Nie ma mowy o rozmowach z Samoobroną bez Leppera, jego pozycja w partii nie jest zagrożona - mówił w TVN24 o nastrojach przed spotkaniem z koalicjantami poseł Janusz Maksymiuk.
Poseł Samoobrony zarzeka się, że sam nie szykuje się na przejęcie po byłym wicepremierze fotela przewodniczącego i zapewnia, że Samoobrona o koalicji z PiS ciągle mówi jednym głosem. - Za każdym razem była jednomyślność, że decyzje podejmie Andrzej Lepper - mówił w TVN24.
- Jeśli to prawda, że PiS chce rozmawiać z Samoobroną, ale bez przewodniczącego, to znaczy, że premier zrywa koalicję - podkreślił poseł. Takie słowa padły z ust rzecznika rządu Jana Dziedziczaka. Maksymiuk chce wyjaśnień, czy rzecznik mówił w imieniu szefa rządu, czy po prostu "chlapnął". - To będzie jeden z warunków dzisiejszych rozmów. Jeśli się pomylił, albo nie miał upoważnienia to musi zostać ukarany - twierdzi poseł. Jeśli jednak premier rzeczywiście tak zdecydował, to "namawiając ludzi do nieposłuszeństwa w stosunku do przewodniczącego partii" mógł, zdaniem Maksymiuka, dopuścić się przestępstwa. - Sprawdzają to już nasi prawnicy, dzisiaj będzie decyzja o wniosku do prokuratury - zapowiedział.
Pytany o propozycję LPR, żeby Jarosława Kaczyńskiego zastąpił na stanowisku premiera minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, przyznaje: to godne rozważenia. - Może Ziobro umiałby opanować emocje, których nie potrafi opanować premier. Jego zdaniem szef rządu obraził byłego wicepremiera sugerując, że powinien zrzec się immunitetu. Takie żądanie wydaje mu się podejrzane. - Trzeba sprawdzić, czy premier nie jest przypadkiem w jakichś sprawach uprzedzany, czy nie ma informacji, których nie powinien mieć. Dodaje też, że w całej sprawie Andrzej Lepper zachował się jak gentleman. - Postąpił jak mąż stanu zgadzając się na uchylenie immunitetu pod warunkiem powołania komisji śledczej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24