy nam na demokracji, wolności; że jesteśmy uśmiechnięci, otwarci i nie chcemy z nikim walczyć, tylko chcemy wspólnie dbać o nasze państwo, społeczeństwo, żebyśmy się mogli wszyscy razem dobrze czuć - mówił.
Zebrani skandowali: "Cała Polska dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję", "Jesteśmy równi", "Damy radę", "Obronimy demokrację".
"Dość nocnych zmian"
Uczestnicy manifestacji mieli ze sobą transparenty z różnymi hasłami, m.in. "Stop psuciu demokracji", "Pod osłoną nocy PiS kraj na dno stoczy", "Dość nocnych zmian", "Trybunał gwarantem demokracji", "Ręce precz od Trybunału". Demonstranci zapełnili cały plac przed Sejmem. Dominowali ludzie młodzi i rodziny z dziećmi. Powiewało wiele flag Polski, a także Unii Europejskiej. Wiele osób wyróżniało się przyczepionymi proporczykami KOD w barwach biało-czerwonych. Wśród zebranych byli też politycy m.in. Tomasz Siemoniak i Ryszard Petru, przedstawiciele środowisk artystycznych m.in. reżyserka Agnieszka Holland, aktorka Maja Komorowska oraz m.in. prawnik prof. Monika Płatek.
Na początku zebrani powitali policjantów i podziękowali im oklaskami za to, że zabezpieczali ich poprzedni marsz. - Mamy wolności i będziemy o nie walczyć i o nie zabiegać - mówił lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski. Poparcie dla poglądów prezentowanych podczas manifestacji wyraziła reżyser Agnieszka Holland, która oceniła, że PiS oszukał wyborców. - Demokracja jest jak powietrze, odbierają nam ją i niedługo możemy zacząć się dusić w tym smogu - oceniła. Mówiła również, że Polacy muszą być wytrwali i muszą ze sobą rozmawiać niezależnie od swoich poglądów - dzięki temu będę mogli skutecznie walczyć o demokrację. Holland dodała, że trzeba być przygotowanym na "dłuższy marsz" w obronie demokracji.
Głos zabrali również m.in. aktorzy Maja Komorowska i Włodzimierz Matuszak, a także Henryk Wujec, działacz opozycji w PRL oraz profesor Monika Płatek. Płatek podkreśliła, że problemem "nie jest w demokracji zmiana władzy, a władza, która niszczy demokrację i z niczym się nie liczy". Dodała, że można mieć większość, a mimo to rządzić zgodnie z konstytucją i zasadą trójpodziału władzy. Z kolei Maja Komorowska podkreślała, że "język agresji jest niedobry". - Tak się cieszę, że tu nie ma tego języka. Jeżeli my zaczniemy mówić takim językiem, to przegrywamy. Jestem przeciwna chodzeniu pod jakiekolwiek domy – powiedziała, odnosząc się do ubiegłotygodniowej demonstracji przed domem Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu.
Manifestacja początkowo miała trwać do godziny 16. Przed godziną 14 Mateusz Kijowski poinformował zgromadzonych o jej rozwiązaniu. Proszono jednak o "wolne rozchodzenie się". Rzecznik Komendanta Stołecznego Policji Mariusz Mrozek poinformował, że do Centrum Powiadomienia Ratunkowego zadzwonił ktoś anonimowo z informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego. Policja poinformowała o tym organizatora.
- Rekomendacja Centralnego Biura Śledczego była taka, że nie jest konieczne przeprowadzenie ewakuacji; decyzja należała jednak do organizatorów - powiedział Mrozek. - Takie są procedury bezpieczeństwa, anonimowy telefon i trzeba było się rozejść. Nie powinniśmy się tym zbytnio przejmować. Atmosfera była wspaniała, ludzie byli wspaniali, z dużej życzliwości, sympatii się zeszli. Powiedzieliśmy wszystko, co było najważniejsze. Jeśli komuś przeszkadzamy, no cóż, będziemy starali się być spokojnie, delikatnie, a jednak wyraziście - powiedział Kijowski. Dodał, że chodziło o to, by nie siać paniki. - Na pewno nas to nie odstraszy, jeśli będzie taka konieczność będziemy w pełnej gotowości i będziemy reagować. Jesteśmy w stanie sprawnie i szybko się zorganizować - powiedział Kijowski.
