- IPN stał się instytucją, która feruje wyroki (...) To należy zmienić - ocenił w "Magazynie 24 godziny" Jan Lityński, działacz opozycji w czasach PRL-u. Z kolei Bronisław Wildstein - także dawny opozycjonista - wskazywał, że może wystarczyłoby samo odtajnienie archiwów IPN, a nie zmienianie ustawy o Instytucie.
Po raz kolejny rozgorzała dyskusja nt. IPN po tym, gdy Jan Żaryn został odwołany z funkcji szefa Biura Edukacji Publicznej IPN po wypowiedzi, że nadanie statusu pokrzywdzonego Lechowi Wałęsie to "wrzód na ciele IPN".
Wiele emocji wzbudziła także zwolnienie z IPN autora książki "Lech Wałęsa. Idea i historia". Paweł Zyzak napisał w niej m.in., że były przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko.
"Nie" dla ferowania wyroków
Jan Lityński uznał, ze zbyt duży jest "stopień napięcia, momentami histeryczny" w związku z publikacją "mało ważnej książki". - Rzeczywiście jest przesadą zastanawianie się nad książką magisterską i wyciąganie z tego wniosków w stosunku i do Uniwersytetu Jagiellońskiego, i do IPN-u - ocenił.
Zastrzegł jednak, że nie dostrzega "sił zła", które chcą zniszczyć Instytut Pamięci Narodowej. - Są ludzie, i ja do nich należę, którym działalność IPN-u zupełnie się nie podoba - powiedział. Zła, jego zdaniem jest przede wszystkim "jednostronność ocen" i to, że Instytut feruje wyroki. - Uważam, ze powinny tu nastąpić zmiany - stwierdził.
Mówiąc o ostatnich zmianach w Instytucie uznał, że "pan Żaryn jest swoją własną ofiarą, dlatego że powiedział zdania, które są niezgodne ze stanowiskiem IPN-u". Lityński docenia zaś to, "co IPN zrobił w dziedzinie dokumentacji historycznej".
Wildstein: metaforycznie mogę się zgodzić
Odmiennego zdania był drugi z gości "Magazynu 24 godziny", Bronisław Wildstein - w latach siedemdziesiątych członek krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności. Według niego IPN stał się ofiarą nagonki i biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia "metaforycznie można użyć tego sformułowania", że istnieją siły zła, które chcą zniszczyć IPN.
Jego zdaniem należą do nich ci, którym "przeszkadza pamięć narodowa". Jak zauważył, w obecnie do tej grupy dołączył się rząd, ale "chodzi głównie o establishment III RP, który przyzwyczaił się do tego, że kontrolował przeszłość". - IPN się nie skończył, choć bardzo wiele osób chciałoby go skończyć - zaznaczył Wildstein.
Jego zdaniem można by otworzyć archiwa i w ten sposób skończyć dyskusję o IPN. Według Wildsteina dyskusja o IPN powinna nas doprowadzić do tego, żeby była to "instytucja realnie niezależna". - Żeby rządy nie wtrącały się do jej funkcjonowania, żeby nie próbowały jej zmieniać w momencie, kiedy to będzie wygodne (...) żeby ona mogła pracować bez cenzury, którą nam się w tej chwili próbuje narzucić - zaznaczył Wildstein. Zdaniem dziennikarza istnieje bowiem "pewna dopuszczalna wersja historii" i pewna grupa postaci wyłączonych z ocen historycznych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24