Najprawdopodobniej pan minister Szumowski miał za pierwszym razem fałszywie pozytywny wynik. To znaczy miał informację, że jest chory, a później przy ponownym teście okazało się, że nie jest chory. Miał prawo myśleć, że zachorował, a później rzeczywiście zachorował - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 rzecznik rządu Piotr Mueller, odnosząc się do stanu zdrowia byłego ministra zdrowia. Wskazał, że drugą opcją, mniej według niego prawdopodobną, jest ponowne zachorowanie byłego ministra zdrowia na COVID-19.
Dziennikarze "Faktów" TVN potwierdzili, że były minister zdrowia Łukasz Szumowski ma objawy SARS-CoV-2 i trafił do szpitala. Reporterka TVN24 dowiedziała się, że Szumowski ma problemy z oddychaniem, duszności. Objawy są na tyle poważne, że były minister wymaga specjalistycznej opieki lekarskiej.
Pod koniec września pojawiła się informacja, że Szumowski jest zakażony koronawirusem. Wtedy jako pierwszy poinformował o tym Onet, a później informację potwierdził sam były minister. Już dzień później Szumowski przekazał, że wyzdrowiał i zakończył kwarantannę.
- Nie rozmawiałem z panem ministrem Szumowskim, natomiast z tych informacji, które posiadam to najprawdopodobniej pan minister Szumowski miał za pierwszym razem fałszywie pozytywny wynik, tak się czasami zdarza. To znaczy miał informację, że jest chory, a później przy ponownym teście okazało się, że nie jest chory, miał prawo myśleć, że zachorował, a później rzeczywiście zachorował - tłumaczył w "Rozmowie Piaseckiego" rzecznik rządu Piotr Mueller.
Jak wskazał rzecznik rządu, drugą opcją jest ponowne zachorowanie byłego ministra. - Chociaż raczej bym obstawiał tę pierwszą opcję - dodał.
Premier na kwarantannie
Premier Mateusz Morawiecki poinformował we wtorek w mediach społecznościowych, że w związku z kontaktem z osobą zakażoną koronawirusem udaje się na kwarantannę. Chodzi o zakażonego funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa. Dodał, że rząd pracuje normalnie i jest w stałym kontakcie ze współpracownikami i służbami. Jeszcze tego samego dnia Piotr Mueller poinformował, że wynik testu premiera na obecność wirusa jest ujemny.
Szerzej o kwarantannie premiera Mueller mówił w środę w "Rozmowie Piaseckiego".
- Wynik testu nie wskazał na zachorowanie, ale żeby wyjść z kwarantanny potrzebna jest decyzja lekarza lub powiatowego czy też Głównego Inspektora Sanitarnego - wyjaśnił.
- Myślę, że to jeszcze kwestia jakiegoś czasu, zanim pan premier wyjdzie (z kwarantanny - red.). Ostatni kontakt z osobą zakażoną był w piątek - dodał.
Mueller mówił również o stanie zdrowia kandydata na ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, u którego potwierdzono zakażenie koronawirusem. W związku z tym Czarnek wciąż nie został zaprzysiężony na funkcję ministra.
- Siłą rzeczy zaprzysiężenie nie będzie możliwe w tym tygodniu. Z tego co wiem, pan minister czuje się dobrze - przekazał. - Jest szansa, że w perspektywie kilku dni pan minister zakończy izolację - powiedział. Jak stwierdził, jest realne, że jego zaprzysiężenie odbędzie się w związku z tym w następnym tygodniu.
Mueller: sytuacja jest pod kontrolą
Rzecznik rządu mówił również o obecnej sytuacji epidemicznej w Polsce. - Jeżeli chodzi o możliwości opieki nad osobami, które wymagają hospitalizacji czy pomocy respiratorów, to sytuacja jest pod kontrolą, natomiast nie możemy jej lekceważyć - powiedział.
Jak mówił, "kilkadziesiąt procent" z ogólnej liczby dostępnych w skali kraju respiratorów jest wolnych. Na uwagę, że problemem nie jest sama liczba dostępnego sprzętu, a brak personelu medycznego potrzebnego do jego obsługi, odparł: - Dlatego w zeszłym tygodniu pan minister Niedzielski znowelizował rozporządzenie dotyczące warunków korzystania i pomocy w tym zakresie pacjentom.
- Dzięki temu można było uruchomić rezerwy w postaci osób, które teraz się doszkoliły do kwestii (obsługi - red.) respiratorów lub jeszcze nie uzyskały takich uprawnień, ale już posiadają takie umiejętności - tłumaczył.
"Faktycznie liczba osób, które zachorowały jest duża"
Pytany, czy siła i dynamika drugiej fali pandemii COVID-19 zaskoczyły rządzących, powiedział, że "patrząc na dane, które są globalne plus dane z Polski, faktycznie liczba osób, które zachorowały jest duża".
Natomiast, jak dodał, to "jak będzie wyglądała sytuacja w najbliższych dniach pokaże, czy to jest sytuacja, która wymaga dużo dalej idących kroków niż dotychczas".
Na uwagę prowadzącego, że ma wrażenie, że rządzący zajmując się negocjacjami koalicyjnymi przespali skok zachorowań, Mueller powiedział, że "to jest nieuczciwa ocena, ponieważ w tym samym czasie odbywały się posiedzenia rządowego zespołu zarządzania kryzysowego i funkcjonowały zespoły koordynujące u wojewodów i w szpitalach".