Kraków, Tarnów, Tokio
Podobne pikiety KOD zorganizował w 23 polskich miastach; m.in. w Krakowie, Tarnowie, Katowicach, Poznaniu, Lublinie i Gdańsku oraz za granicą: w Brukseli przed biurem Stałego Przedstawicielstwa RP, a także przed polskimi ambasadami w Berlinie, Londynie i Tokio.
Przed placówką w Brukseli uczestnicy manifestacji przypominali, że wstępując do UE Polska zobowiązała się do przestrzegania wartości demokratycznych. Manifestanci mieli ze sobą flagi Polski i UE, a także transparenty po polsku, angielsku i francusku z hasłami przeciw niszczeniu demokracji. Na marsz przybyło więcej osób niż w poprzednim tygodniu, gdy odbywała się pierwsza demonstracja Komitetu Obrony Demokracji. - Nie negujemy wyników wyborów, w których większość zdobyło PiS, ale chcemy pokazać, że nie godzimy się na to, co robi ta partia, bo to powolne niszczenie demokracji - mówił dziennikarzom Marcin Mycielski, koordynator unijnej sekcji KOD. - My nie mówimy ani jednego złego słowa o Polsce. Chcemy pokazać nasze wsparcie dla demokracji, dla wolności, dla państwa prawa i w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec tego, co się dzieje w Polsce - podkreślał. Przed budynkiem ambasady RP w Berlinie zgromadziło się ponad 150 osób. Uczestnicy wiecu skandowali: "Demokracja, demokracja". Trzymali transparenty z napisami "Demokracja, a nie bezprawie i niesprawiedliwość", "Żądamy skrócenia kadencji tego Sejmu" i "Duda marionetką Kaczyńskiego", a także w języku niemieckim "Nawet większość nie stoi ponad konstytucją". Manifestację w Berlinie zorganizował Komitet Obrony Demokracji - Polonia w Niemczech. W demonstracji brało też udział kilku obywateli niemieckich. Około 100 zwolenników Komitetu Obrony Demokracji demonstrowało w sobotę według policji pod polską ambasadą w Londynie "w obronie demokracji i Trybunału Konstytucyjnego". Protestujący wznosili okrzyki po polsku i po angielsku, rozdawali przechodniom ulotki i plakaty tłumaczące działania KOD. Mieli ze sobą portrety m.in. pierwszego niekomunistycznego premiera Polski Tadeusza Mazowieckiego, Jacka Kuronia i prof. Władysława Bartoszewskiego. - To oni reprezentują wartości, których chcemy w Polsce - krzyczeli. - Chcieliśmy pokazać, że mamy inne stanowisko od obecnego rządu. Wielu z nas przyjechało tutaj dzięki wejściu Polski do UE i opozycja wobec integracji europejskiej, zabieranie flag Unii z konferencji prasowych premier Szydło są dla nas zwyczajnie niezrozumiałe - tłumaczył Janusz Kaliszczak, jeden z organizatorów protestu, który w Londynie mieszka od czterech lat. - Obecny rząd został bez wątpienia wybrany demokratycznie, ale to nie daje mu prawa do przekraczania zasad państwa prawa - podkreślił. Protest ochraniała londyńska policja, która odgradzała uczestników pikiety od kilkunastoosobowej grupy przeciwników.
Organizatorzy już wcześniej podkreślali, że poprzez sobotnie manifestację chcą "wyrazić swój sprzeciw wobec Polski bezprawia, zamkniętej, zawłaszczanej przez jedną stronę i zamykającej się na dialog społeczny".
- Pokażmy, że nam zależy, i że nie odpuścimy. Że nie chcemy Polski, w której mamy ograniczane wolności obywatelskie, w którym prawo jest malowane i służy jedynie tworzeniu zasłony dymnej - podkreślali. KOD zastrzega, że zaproszeni goście biorą udział w demonstracji nie pod partyjnymi sztandarami, ale jako obywatele.
Autor: kg,mart//rzw / Źródło: TVN24, PAP