- W wielu przypadkach widać i czuć, że intencją wystawienia fotoradaru jest cel sportowy: zróbmy dużo zdjęć, zróbmy pieniądze - mówił w "Tak Jest" w TVN24 Emil Rau, nazywany "łowcą radarów". - Nikomu na siłę z portfela nie wyciągamy pieniędzy. Jeśli kierowcy będą stosowali się do przepisów, nie będziemy nakładać na nich mandatów - odpierała zarzuty Monika Niżniak, rzeczniczka stołecznej straży miejskiej.
W środę przed sądem w Zielonej Górze zakończył się jeden z 13 procesów wytoczonych Emilowi Rau przez gminy za to, że nagrywa strażników miejskich przy pracy. Tym razem sąd rozpatrywał skargę gminy Kargowa, która oskarżyła mężczyznę o narażenie miasta na straty wizerunkowe. Orzekł, że mężczyzna jest niewinny.
"My nigdzie nikogo na siłę nie łapiemy"
- Fotoradary mają bardzo duży margines błędu, więc wiedząc, jak funkcjonują, nie jestem w stanie zaufać tym urządzeniom. Dodatkowo w wielu przypadkach nie jestem w stanie zaufać osobom, które stawiają ten fotoradar - mówił Emil Rau w TVN24. I dodał: - W bardzo dużej liczbie przypadków widać i czuć, że intencją wystawienia tego fotoradaru jest cel sportowy - zróbmy dużo zdjęć, zróbmy pieniądze. - My nigdzie nikogo na siłę nie łapiemy. Nigdzie w Warszawie nie ustawiamy urządzeń w miejscach, w których nie powinny się one znajdować. Nikomu na siłę z portfela nie wyciągamy pieniędzy. Jeśli kierowcy będą stosowali się do przepisów, my nie będziemy wtedy nakładać na nich mandatów karnych - odpierała zarzuty Monika Niżniak, rzecznik stołecznej straży miejskiej. Niżniak podkreśliła też, że wypisywanie mandatów okazuje się być jednym ze skuteczniejszych sposobów walki z drogowymi przewinieniami.
Nie wszędzie tak źle
Pan Emil, otwarty krytyk straży miejskiej, nie uważa jednak, że ta powinna zostać zlikwidowana.
- Tutaj byłbym przeciwinikiem. Mamy straż miejską z Zielonej Góry, którą bardzo dobrze znam - nie mają fotoradarów, nie biegają z blokadami, nie są opętani tym fotoradarem - wyjaśnił.
Autor: nsz/jk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24