- Rozumiem, że w pewnym momencie uwaga opinii publicznej była skupiona na tym, co się dzieje w koalicji rządzącej, ale równolegle do tego przecież państwo działa – podkreślił rzecznik rządu.
Będzie wprowadzony stan klęski żywiołowej?
Pytany, czy jest przekonany, że ogłoszenie całej Polski strefą żółtą dopiero po przekroczeniu trzech tysięcy zachorowań dziennie to nie był błąd, Mueller powiedział, że "od samego początku największym wyzwaniem jest równoważenie tych dwóch szal, czyli szali nazwijmy to lockdownu i obostrzeń, z drugiej strony tego, w jaki sposób powinna funkcjonować gospodarka i w jaki sposób powinno się ratować ludzkie zdrowie".
- W związku z tym mamy dwie skrajności do wyboru – obostrzenia mocne, zamknięcie kraju, albo z drugiej strony to, co na przykład proponuje Konfederacja, udawanie, że koronawirusa nie ma – dodał.
- My wybieramy drogę, która powoduje, że te dwie szale są ważone w odpowiedni sposób w odpowiednim czasie – przekonywał.
Jego zdaniem zamykanie gospodarki jak w marcu wydaje się w tej chwili nieodpowiednie . - Trzeba dostosowywać obostrzenia do aktualnej sytuacji – powiedział.
Pytany, jak blisko decyzji o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej jest rząd, powiedział, że "w tej chwili na posiedzeniach rządowego zespołu zarządzania kryzysowego i Rady Ministrów ta kwestia nie była dyskutowana".
Mueller o funkcjonowaniu szkół
Odniósł się również do kwestii funkcjonowania szkół. Pytany, czemu nie pozwolić dyrektorom szkół na uelastycznienie decyzji dotyczących kwestii zdalnego nauczania, rzecznik rządu powiedział, że w tej chwili blisko 98 procent szkół funkcjonuje w sposób taki jak odbywa się to w normalnych warunkach.
- Zakładam, że gdyby taka możliwość była, że to samodzielnie dyrektor szkoły decyduje o tym, to byśmy dzisiaj mówili o co najmniej kilkudziesięciu procentach zamkniętych placówek – ocenił.
Dodał, że być może trzeba to zrobić, ale o tym powinni decydować specjaliści epidemiolodzy, wirusolodzy, a nie samodzielnie dyrektorzy szkół.
Rzecznik rządu: zdarzały się przypadki odmów wykonania decyzji w zakresie delegowania lekarzy
Rzecznik rządu odniósł się także w "Rozmowie Piaseckiego" do słów wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.
We wtorek na antenie Pierwszego Programu Polskiego Radia Sasin przekonywał, że w tym momencie dysponujemy odpowiednią liczbą łóżek szpitalnych, respiratorów oraz innych środków medycznych.
- Oczywiście występują problemy, tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego - chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce - mówił.
- Myślę, że jest w tej chwili ogromnym wyzwaniem, aby faktycznie skoordynować działania służby zdrowia w poszczególnych województwach - powiedział w TVN24 Mueller.
Dodał, że "zdarzały się takie przypadki na przykład odmów wykonania decyzji w zakresie delegowania lekarzy do placówek, które potrzebują dużego wsparcia".
Dopytywany, czy jego zdaniem Sasin ma rację, odpowiedział, że "wyzwaniem jest to, co w tej chwili obserwujemy, czyli odmowy w niektórych przypadkach delegowania do obowiązków, które wynikają z walki z koronawirusem".
- Mam nadzieję, że wspólnie, chociażby z samorządem lekarskim podejmiemy działania i że będziemy mogli lepiej koordynować kwestie związaną z delegowaniem pracowników pomiędzy różnymi placówkami – dodał.
"Bez wątpienia są takie granice, do których kompetencje Unii Europejskiej sięgać nie powinny"
Rzecznik rządu odniósł się również do słów wicepremiera, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. We wtorek w portalu Niezależna.pl ukazał się fragment wywiadu z prezesem Prawa i Sprawiedliwości dla "Gazety Polskiej Codziennie", w którym Jarosław Kaczyński był pytany o czekającą Polskę batalię "z tymi, którzy chcą nam w ramach UE narzucić swoje wartości czy wręcz nas podporządkować".
- Będziemy bronić naszej tożsamości, naszej wolności, suwerenności za wszelką cenę. Nie damy się terroryzować pieniędzmi. Nasza odpowiedź na te działania będzie jasna: nie - powiedział Kaczyński.
Dopytywany, czy będzie zatem weto dla europejskiego budżetu i "koronafunduszu", szef PiS potwierdził, że "będzie weto".
Mueller pytany w TVN24, czy te słowa należy uznać za oficjalne zdanie całego rządu, odpowiedział, że "bez wątpienia są takie granice, do których kompetencje Unii Europejskiej sięgać nie powinny".
Na pytanie, w jakiej sprawie nie damy się "terroryzować" UE, odpowiedział, że między innymi w zakresie narzucania rozwiązań, które przysługują kompetencjom krajowym, czy to w zakresie wymiaru sprawiedliwości, czy w kwestiach związanych z kulturą, z rozwiązaniami ustrojowymi Polski.
- Pan premier Kaczyński ma rację w tym zakresie, że Polska nie może sobie pozwolić, żeby w zakresie kompetencji krajowych ktokolwiek z zewnątrz wkraczał w te kompetencje, czy to będzie Unia Europejska, czy ktokolwiek inny – powiedział Mueller.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24