Antoni Macierewicz złożył do prokuratury wojskowej zawiadomienie o przestępstwie naruszenia tajemnicy państwowej przez byłego szefa MON Radosława Sikorskiego. Nie chce zdradzić szczegółów zawiadomienia, ale mówi, że chodzi o informacje dotyczące Afganistanu.
Sam kandydat na szefa MSZ w rządzie Donalda Tuska mówi, że może chodzić o "wyśmianie" przez niego informacji od Macierewicza, jakoby Afganistan i jego armia były pod kontrolą Rosji.
- Zawiadomienie o przestępstwie złożyłem. Prokuratura i sąd rozstrzygną sprawę - powiedział Antoni Macierewicz, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. O szczegółach zawiadomienia nie mówił. Powiedział jedynie, że powodem jest to, co sam Sikorski mówił w mediach o swych rozmowach z najwyższymi osobami w państwie, w tym z prezydentem, na temat Afganistanu.
Zawiadomienie przekazane prokuraturze cywilnej
W całej sprawie może chodzić o to, że wielokrotnie wyśmiałem jego (Macierewicza - red.) pseudoinformacje, jakoby północny Aganistan i armia afgańska były ponownie pod kontrolą Rosji. Macierewicz mówił te banialuki na prawo i lewo. Jego niekompetencja nie może być objęta tajemnicą państwową. Radosław Sikorski
Sikorski powiedział, że nic wie o tym zawiadomieniu. - W całej sprawie może chodzić o to, że wielokrotnie wyśmiałem jego pseudoinformacje, jakoby północny Afganistan i armia afgańska były ponownie pod kontrolą Rosji - powiedział Sikorski. - Macierewicz mówił te banialuki na prawo i lewo. Jego niekompetencja nie może być objęta tajemnicą państwową - dodał. Podkreślił, że on sam mówił o wspomnianej sprawie "na takim szczeblu ogólności, iż nic z tego nie wynika".
Konflikt, który nie wygasa W marcowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", już po odejściu z MON, Sikorski mówił, że główną przyczyną ustąpienia był jego konflikt z szefem kontrwywiadu wojskowego. - Byłem zaniepokojony informacjami przedstawianymi przez szefostwo tej służby w sprawach Afganistanu. Jeżeli prezentowane są informacje, że armia afgańska jest pod kontrolą Rosji, a sojusz północny to jej agentura, to choć nie mam reputacji przesadnego rusofila, uważam, że to mieści się bliżej obsesji niż profesjonalnego osądu - mówił Sikorski.
W poniedziałek prezydent Lech Kaczyński podtrzymał zastrzeżenia co do Sikorskiego jako kandydata na szefa MSZ w rządzie Donalda Tuska. "To są zarzuty, po pierwsze, związane z promowaniem i eksponowaniem osób, które zgoła na to nie zasługiwały, z drugiej strony - z proponowaniem różnych, zdumiewających wręcz decyzji, no i po trzecie - z pewną lekkomyślną wiarą w przekazywane informacje przez służby, które w Polsce nie cieszyły się najlepszą opinią" - powiedział prezydent w Polskim Radiu.
W reakcji Sikorski oświadczył, że jako szef MON odwołał gen. Marka Dukaczewskiego z funkcji szefa WSI oraz - na polecenie prezydenta - zwolnił go z wojska. "Moje stanowisko w sprawach, które być może ma na myśli pan prezydent, zawarte jest na stronach 222-223 w książce pt. 'Strefa Zdekomunizowana'" - napisał Sikorski w oświadczeniu.
Awantura o "Zen"... Na tych stronach książki Sikorski, pytany o główne zarzuty wobec raportu z weryfikacji WSI odpowiada, że opisano w nim "aktualną operację, opatrzoną w raporcie kryptonimem Zen". Dodał, że ta operacja WSI w Afganistanie miała swe aspekty "patologiczne, ale i wiarygodne". Czynienie służbom zarzutu, że jakaś operacja mogła się nie udać, uznał za niepoważne, jako karygodne ocenił zaś "ujawnienie takiej operacji w powszechnie dostępnym dokumencie". Według niego, w ten sposób naruszono m.in. prestiż Polski, bo akcja była prowadzona z sojusznikami z NATO.
Sikorski dalej mówił, że czasem służby "realizują zadania nieeleganckie, posługując się ludźmi o wątpliwej reputacji, funkcjonują na granicy prawa". Przyznał, że operacja "Zen" zaczęła się na długo przed jego przyjściem do MON, a za jego czasów "bezpośrednio nadzorował ją ówczesny wiceminister obrony Aleksander Szczygło oraz ówczesny szef WSI gen. Jan Żukowski, zaufany ministra Wassermanna".
Ujawnienie w raporcie nazwisk osób współdziałających "w dobrej wierze z legalną służbą działającą w demokratycznym państwie" Sikorski uznał za "podłość". "Raport roił się od przeinaczeń, szkolnych błędów i konfabulacji. Macierewicz, pogromca zbrodniczych WSI, jednocześnie traktował każdy skrawek papieru z logo służb jako prawdę objawioną" - dodał Sikorski.
... i o byłego oficera SB Sprawa akcji "Zen" jest przedmiotem śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wszczętego po publikacji raportu. Według mediów, śledztwo ma badać m.in., czy były szef MON Jerzy Szmajdziński i gen. Dukaczewski popełnili przestępstwo, zezwalając na udział w operacji negatywnie zweryfikowanego oficera SB Aleksandra Makowskiego.
Według raportu, Makowski - który miał mówić m.in. o możliwości ujęcia Osamy bin Ladena i Mułły Omara - dopuszczał się mistyfikacji. "W sprawie 'Zen' służby, działając na zlecenie hochsztaplera, okradały państwo polskie i były gotowe narazić polskich żołnierzy i zwierzchników sił zbrojnych na najwyższe niebezpieczeństwo i międzynarodową kompromitację" - napisano w raporcie. "Operacja 'Zen' była swoistym przykryciem do zupełnie innych działań, mających na celu odniesienie osobistych korzyści przez Makowskiego" - dodano. Ujawniono, że Makowski pobrał od WSI ok. 32 tys. zł oraz 108 tys. dolarów.
Sam Makowski - który w PRL rozpracowywał Radio Wolna Europa, był też zastępcą szefa wywiadu - oświadczał, że ujawnienie akcji może służyć "jedynie organizacjom i osobom, przeciwko którym były skierowane", naraża też na niebezpieczeństwo jego samego i jego rodzinę oraz osoby z nim współdziałające.
Źródło: PAP